Z lekkim poślizgiem, ale jeszcze przed końcem dnia. Wybaczcie, że zmusiłem Was do czekania.
Ogłaszam początek weekendu. Można świętować. Zezwalam.
Ale najpierw sprawdźcie dzisiejszą piątkę. I standardowo — dajcie znać, jak jest.
Smacznego.
W pogoni za Oskarem
Kilkanaście lat wstecz nie przeszłoby mi to przez gardło. Głównie z powodu pewnego ckliwego romansidła o tonącym statku, którego nie obejrzałem do dziś. Ale dzięki „Złap mnie, jeśli potrafisz”, „Infiltracji”, „Incepcji”, „Wyspie tajemnic”, „Gatsby’emu” czy „Wilkowi z Wall Street” świadom wszelkich konsekwencji mogę to jawnie przyznać. Leonardo jest świetnym aktorem.
Ale trzymam kciuki, by i w tym roku kapituła konkursu nie przyznała mu Oscara. Internet zbyt wiele na tym straci. Co prawda, gdy to już nastąpi, memy i podśmiechujki będą pewnie jeszcze lepsze od tych pojawiających się obecnie. Ale jeszcze nie teraz. Jeszcze za wcześnie.
No bo jeśli dostanie, to przestaną powstawać takie rzeczy jak „Leo’s Red Carpet Rampage”. To flashowa gierka, w której wcielasz się w rolę ścigającego Oscara Di Caprio. Omijaj przeszkody w postaci fotografów i reporterów (oraz Lady Gagi), zdobywaj dodatkowe nagrody jak BAFTA czy Złote Globy, ale przede wszystkim — gwałć ile wlezie klawisze G oraz H i biegnij. Biegnij do przodu. W przerwach między kolejnymi etapami wykonuj zadania dodatkowe — na przykład napisz przemowę dziękczynną albo… wskaż wśród grupy ludzi czarnoskórego nominowanego do Oscara… Absolutny hit.
Klik klik: [ KLIK KLIK KLIK ]
Kutiman zrobił to znów
Kutmiana przedstawiać już Wam nie zamierzam. Bo zrobiłem to już chociażby tutaj, a jego postać pojawiała się na tym blogu kilkukrotnie.
Więc jeśli już go znacie, do doskonale wiecie, że specjalizuje się on w tworzeniu własnych kompozycji spośród setek lub tysięcy dźwięków dostępnych na Jutubku.
I znów to zrobił. Kilka dni temu opublikował niemal czterdziestominutowy album, stworzony w całości z filmów, które znalazł na YT. Materiału nie wzbogacił o ani jeden dodatkowo dograny dźwięk. Wszystko co słyszycie, to ścieżki z różnych zupełnie ze sobą nie związanych filmików połączone w utwory, które brzmią jako spójna kompozycyjnie całość.
Przyznam szczerze, że przy zderzeniu z każdym nowym projektem Kutiego zbieram szczękę z podłogi. Tak też jest i w przypadku „Off Grid”.
Aktualna wersja strony Kutimana dotyczy właśnie tego projektu. I można tu znaleźć odnośniki do wszystkich wykorzystanych materiałów.
Kliknij tu: [ KLIK KLIK KLIK ]
Winylowy kolaż
Okładki winyli zawsze inspirowały ludzi do ich kreatywnego wykorzystania w nowym kontekście. Najbardziej znanym motywem jest wpasowywanie twarzy z płyt w swoje ciała. Tak jak dla przykładu w portrecie Funklore’a z kolektywu MLDVA:
Dość pokaźną galerię znajdziecie tutaj: [ KLIK KLIK KLIK ]
Sam mam w planach taką sesję w tym roku przy okazji jednego z projektów. Zobaczymy czy uda się zrealizować.
Ale, ale… Christian Marclay, amerykańsko szwajcarski artysta sztuk wizualnych, podszedł do tego zagadnienia od nieco innej strony. I stworzył prześmieszne kolaże łącząc różne okładki w spójną kompozycyjną całość.
Nie jest to może towar pierwszej świeżości (bo pochodzi z 2010), ale przyznam, że nie znałem. I część z Was być może również nie. Także tak.
Zobacz tutaj: [ KLIK KLIK KLIK ]
Uszanowanko dla Olka za podesłanie tego materiału. Przy okazji sprawdźcie jego tumblera i zasubskrybujcie instagrama.
Mos Def i swetry z koca
Z wielkim żalem przyjąłem przemianę Mos Defa w Yasiin Bey’a. Dante zupełnie odchodzi od muzyki na rzecz działalności aktywistycznej. I choć szanuję to co robi, to zdecydowanie bardziej identyfikuję się z jego rapowym wcieleniem.
Dante w ciągu ostatniego miesiąca dał o sobie znać dwa razy. Z końcem stycznia ogłosił, że przechodzi na muzyczną emeryturę i kończy grać koncerty. Równocześnie zapowiedział, że z końcem 2016 pożegna się z rap grą swoim ostatnim albumem.
Kilka chwil później w mediach pojawiła się informacja, że Yasiin Bey objął stanowisko dyrektora kreatywnego w południowoafrykańskiej firmie odzieżowej Unknown Union.
Firma właśnie wypuszcza na rynek kolekcję kurtek stworzonych z afrykańskich tradycyjnych koców ludu Basotho i szyte są przy współpracy z królewską rodziną Lesoto. Każde z wdzianek niesie ze sobą dziedzictwo kulturowe afrykańskich plemion, sekretnie przekazując 150-letnie historie tamtejszej ludności. Kup sobie sztukę, jeśli masz luźne tysiąc pięćset dolarów.
Zobacz tutaj: [ KLIK KLIK KLIK ]
Gdybyś był Japończykiem…
… czyli drugi film z serii “Sztuka składania historii”, którą Krzysiek Gonciarz realizuje w kooperacji z Intelem. Za kadry, za montaż, za storytelling — nie pierwszy raz i z pewnością nie ostatni — serdeczne uszanowanko.
Tą serią po raz kolejny Czys udowadnia, że wychodzenie poza strefę komfortu pozwala rozwinąć skrzydła. Gonciarz kojarzony jest przede wszystkim z postacią internetowego komedianta lub ewentualnie podróżnika, obieżyświata. A “Sztuka składania historii” to chyba jeden z pierwszych projektów, w którym wciela się w rolę mentora.
Okej, momentami może to brzmieć jak porady coachingowe (#PołączKropki), ale kurde… sam w szkicach mam kilka tekstów o wychodzeniu poza schematy. Kilka doczekało się tu nawet publikacji.
Mi ten coaching nie przeszkadza. Dzięki współpracy z Intelem powstaje na prawdę ciekawa seria, która na koniec stworzy spójną całość. Czekam na kolejne odcinki (oraz na kolejne materiały od kuchni).