Dla trzydziestolatków z hiphopową przeszłością to może być film ważny. Możliwe, że nie zapadnie szczególnie w pamięć. Ale może zostawi z kilkoma refleksjami.
Dużo tych “może”. Przejdźmy zatem może do mojego podsumowania.
To nie jest kraj dla starych ludzi
“Adult Rappers” to ultra-autentyczny dokument o dojrzewaniu. To sześćdziesiąt minut rozmów z raperami, którym w mniejszym lub większym stopniu… nie wyszło. O pasji, dla której występujący tu ludzie poświęcili praktycznie wszystko, lecz w zamian dostali niewiele. To historie ludzi urodzonych w latach 80-tych lub wcześniej, którzy kilkanaście lat temu postanowili chwycić za mikrofon i zacząć do niego nawijać. I o tym, gdzie ich to doprowadziło.
Mamy tu do czynienia z artystami, którzy przedarli się do mainstreamu lub się o niego otarli jak Jarobi z A Tribe Called Quest, Evidence z Dilated Peoples czy Slug z Atmosphere. Tego ostatniego możecie nie kojarzyć, ale część z Was kojarzyć już może założoną przez niego wytwórnię Rhymesayers, w której wydają między innymi MF Doom czy Brother Ali . Mamy tu również ludzi, których kariery śledzę lub o których dane mi było się potknąć na przestrzeni tych kilkunastu lat rap zajawki, jak Masta Ace, Murs, Eternia, P.O.S czy Blockhead. Ale są i tacy, o których istnieniu nie miałem pojęcia.
Autor filmu — Paul Iannacchino Jr — zadaje swoim rozmówcom kilka z pozoru prostych pytań: “jaki podajesz zawód, gdy się przedstawiasz?”, “co sprawiło, że zająłeś się rapowaniem?”, o życie w trasie i o to, co musi się wydarzyć, by rozmówca zszedł ze sceny i odwiesił mikrofon na kołku.
Odpowiedzi padają niezwykle różne. U jednych pokazują niezwykłą determinację, dla przykładu P.O.S. stwierdza:
Gdy będę miał 60 — 70 lat wciąż będę na scenie. Pewnie będę grał inny styl, ale nadal będę aktywnym artystą
Inni opowiadają co sprawiło, że przestali grać koncerty, choć wciąż pozostają aktywni muzycznie. Kolejni opowiadają z kolei o całkowitym wypaleniu i o tym, że ta cała formuła “ja jako raper” się już dla nich całkowicie kończy.
Co ciekawe, gdy pada pytanie: “Gdy zaczynałeś, do kogo z rap sceny nie chciałeś by Cię porównywano?”, wszyscy niemal chóralnie odpowiadają “Vanilla Ice”.
Co prawda chwilę później J‑Live dodaje, że Vanilla czy Mc Hammer w tamtych czasach byli traktowani jako żart, ale z perspektywy czasu ocenia, że… ich płyty były lepsze “od tego gówna, które teraz wychodzi”.
Slug dodaje natomiast:
Każdy z tych ludzi odgrywał jakąś rolę. Niektórzy wcielali się w rolę ludzi, którymi inni nie chcieli się stać. Ale wciąż ich twórczość to dziedzictwo tej kultury, a ich pseudonimy zapisały się na kartach hiphopowej historii. I mi w tym momencie zależy już tylko na tym. Nie ważne jak zostanę zapamiętany, ważne bym na te karty trafił…
Sporo w tych wszystkich wypowiedziach gorzkich słów. Sporo żalu, bólu i zmęczenia.
Prawda czasu, prawda ekranu, prawda…
Życie to nie je bajka
Wszystkie te historie przywołały mi trochę wspomnień…
Na przykład: kilka lat temu miałem okazję spędzić kilka chwil z chłopakami z Ugly Duckling (o samych okolicznościach tego spotkania pisałem już tu w osobnym tekście). Nasz pierwszy small talk, jeszcze przed nagraniem audycji w Radiofonii, poświęcony był ich życiu w trasie. Wspominali, że właśnie przyjechali z Wysp, gdzie grywali dla różnej publiczności — czasem klubach na 100 — 200 fanów, czasem w pubach dla 20 — 30 średnio zainteresowanych tym co się na scenie osób. I generalnie o tym, że zasadniczo jakieś 150 — 200 dni spędzają w trasie, poza domem. Na moje zdziwienie odpowiedzieli: “Gościu, a co innego mamy robić?”.
Trochę mnie to zaskoczyło, bo to artyści, którzy mają na swoim koncie kilka bardzo dobrych płyt i generalnie wydawało mi się, że z ich “popularnością” nie powinni mieć problemów z życiem z muzyki. Z perspektywy czasu, będąc trochę mądrzejszym i wiedząc trochę więcej o życiu dochodzę do wniosku, że jedno z drugim wcale nie musi iść w parze. Zwłaszcza, że mówimy o popularności “w podziemiu”.
Albo: trzy lata temu miałem z kolei okazję pojawić się na krakowskim koncercie jednego z bohaterów “Adult Rappers” — Mursa. Termin koncertu był znany z pewnym wyprzedzeniem, ale tuż przed samym wydarzeniem okazało się, że w tym samym dniu ktoś postanowił zorganizować szanowaną w środowisku hiphopowym imprezę z serii “Dilla Tribute”. Wstęp na nią był za darmoszkę, a za Mursa trzeba było zapłacić 35 złotych. Mimo wszystko niewielkie pieniądze, biorąc pod uwagę, że już w tamtym czasie wejściówka na Ostrego kosztowała ok. 50 złotych.
Efekt? Reprezentanta Kalifornii oglądało grubo poniżej stu osób. A szkoda, bo to był na serio udany koncert. Nick dał z siebie wszystko, udało mu się nawiązać mega fajny kontakt z publicznością, a mi po samym występie udało się zbić piątkę, zamienić kilka zdań i zrobić sobie głupią fotkę :)
Szczęśliwie — na koncert Dilated Peoples przyszedł komplet. A mój fotos z tej sztuki trafił na ich oficjalne konto IG:
Zastanawiając się nad losem polskiego artysty też naszło mnie kilka refleksji.
Przez tych ‑naście lat fascynacji rapem i kilka lat działalności jako bloger wspierający kulturę dane mi było poznać, ba — nawet zaprzyjaźnić się z wieloma reprezentantami naszej sceny. I spokojnie na bazie historii ich życia mógłbym nakręcić polską edycję “Dorosłych raperów”. Bo są tu historie o graniu dla pięciu osób lub wręcz… sprzątaczki. Są historie o sporej rozpoznawalności i “sztamie z andergrandem”, ale ilości sprzedanych płyt idącej w dziesiątki sztuk. Było spanie na squatach przy okazji zagranicznych koncertów czy kimanie na kanapie w domu u organizatora. Część z nich przestała już nagrywać, część ma inne źródło utrzymania traktując rap jako zajawkę. Ale są też tacy, którzy przez lata konsekwentnie robili swoje, by już po trzydziestce doczekać się należytego szacunku, sprzedaży i koncertowych bookingów.
Kurde… Może to wcale nie jest zły pomysł? To mógłby być ciekawy dokument… Ktoś chętny do pomocy?
Reasumując
“Adult Rappers” to dokument doskonały. Zwłaszcza jeśli nie nadążasz za współczesnym rapem i zastanawiasz się co się dzieje z tymi, których szanowałeś lata temu.
To film, który zostawia mnie z jeszcze jedną refleksją, która brzmi:
WSPIERAJ RODZIMYCH NIEZALEŻNYCH RAPERÓW.
Robiłem to od zawsze. Choć mógłbym dla tejże sceny i tychże znajomych robić więcej.
A Ty?
Póki co, możesz obejrzeć “Adult Rappers”:
- wspierając twórcę i wykupując za $3,99 dostęp na Vimeo On Demand
- za friko na YouTube
Możesz też posłuchać sobie wybranych artystów występujących w filmie dzięki oficjalnemu soundtrackowi udostępnionemu na Bandcampie: