No i po majówce…
Dawno mnie tu nie było. Generalnie ostatnio codziennie padam na twarz. Związane jest to albo z pracą, albo z siłownią (o tym pewnie wkrótce), albo inną bieganiną, ale efekt jest jeden — po powrocie do domu odpływam. Dlatego weekendu majowego wyczekiwałem z niecierpliwością.
Plany zmieniały się praktycznie z dnia na dzień. Miała być Praga, miał być Cieszyn, miało być Zakopane… Skończyło się na pięciu mega intensywnych dniach spędzonych w Warszawie i rodzinnych stronach. I o tym w wielkim skrócie poniżej.