fbpx
Przejdź do treści

Zmiana

Kil­ka miesię­cy temu zmierzyłem się z tem­atem, wokół którego krążyłem od pewnego cza­su. Zdefin­iowałem swój sys­tem wartoś­ci. I okaza­ło się, że to co dla mnie jest najważniejsze w życiu to zmiana.

Przez kole­jne miesiące przyglą­dałem się tejże wartoś­ci, prześwi­et­lałem ją i pod­dawałem wnikli­wej anal­izie swo­je zachowa­nia i dziś ze stupro­cen­tową pewnoś­cią mogę stwierdz­ić, że… to prawda.

W ciągłym ruchu

Odkąd pamię­tam byłem w ciągłym ruchu. Ale nie w takim fizy­cznym, że szafa z medala­mi za bie­gi przeła­jowe czy spec­jal­na pół­ka na puchary za trójbój (fun fact: musi­ałem właśnie sprawdz­ić czym on tak naprawdę jest). Po pros­tu — zawsze w moim żyćku musi­ało się “coś dziać”.

Kil­ka razy w kari­erze zdarzyło mi się pod­jąć wyzwa­nia, które na pozór wyglą­dało na takie spoza obszaru mojej spec­jal­iza­cji. Ostat­ni raz — w lutym, gdy wziąłem pod skrzy­dła zespół mar­ketingu FreshMaila. 

W swo­jej twór­czej his­torii miałem już okazję być blogerem (z kat­e­gorii lifestyle i gas­tro), vlogerem, insta­gramerem i pod­kasterem. Ba, nawet miałem epi­zod ze snapchatem. 

W 2020 zdarzyło mi się wybrać na urlop nad morze i będąc na miejs­cu postanow­ić, że zosta­je­my tam na miesiąc (“sko­ro i tak pracu­ję z domu, to mogę prze­cież i z Chłapowa”). A kil­ka dni po pwro­cie do Krakowa pod­jąć decyzję, że pora zmienić mieszkanie i cały grudzień zamienić w jed­ną wielką wędrówkę ludu (z tobołkami).

Dziś rozu­miem, że wspól­nym mianown­ikiem tych wszys­t­kich ruchów jest zmi­ana jako najważniejsza dla mnie wartość. Spraw­ia, że ener­gia wychodzi mi usza­mi (jak u stru­sia pędzi­wia­tra #beep­beep) i — co dla mnie ważniejsze — tą pozy­ty­wną energią dzielę się z otoczeniem.

Ramy

Co ciekawe — chwilę zajęło mi, by zrozu­mieć, że aby czuć się kom­for­towo, potrze­bu­ję pewnych jas­no zdefin­iowanych ram, w obrę­bie których się poruszam. Spoglą­da­jąc na nie bez głęb­szej anal­izy moż­na odnieść zupełnie inne wraże­nie (niż główny tem­at tego wpisu) — że gen­er­al­nie jestem state­cznym człowiekiem, który lubi stabilizację. 

Na przykład — w kon­tekś­cie zawodowym — choć na rynku pra­cy funkcjonu­ję od kilku­nas­tu lat, to doty­chczas związany byłem zaled­wie z trze­ma pra­co­daw­ca­mi (w świecie IT to praw­ie jak pra­ca na kopal­ni — całe życie w jed­nym zakładzie pra­cy). Z obec­ną fir­mą dzi­ałamy wspól­nie od sied­miu lat. Ale przez ten czas, w obrę­bie jed­nej orga­ni­za­cji moja rola wciąż ewolu­owała. A LinkedIn pod­powia­da, że pię­ciokrot­nie zmieni­ałem nazwę stanowiska na wizytówkach.

Rozu­miem już, że te ramy dają mi poczu­cie bez­pieczeńst­wa. Ale w ich obrę­bie pozwalam sobie na ciągłe ekspery­men­ty, inspekcję i adaptację.

Ciemne strony

Wartość zmi­any ma też swo­je ciemne strony. W chwilach emocjon­al­nych dołków i obniżonej energii potrafię wskoczyć w roz­ci­ap­ciane kap­cie, rozsiąść się na kanapie i wal­czyć o miejsce w kadrze reprezen­tacji star­tu­jącej na olimpiadzie w dyscy­plin­ie binge-watchingu. 

Albo w drugą stronę — dostar­czam sobie tak wielu bodźców, że moja głowa eksplo­du­je od nad­mi­aru emocji. Jak w przy­pad­ku wyprawy do Lon­dynu, gdy trze­ciego dnia snu­cia się po miejs­cach niezwykłych ośrodek ekscy­tacji w moim mózgu był abso­lut­nie przepełniony. Do tego stop­nia, że gdy docier­al­iśmy do miejsców­ki, która na etapie gro­madzenia mate­ri­ałów zapowiadała niezwykłe przeży­cia, to byłem w stanie stwierdz­ić “okej, spoko, chodźmy dalej”. 

W całej tej his­torii ważne jest jed­nak dla mnie to, że w końcu potrafię zrozu­mieć siebie trochę lep­iej. Że potrafię na swo­je dzi­ałanie spo­jrzeć przez pryz­mat włas­nego sys­te­mu wartoś­ci (nie tylko zmi­ana, ale również między inny­mi. sza­cunek, otwartość, współpra­ca, tol­er­anc­ja czy wol­ność) i zmierzyć się z odpowiedz­ią na pytanie: czy obrany w obec­nej chwili kierunek jest zgod­ny z tym, który pokazu­je mój kompas?

Ostatni raz pierwszy raz

Pewnie z powodu “życia w zgodzie ze zmi­aną” nie mam więk­szego prob­le­mu z odpowiedz­ią na pytanie “kiedy ostat­ni raz robiłeś coś po raz pier­wszy?”. Cóż… W 2020 miałem okazję nagrać utwór, wypuś­cić “swo­ją” kawę i zro­bić ser­ię dwu­nas­tu insta­gramowych live’ów (ostat­nio opub­likowałem zapis siód­mego spotka­nia, w którym roz­maw­iałem z Gro­hem). A wczo­raj napisałem swo­je pier­wsze opowiadanie. Bilans chy­ba całkiem niezły. A każ­da z tych nowych rzeczy jest dla mnie inspiracją i nakrę­ca mi kor­bkę do kole­jnych działań.

Dlaczego? Bo lubię jak się coś dzieje. Bo napędza mnie zmiana.

A jak to wyglą­da u Ciebie? Udało ci się zmierzyć z nazwaniem włas­nego sys­te­mu wartości?