W rodzimym internecie przewija się fala niedowierzania, hejtu i sarkazmu związanego pierwszym odcinkiem Jersey Shore osadzonego w polskich realiach. Przyznać trzeba, że twór ów jak na polskie standardy jest niezwykły. Ale szczerze mówiąc… nie do końca rozumiem związane z nim oburzenie.
Choć Warsaw Shore (jeszcze) nie widziałem, spokojnie zaryzykować mogę stwierdzenie, że mam do czynienia z doskonale przemyślanym i skrojonym z niezwykłą perfekcją produktem. Produktem, który z góry wiadomo, że będzie się kochać lub nienawidzić. Ale wiadomo też, że… będzie się go oglądać i będzie się o nim mówić.
[youtube_sc url=“http://www.youtube.com/watch?v=0pnp42P537s”]
Nie miałem okazji zobaczyć (jeszcze) polskiej Ekipy z Warszawy, ale poznałem ten format za sprawą amerykańskiej wersji. Przez kilka lat nie miałem żadnej styczności z MTV i pamiętam szok, jakiego doznałem, gdy zorientowałem się, że MusicTeleVision nie ma już praktycznie nic wspólnego ze swoją muzyczną tradycją. Przez krótką chwilę eksplorowałem katalog z programami emitowanymi w tejże stacji i w ten oto sposób trafiłem na takie osobistości jak Snookie, Jwoww czy Pauly’ego D. Uczestnicy Jersey Shore czyli blachary poddane solarnej obróbce termicznej i piękni nażelowani chłopcy bez karków przez kilka kolejnych sezonów spotykali się na kilka tygodni, by mieszkać wspólnie w jednym domu, podbijać nocne kluby, chlać na umór, uprawiać przypadkowy seks, trafiać do aresztu za pobicia… Wszystko z pozoru mocno przerysowane… Czyżby?
Fajnie podsumowali to Walczak i Kaczmarek dla Nowego Marketingu (polecam cały tekst):
“Warsaw Shore” to tylko losowo wybrany, najbardziej wyrazisty przykład tego, co widzimy codziennie na ekranach naszych laptopów. Przeróżnie kwejki, wiochy, demotywatory to przecież dokładnie ten sam poziom obciachu i humoru
Opisywane tu persony to nie wzorce z mojego otoczenia. Ale są autentycznymi ludźmi z krwi i kości. To nie tak, że jakiś producent programów telewizyjnych spotkał osiem odstających od norm osób i stwierdził: Hej, jesteście tak wyjątkowi, że musimy zrobić o Was program! Ci ludzie, żeby wystąpić przed kamerami, musieli przejść castingi i odsiać setki (tysiące?) sobie podobnych. Czyli to się dzieje. Tu i teraz. Obok nas. Akceptujesz to codziennie słuchając w aucie Eski czy Radia Zet, odpalając na Pudla czy Demotywatory, włączając Mam Talent czy inne gwiazdy na lodzie.
To produkt plastikowy i gówniany jak większość treści obecnej popkultury. Pozbawiony jakiegokolwiek przesłania miałki twór, który jest dodatkiem do bloku reklamowego. Im bardziej ten twór będzie kontrowersyjny, tym większy szum wygeneruje. Dostarczając kolejnych widzów. Przemysł rozrywkowy wykorzystuje to, generując nowych celebrytów według podobnego wzorca — byle głośniej, ostrzej i jeszcze bardziej prostacko…
I wiecie co? Nie chce mi się już na to narzekać. Staram się nie brać w tym wszystkim udziału, ale zaakceptowałem ten stan rzeczy. Hejtujecie Warsaw Shore? Poczekajcie na polskie edycje Licealnych ciąż, Nastoletnich matek czy Szkolnych tyranów…
[youtube_sc url=“http://www.youtube.com/watch?v=xLkD7V07f_E”]