[A – B] [C – D] [E – F] [G – H] [I – K] [L – M]
[N – O] [P – Q] [R – S] [T – V] [W – Z]
W jak Wodecki
Całymi latami słuchanie Zbyszka Wodeckiego było raczej synonimem obciachu i powodem do drwin. Tak jest jak nastoletni słuchacze kojarzy go wyłącznie z “Pszczółką Mają”, “Chałupy welcome to” i rolą jurora w “Tańcu z gwiazdami”.
Przyznam szczerze, że sam tak przez wiele lat go odbierałem. A potem w 2005 zobaczyłem jego koncert na Dniach Tomaszowa. I doszedłem do wniosku, że to jeden z najlepszych wokalistów polskiej estrady. Tak jak w przypadku Krystyny Prońko, o której wspominałem podsumowując koncertowy 2015 — kiedyś, żeby zaistnieć na estradzie trzeba było ciężko pracować. Dzisiaj wystarczy kilkadziesiąt tysięcy esemesów i wygrana w talent show.
I w minionym roku wydarzyły się dwa projekty, które diametralnie zmieniły jego postrzeganie. Pierwszym był udział w otwierającym ten alfabet projekcie “Albo inaczej”, gdzie wykonał utwór z repertuaru… Ryśka Pei. Swoją drogą, to co Konglomerat Bigband zrobił w tym numerze, to jest absolutny sztos.
Drugim projektem był oczywiście Zbigniew Wodecki with Mitch & Mitch Orchestra and Choir i powstała w ramach tej współpracy płyta “1976: A Space Odyssey”.
Ta historia przypomina trochę temat, o którym tu kilka razy wspominałem w kontekście zagranicznych artystów, takich jak Charles Bradley czy Bobby Womack. Oto muzycy o pokolenie (lub dwa) młodsi sięgają po zapomnianego i lekko przykurzonego wokalistę, by wspólnie przywrócić tejże gwieździe chwałę i blask.
Wodeckiego odkurzać nie trzeba było, bo to wciąż aktywny estradowo artysta. Sięgnięto natomiast po album, który w swoich czasach przeszedł całkowicie bez echa. I chociażby sukces, jaki odniosła odświeżona wersja “Rzuć to wszystko co złe” pokazuje, że gra była warta świeczki.
Za miesiąc (26.02) będę miał okazję przekonać się o tym na żywo w krakowskim ICE. I już nie mogę się doczekać.
W jak Warsaw Afrobeat Orchestra
Śmieszny fakt: o istnieniu tego projektu dowiedziałem się w trakcie przeglądania nowości wydawniczych w katalogu amerykańskiego Ubiquity. Wyjaśniam, objaśniam: to wytwórnia założona przez Roya Ayersa, która na koncie ma kontrakty z takimi artystami jak Breakestra, Bamboos, Nostalgia 77, Quantikiem czy TM Juke.
Warsaw Afrobeat Orchestra w swoich utworach — jak można łatwo się zorientować — sięga po afrobeat. Ale słychać tu też dub, funk, jazz i rocka. I wszystko to tworzy mieszankę wybuchową. Ja włączając “Wendelu” nie potrafię usiedzieć usiedzieć. I fajnie, że ich potencjał dostrzegła międzynarodowa wytwórnia. Bo w Polsce pewnie przeszliby zupełnie bez echa.
X jak…
Mógłbym próbować wciskać tu na siłę XXANAXX. Bo numer z ich gościnnym udziałem na płycie Mariki to jeden z najjaśniejszych momentów tego krążka.
Ale poza tą gościnką nie wydarzyło się u nich nic spektakularnego w 2015, więc wciskanie ich tutaj byłoby mocno na siłę.
Więc pod X nie mam nic. Ale posłuchajcie sobie za to “Tabletek”.
Y jak yyyyy…
Yyyyyyyyyyy… Zeus, coś ty zrobił… Serio. Nie rozumiem.
Cieszę się, że u Ciebie “Jest super”. Ale totalnie nie kupuję tego nowego materiału…
Z jak Zaburzenia
Połączone siły Szatta i Kuby Witka, przedstawiającego się również jako Tusz Na Rękach.
To kolejny projekt, który pozostając w hiphopowych ramach stara się przełamywać schematy i uciekać przed oczywistością. Abstrakcyjne i wielowarstwowe bity Szatta świetnie kontrastują z poetyckim storytellingiem Tusza. Na “Igłach” widać świetną chemię pomiędzy producentem a raperem.
Jeżeli tak ma wyglądać przyszłość polskiego rapu, to ja mówię “ALL-IN”.
[A – B] [C – D] [E – F] [G – H] [I – K] [L – M]
[N – O] [P – Q] [R – S] [T – V] [W – Z]