Dziesięć dni. Tyle zajęło Pokemon Go, by zrównać się w ilości aktywnych użytkowników z Twitterem.
Kilka dni temu zrobiłbym wielkie oczy, gdybym usłyszał, że ktoś musi rozchodzić jajko. Dzisiaj swobodnie rozmawiam o rozstawianiu rozpylacza (lure module) i kadzideł (incense), żeby zwabić stworki, czy o ich transferze i ewoluowaniu.
Zamiast hejtować i wyśmiewać się z kolejnych internetowych doniesień o ludziach zamieniających się, postanowiłem sprawdzić o co tyle krzyku. I wsiąkłem.
- A wiesz, że jak pójdziesz nad Wisłę, to możesz zebrać pokemony wodne?
— I co mi to daje?
— No, to są takie tematyczne. Koło fabryk możesz zbierać te elektryczne.
— I co w związku z tym?
— Jak dojdzie do walki, to te elektryczne wygrywają z latającymi.
To jedna z tych rozmów, których się zupełnie nie spodziewałem…
Ktoś gdzieś w internecie postawił (teoretycznie retoryczne) pytanie:
Kto nie chciał mieć nowego Game Boya, żeby móc pograć w najnowszą część Pokémonów i powymieniać się swoimi nabytkami ze znajomymi? Kto nie czekał na nowy odcinek anime?
Odpowiadam: ja.
Pamiętam, że jakoś pod koniec podstawówki ludzie wymieniali się tazosami, gdzieś w telewizji leciała bajka… Ale przez te wszystkie lata przechodziłem obok tematu pokemonów zupełnie obok.
Ale z jakiegoś powodu zainstalowałem tę appkę. Z jakiegoś powodu odpalam ją wychodząc na spacer z kundlem i z jakiegoś powodu zbieram te pieprzone potworki.
Zacząłem się zastanawiać z czego wynika fenomen Pokemon Go. I kilka wniosków udało mi się wysnuć.
Sześć obszarów sukcesu
W 2012 roku miałem okazję uczestniczyć w krakowskiej edycji konferencji BitSpiration. Z tego wydarzenia utkwiły mi w pamięci dwa wydarzenia.
Pierwszą z nich było poznanie Johna Drapera, czyli legendarnego hakera — Kapitana Cruncha, z którym pogadaliśmy trochę o współczesnym biznesie internetowym.
Drugim była mega wartościowa prezentacja “The Explosion of mobile” Dona Dodge’a — gościa odpowiadającego w Google za inwestycje w startupy.
Z tego wystąpienia najbardziej wrył mi się w pamięć fragment, w którym Dodge opowiadał o sześciu obszarach, na których skupia swoją uwagę szukając projektów do zainwestowania. Tymi obszarami były:
- mobilność (mobile)
- społeczność (social)
- lokalizacja (location)
- gry (games)
- systemy płatności (payments)
- handel (commerce)
Powiedział wprost — twój projekt musi pokrywać dwa z tych obszarów jeśli chcesz w ogóle przetrwać. Jeśli twoja strategia pokrywa trzy z nich — przykułeś moją uwagę i z chęcią wysłucham Twojej prezentacji. Jeśli zajmujesz się czterema z nich — jestem żywo zainteresowany zainwestowaniem w Twoją firmę.
Cztery lata później pojawia się Pokemon Go, czyli oparta o geolokalizację społecznościowa gra na urządzenia mobilne… Czyżby Dodge miał rację?
Aspekt popkulturowy
Ten wątek wałkowany jest we wszystkich uzasadnieniach sukcesu Pokemon Go, więc nie będę poświęcał mu zbyt dużo miejsca.
Ale prawdą jest, że twórcy gry sięgnęli po dobrze znany i rozpoznawalny pod każdą szerokością geograficzną symbol. Nigdy nie byłem fanem anime, nigdy nie interesowałem się pokemonami, ale doskonale wiem co to jest i jak wygląda Pikaczu.
Pokemony funkcjonują w popkulturze od dwóch dekad. Najpierw jako gra na gameboy’a, potem jako kreskówka anime, gra karciana czy żetony tazo znajdowane w czipsach. I gdy już mogłoby się wydawać, że ich czas się skończył, wkraczają w postaci appki na smartfona rozjeżdżając walcem rynek gier mobilnych.
Doświadczenie
W 2012 pojawił się Ingress.
Z początku, po zobaczeniu powyższego filmu, pośliniłem ekran i wykrzyknąłem: “BĘDĘ GRAŁ W GRĘ!”. Szybko jednak okazało się, że zupełnie jej nie ogarniam.
Ale kolejne portale zdobywało na całym świecie około 7 milionów ludzi. Pamiętam, że wychodząc z kundlem do Parku Krakowskiego czasem mijałem grupkę kilkunastu osób wpatrzonych w telefony. Po jakimś czasie okazało się, że grali w Ingressa.
Pokemon Go powstało na silniku tamtej gry. Bazując na całkiem niezłych doświadczeniach Niantic (czyli twórca obu aplikacji) dodał kilka nowych elementów i wypuścił całkiem niezły produkt.
Pod względem stabilności nie jest to najlepsza gra świata. Często zawiesza się i trzeba ją restartować, a licznik metrów potrzebnych do wychodzenia jajka żyje własnym życiem i nijak się nie ma do pokonywania rzeczywistych odległości. Ale, jak widać — złota zasada done is better than perfect sprawdziła się i w tym przypadku.
Freemium
Może w 2011, gdy zabieraliśmy się za tworzenie Bridgy’ego mogłoby to dziwić. Dzisiaj to absolutny standard.
Gra jest do pobrania całkowicie za darmo. Mało tego, jest w pełni grywalna i pozwala na korzystanie z wszelkiego dobrodziejstwa aplikacji. Oczywiście korzystanie z wewnętrznej waluty pozwala na kupowanie różnych gadżetów, które z kolei wspomagają rozwój postaci. Na wszystkie te rzeczy do można natrafić również w trakcie gry (otrzymujemy je jako nagrody za awans lub w pokestopach). Zakupy po prostu przyspieszają wskakiwanie na kolejne poziomy. Wewnętrzną walutę zyskujemy wygrywając walki. Ale można je również kupić za realne monety.
Dzięki temu Pokemon Go trafił już po czternastu godzinach od premiery na pierwsze miejsce rankingu top grossing, czyli najlepiej zarabiających aplikacji. Ustanawiając tym samym nowy rekord wśród gier mobilnych i skracając trzykrotnie osiągnięcie poprzednika — Clash Royale zajęło prawie 60 godzin by trafić na szczyt tego zestawienia.
Od pewnego czasu nieco się uspokoiłem i dziś bardzo, na prawdę bardzo rzadko korzystam z zakupów wewnątrz aplikacji. W przypadku Pokemon Go po pierwsze pięć złotych sięgnąłem do kieszeni już piątego dnia…
Grywalizacja
Ta część Pokemon Go doprowadzona jest tu do perfekcji. Rywalizujemy tu na dwóch płaszczyznach — z samym sobą oraz z innymi graczami.
Na pierwszą z nich składa się kilka elementów. Przede wszystkim — budujemy kolekcję stworków. Część z nich jest dość pospolita i można je zbierać regularnie na każdym spacerze, kolejne powstają poprzez ewolucję postaci, inne można trafić tylko w konkretnych obszarach (nad wodą, przy fabrykach), a jeszcze następne są ultra rzadkie i natrafienie na nie jest powodem do radości.
Wraz ze zdobywaniem kolejnych zwierzaków zdobywamy medale, czyli odblokowujemy kolejne osiągnięcia. Każdy achievement składa się z trzech poziomów (brązowy, srebrny i złoty) i mamy kolejny powód od konkurowania z samym sobą.
Kolejnym elementem grywalizacji jest rozwój samej postaci trenera pokemonów. Zbieramy kolejne stworki, transferujemy je i ewoluujemy po to, by otrzymywać kolejne punkty doświadczenia i awansować na kolejne poziomy.
A i same stworkowy inwentarz można rozwijać, zwiększać ich moc walki, leczyć rany po bitwie i przywracać do żywych po przegranej. Takie współczesne tamagochi.
W temacie rywalizacji pomiędzy graczami na ten moment możliwe jest wyłącznie toczenie walk o władanie nad siłowniami. Przejęcie takowej jest równoznaczne z otrzymaniem kilku monet waluty wewnętrznej (i jest to jedyna możliwość na jej pozyskanie bez konieczności sięgania do własnej kieszeni). Przy kolejnych aktualizacjach gry ma dojść możliwość toczenia walk z konkretnymi użytkownikami oraz wymiany pokemonów pomiędzy graczami.
Społeczność
A skoro o samych graczach mowa to przyznać trzeba, że twórcom udało się zbudować bardzo dużą i zaangażowaną społeczność wokół swojego tytułu.
Ludzie gadają między sobą na temat tej gry. Wymieniamy się trikami, doświadczeniem i lokalizacjami.
Na firmowym slacku uruchomiliśmy osobny kanał, żeby nie naszymi rozmowami nie przeszkadzać tym, którzy tematem nie są zainteresowani. Korzystamy z niego nawet po godzinach pracy, co często w przypadku naszego komunikatora firmowego się nie zdarza.
Na fejsbuku pojawiają się grupy zrzeszające grających mieszkańców poszczególnych miast. Ludzie umawiają się tu między innymi na wspólne spacery i polowanie na dzikie stworki.
A jeśli są zaangażowani fani, to nie może i zabraknąć ich adwersarzy.
Hejterzy
Za każdym razem, gdy wrzucasz film z armią zombie rzucających się w pogoń za rzadkim pokemonem, docierasz z informacją o Pokemon Go do kolejnych osób, które jeszcze o nim nie słyszały. Sam o grze dowiedziałem się właśnie w ten sposób.
Z początku miałem skojarzenie z Ingressem i moimi doświadczeniami z Parku Krakowskiego. Przy kolejnym wyśmiewającym materiale z rzędu postanowiłem, że sam chcę zbudować własne zdanie o tej aplikacji.
Muszę więc Wam podziękować i przyznać, że robicie dobrą robotę!
Jak długo?
Spodziewam się, że przestanę w to grać za niecały miesiąc.
Nie mam pojęcia jak długo globalnie utrzymywać się będzie ten fenomen. Biorąc pod uwagę fakt, że oficjalnie do europejskich sklepów z aplikacjami Pokemony weszły dopiero w miniony weekend, myślę że zostaną z nami jeszcze przez dłuższą chwilę.
A póki co — biorę kundla na kolejny spacer i idziemy zrobić obchód osiedla. Może tym razem uda mi się przejąć siłownię?