Lista jest jak najbardziej subiektywna i w dużej mierze stworzona na podstawie własnych doświadczeń. Nie musisz się z nią zgadzać, ale możesz ją uzupełnić o swój komentarz. Zapraszam.
Internet
Czasem w gronie znajomych wspominamy z rozrzewieniem wstukiwanie w ustawieniach połączenia numeru 0202122, wsłuchiwanie się w zgrzyty nawiązującego połączenie z internetem modemu oraz zarwane na surfowaniu po hiperświecie nocki.
Owo zarywanie nocek wynikało z trzech podstawowych powodów. Po pierwsze — koszt korzystania z łącza po 22 był dużo niższy.. Po drugie — prawdopodobieństwo zerwania połączenia w wyniku podniesienia słuchawki telefonu przez jednego z domowników było bliskie zeru. Po trzecie — ładowanie stron trwało wieki.
Kilkanaście lat później jesteśmy w zupełnie innym miejscu. Większość z naszych codziennych aktywności związanych jest z internetem. Wykorzystujemy go do pracy, utrzymywania relacji z bliskimi (i dalszymi) oraz do rozrywki. I szczerze mówiąc gdybym miał wymienić rzeczy, które doprowadzają mnie do szału, to na szczycie tej krótkiej liście znalazłby się wolny internet.
Dlatego wolę płacić te dodatkowe 20 złotych miesięcznie więcej. Dla świętego spokoju
Maszynka do golenia
Pijąc piwko w jednej z krakowskich piwnic podsłuchałem wypowiedź siedzącej przy stoliku obok niewiasty. Nieco bełkocząc, rzuciła w kierunku swojego współtowarzysza pijackiej niedoli stwierdzenie:
Ty jesteś facetem! Ty się nie musisz golić…
Wait, WHUUUUT?
Z wielką chęcią wziąłbym kiedyś udział w akcji o kryptonimie movember lub raz do roku wystawiałbym swoją brodę na jakiejś charytatywnej aukcji (jak Marcin dla WOŚP). Niestety, jestem jednym z tych, którzy zamiast ustawić się w kolejce po bujny zarost, ewidentnie stali gdzie indziej.
W związku z tym, od czasu do czasu muszę sięgnąć po maszynkę. Elektryczne wynalazki niestety nie sprawdzają się w moim przypadku zbyt dobrze. Jednorazowe maszynki omijam szerokim łukiem. Jeśli już mam wykonywać tą znielubianą czynność, to chociaż niech sprzęt z którego korzystam robi to dobrze.
Whisky
Kto nie lubi rudej na myszach?
Pijam rzadko. Kiedyś tylko z colą, dziś różnie — w zależności od sytuacji, ale głównie z lodem.
Był czas, gdy sięgałem po dostępnego za niewielką kasę w Lidlu Western Golda. Przestałem, gdy jednego wieczoru zestawiłem go ze smakiem czarnego Wędrowniczka. Od tego czasu lidlowe złoto ma dla mnie smak paliwa rakietowego.
Nie jestem jeszcze degustatorem i znawcą tematu. Daleko mi do rozpoznawania w smaku pełnoletniej whisky od tej sześć lat młodszej. Ale skoro pijam ją tak rzadko i dla przyjemności, wolę sięgać po te nieco bardziej wyszukane trunki.
Sushi
W zasadzie cały akapit poświęcony whisky mógłbym powtórzyć i w tym przypadku.
Jadam bardzo sporadycznie i wiąże się to zazwyczaj z jakąś celebracją, ale jeśli zabierać się za coś, to tylko porządnie. Hipermarketowe suszaki mają z japońską potrawą tyle wspólnego co adidasy z adabibasami…
Alternatywą dla drogich sushi barów pozostaje ogarnięcie tematu samemu, w domowych warunkach. Nie podjąłem się jeszcze nigdy tego wyzwania, choć przekładam je z miesiąca na miesiąc.
Swoją drogą, w Małopolsce (Kraków i Zakopane) polecam Koji, gdzie serwują fenomenalne sushi na ciepło.
Wizytówki
Heh, a ja znowu o tym :)
Temat zasadniczo wyczerpałem w dedykowanym temu zagadnieniu wpisie.
Jeśli decydujesz się na wykonanie wizytówek to oznacza, że ważne jest dla Ciebie nawiązywanie relacji. Jeśli ważne jest nawiązywanie relacji, ważne powinno być również wrażenie jakie zostawiasz po pierwszym spotkaniu. Liczyć się powinien nie tylko wygląd czy to co masz do powiedzenia, ale też to, co Twój rozmówca zabierze do domu.
Wychodzę z założenia, że wizytówka powinna wywoływać po jej wymianie „efekt WOW” oraz być łatwą do wyszukania pośród sterty innych blankiecików. Wyróżnij się lub giń.
Tatuaże
Jedyny punkt, którego nie jestem w stanie opisać bazując na własnych doświadczeniach. Jeszcze.
Od dawna wiedziałem, że chcę. Długo myślałem co i gdzie chcę. Teraz jestem na etapie wyboru jak i przez kogo…
Jedno jest pewne — decyduję się na coś, co będzie mi towarzyszyć do końca życia. Dlatego wolę oddać się pod igłę specjaliście i trafić kiedyś tutaj zamiast na tę stronę.
Zadałem to samo pytanie Karoli…
Zbierając się do napisania tego tekstu, zapytałem Karolki na czym jej zdaniem nie warto oszczędzać. Odpowiedziała natychmiast: na uszczęśliwianiu żony.
I ja się z tym zgodzę. I ja to szanuję.