Ostatnio w wewnątrzfirmowej korespondencji padło hasło, aby pewne kwestie pomiędzy działami developmentu i kreacji rozwiązać za pomocą bitwy na miny… W przeciwnych narożnikach spotkać się mieli szefowie odpowiedzialni za poszczególne działy, a do zbierania zakładów wytypowano mnie… Uzasadnienie? “Groszek przyjmuje zakłady o grube PLNy (ufam mu jeżeli chodzi o kasę — jeździ starym mercedresem i nosi się na sportowo)”…
Przytaczam, bo temat wymaga drobnej aktualizacji. Choć mam nadzieję, że na zmniejszenie zaufania fakt ów nie wpłynie, to przyszło nam się pożegnać z wysłużonym, 23-letnim Mietkiem. A przy okazji, w związku z przesiadką do nowego auta, stoczyliśmy batalię z ubezpieczycielami. I o tym w dzisiejszym poście.
Krótkie wprowadzenie
Przez ostatnich kilka lat z Karolą byliśmy współwłaścicielami dwóch różnych pojazdów. Naszego złomka oficjalnie współdzieliłem z moim tatą, a żona ma widniała w dowodzie rejestracyjnym auta, którym poruszał się jej tato (i którym przy okazji mieliśmy wypadek dzień przed naszym ślubem). Pierwszy z pojazdów ubezpieczaliśmy przez trzy lata w Interrisku, drugi — w Liberty Direct.
Ściągnęliśmy nowe auto z Niemiec. W minioną środę udało się zarejestrować na krakowskich blachach (tak, okazuje się że było to możliwe, mimo braku meldunku tutaj). W dowodzie rejestracyjny wylądowały trzy osoby — my + mój tato. W dniu rejestracji pojazdu zmuszeni byliśmy wykupić obowiązkowe OC. Zdecydowaliśmy się również na AC.
I tu zaczęły się jaja.
Akt 1: Liberty Direct
W Liberty, w którym ubezpieczany był zarejestrowany na Karolkę pojazd, wykupione było podstawowe OC i dodatkowo ubezpieczenie szyby.
W środę znajomi, z którymi mieliśmy spotkać się wieczorem w celu ogarnięcia polisy (nim poświęcony będzie akt trzeci) zasygnalizowali pewien problem. Po wprowadzeniu naszych danych do systemu, Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny zwracał informację, że przy Karoli widnieje informacja o zgłoszonej szkodzie na AC… Po szybkiej weryfikacji ustaliliśmy, że po pierwsze — Karolka nigdy nie miała wykupionego autocasco, po drugie — jedyną szkodą zgłaszaną do jej ubezpieczyciela była rozbita szyba… na którą miała wykupione osobne, specjalne ubezpieczenie…
Czaicie? Szkoda przy ubezpieczeniu, które nigdy nie było wykupione…
Telefon do Liberty wprowadził nas w jeszcze większe zdumienie. Otóż, okazuje się, że ubezpieczyciel ów wie doskonale, że wypłacał należność z tytułu ubezpieczonej osobno szyby, jednak ich praktyką jest zgłaszanie do UFG takich sytuacji jako szkoda na AC, mimo że nie ma to nic wspólnego z prawdą i chyba nie jest do końca legalne… W ich systemie widnieje informacja, że owa szkoda to szyba, więc w przypadku wykupienia ubezpieczenia u nich nie biorą tej informacji pod uwagę, ale w przypadku próby wykupienia polisy w innej firmie zaczynają się schody z dużo wyższymi składkami.
Za namową zaprzyjaźnionego agenta zaczęliśmy nękać Liberty Direct o wystawienie szczegółowego zaświadczenia. Pierwsze zaświadczenie potwierdziło tylko to, co zwracał system (i co usłyszeliśmy od konsultanta), czyli zarejestrowaną szkodę na AC. Po ponownej prośbie wystawienia rozszerzonego zaświadczenia otrzymaliśmy… ten sam papier. Właściwy dokument otrzymaliśmy kilkadziesiąt minut później, po pojawieniu się kilku dodatkowych siwych włosów i kilkunastu ponaglających telefonach. Udało się dopiero, gdy Karolka poprosiła stosującego spychologię (“koleżanka już przecież wysłała”, “koleżanka się tym zajmuje”) konsultanta o ponowne podanie danych osobowych. Załatwił sprawę w ciągu kilkudziesięciu sekund.
Później okazało się, że bez tego papieru za OC/AC zapłacili byśmy prawie 4,5 koła…
Akt 2: InterRisk
Z Mietka naszego korzystaliśmy prawie przez cztery lata. Przez większość tego czasu ubezpieczaliśmy go w InterRisku, z małą roczną przerwą na Concordię. Na wszystkich czterech polisach widnieją nazwiska obu właścicieli pojazdu (ja + tata). Gdy zajrzeliśmy do informacji zwracanych przez system, zobaczyliśmy totalną abstrakcję…
W dostępnej w UFG historii zarówno przy moich, jak i taty danych powinna widnieć adnotacja o wykupionej polisie w latach 2010–2011, 2012–2013 oraz 2013–2014. Poprawność tych danych miała ogromne znaczenie przy ustalaniu stawek polisy. Tymczasem system zwracał informację, że:
- 2010–2011 polisa wystawiona była wyłącznie na mnie
- 2012–2013 oraz 2013–2014 polisa wytawiona była wyłącznie na tatę.
Chwytam za słuchawkę i dzwonię na infolinię z prośbą o wystawienie zaświadczenia o historii ubezpieczenia. Dostaję informację, że owszem wystawią, ale dział zajmujący się takimi sprawami już nie pracuje (czynne 8–16), jutro jest Boże Ciało, więc zajmą się sprawą dopiero w piątek. Okej, rozumiem — wina moja, bo mogłem pomyślec o takim zaświadczeniu trochę wcześniej. Ale skoro hajs z mojej strony się zgadzał to miałem prawo oczekiwać, że i w dokumentacji zgadzać się wszystko będzie, co nie?!
A teraz wyobraźcie sobie minę agenta ubezpieczeniowego, który to wszystko próbuje ogarnąć… Auto musieliśmy ubezpieczyć danego dnia, temat udało się załatwić, ale z zastrzeżeniem by dostarczyć brakujące papiery.
Otrzymane w piątek na mejla zaświadczenia potwierdziły wspomniany wyżej burdel w systemie. Próbowałem wyjaśnić temat telefonicznie. Niestety po spędzeniu kilkudziesięciu minut z słuchawką w ręku okazało się, że upoważniony do tego jest tylko jeden człowiek i akurat postanowił sobie zrobić weekend trochę wcześniej. Numer do jego przełożonego dostałem po kolejnym kwadransie wiszenia na linii. Dokładnie trzy minuty przed końcem pracy działu. Niestety, po drugiej stronie nikt już nie zamierzał odebrać.
Swoją drogą małe ostrzeżenie — powstrzymujcie się od komentowania przebiegu rozmowy, gdy konsultant prosząc o pozostanie na linii wyłacza mikrofon. Okazuje się, że on to słyszy :)
Akt 3: Selectum
Jedynymi pozytywnymi bohaterami tej historii są agenci z krakowskiego biura Selectum. Najpierw przez cały dzień supportowali temat, potem przez trzy godziny próbowali z nami ogarnąć ten bałagan i ustalić najlepsze i najsensowniejsze OC/AC. Justynie i Piotrkowi z cudem udało się zapanować nad moimi emocjami, obejść wszystkie niedogodności, ale przede wszystkim zamknąć w terminie wymagane formalności.
W najbliższym czasie wracam do nich z tematem kolejnych ubezpieczeń. Polecam i pozdrawiam.
PS. Akt trzeci powstał spontanicznie i w ramach wdzięczności. Wpis nie jest sponsorowany :)