Lubię pomagać innym. Tym bardziej, jeśli pomoc sprowadza się do połączenia ze sobą dwóch osób, które mogą razem współpracować. Staram się być osobą otwartą, ale czasami trafiam na sytuacje tak absurdalne, że ręce mi opadają. Dla przykładu, dzisiaj w ciągu dnia…
Telefon
Do biura obsługi klienta firmy, w której pracuję, zadzwoniła kobieta prosząc o połączenie ze mną. Zaskoczyło mnie to, bo nie zdarza się to często. W zasadzie, przez ostatnie dwa miesiące była to druga rozmowa, którą przeprowadziłem przez telefon stacjonarny. Jednak sprawa, w której się ze mną tym razem kontaktowano wprowadziła mnie w niemałą konsternację…
Moja rozmówczyni poinformował mnie, że szuka kontaktu z firmą X, a konkretniej z jej pracownikiem Y. Firmę X, owszem — znałem. Jej pracownika Y niestety nie. Już wstęp zapowiadał, że dalej będzie ciekawie — ktoś postanowił skontaktować się ze mną za pomocą telefonu w moim miejscu pracy w sprawie nie dotyczącej zakresu moich obowiązków. Czyli z punktu widzenia mojego pracodawcy — w sprawie prywatnej. Rozbawiło mnie to, bo zdobycie numeru kontaktowego do mnie zajmuje mniej więcej tyle samo czasu co ustalenie telefonu do biura.
Dalej było jeszcze zabawniej: na pytanie skąd w ogóle pomysł na skontaktowanie się ze mną usłyszałem, że zostałem polecony przez “znajomą” (nie wiem czyją), jako osoba która będzie w stanie pomóc. Chwilę później dowiedziałem się, że moja rozmówczyni szukała numeru telefonu do firmy X, by skontaktować się z ich pracownikiem, by… złożyć mu ofertę pracy. W tym momencie wymiękłem — zanotowałem nazwisko i nazwę firmy na którą się rozmówca powołał, po czym przekierowałem dalszą konwersację na adres e‑mail.
Całość korespondencji zakończyłem praktycznie od razu, gdy okazało się, że nazwa firmy wpisana do Google’a nie zwraca żadnych sensownych wyników, a wiadomość zamiast z poczty firmowej została wysłana… ze skrzynki prywatnej.
Podsumowując:
Ktoś kogo zupełnie nie znam, przedstawiając się jako reprezentant firmy, której nie da się wygooglować powołując się na jakiegoś “znajomego” próbował wyciągnąć ode mnie kontakt do nieznanej mi osoby bazując na otrzymanej od kogoś informacji, że prawdopodobnie znam daną firmę.
To nie tak, że nie byłbym w stanie tej pani pomóc. Wystarczyło się zabrać za to troszkę inaczej.
Szanuję Wasz czas
Zazwyczaj, gdy mam jakąś sprawę do załatwienia, czyli najczęściej potrzebuję zgromadzić jakieś informacje, staram się trzymać trzech zasad.
1) Wybieram właściwą formę komunikacji
Jeśli temat wymaga rozmowy telefonicznej i dotyczy tematów zawodowych — dzwonię między 11. a 16. Pozwalam w ten sposób wypić poranną kawę i nadrobić mejlowe zaległości oraz nie przeszkadzam w dopinaniu spraw przed wyjściem do domu.
Jeśli muszę użyć telefonu w celach prywatnych — dzwonię po 18., nie przeszkadzając w pracy w ciągu dnia i dając możliwość osobie, do której mam sprawę, spokojnie dotrzeć do domu.
Jeśli do załatwienia sprawy wystarcza krótka rozmowa za pomocą komunikatora (a tak bywa najczęściej), wrzucam temat do wiadomości facebookowej, dając możliwość odpowiedzi w dogodym momencie.
2) Wysyłam brief
Nic mnie tak nie wytrąca z równowagi, jak wiadomość “Siema, jesteś?” otrzymana od osoby, z którą nie utrzymuję bliskich kontaktów. Najczęściej po wysłaniu takiej wiadomości następuje oczekiwanie na reakcję z mojej strony. Zwyczajowo staram się je przeciągnąć najdłużej jak się da — im rzadziej się kontaktujemy, tym na reakcję poczekasz dłużej. Sorry, Winnetou.
Szanuję czas osoby, do której mam sprawę, dlatego staram się zajawić lub w całości przedstawić sprawę, w której się kontaktuję. Tak, by osoba do której piszę, w dowolnym momencie mogła zacząć odpowiadać.
3) Zostawiam furtkę
Jeżeli ze swoimi problemami uderzam do osoby, z którą konwersuję rzadko, zawsze staram się zostawić jakąś furtkę. Mam świadomość, że bywają informacje, którymi mój rozmówca może nie chcieć się dzielić. Dlatego zawsze staram się formułować swoje pytania tak, by informator nie odczuwał zbędnej presji i w każdej chwili mógł powiedzieć: “pomidor”.
Lubię pomagać innym
Jeżeli będę w stanie w jakiś sposób pomóc również Tobie, służę pomocą. Błagam tylko: postaraj się choć trochę mnie zainteresować. Lub przynajmniej — nie zniechęcaj mnie do siebie.