fbpx
Przejdź do treści

Rozliczam się z 2021

Mógłbym stwierdz­ić, że całkiem niezły to był rok. Gdy­by nie fakt, że mam na jego tem­at zgoła inne odczucia.

Wyszło

Patrząc z boku, mógłbym stwierdz­ić, że całkiem niezły to był rok. 

Fakt wart zaz­naczenia — prak­ty­cznie wszys­tkie wymienione poniżej akty­wnoś­ci real­i­zowałem w wol­nym cza­sie — wiec­zo­ra­mi lub w trak­cie urlopu. Równole­gle z tym wszys­tkim wiodę — przede wszys­tkim — żyćko eta­towego FMail­er­sa, wspier­a­jąc Fresh­Maila w bieżą­cych wyzwa­ni­ach i rozwoju.

Ale poza tym udało się zre­al­i­zować kil­ka innych projektów.

W obszarze zawodowym

  • współt­worzyłem dwa duże mod­uły lekcji wideo we współpra­cy z dużą marką, 
  • współprowadz­iłem dwie edy­c­je warsz­tatów dla pro­gramistów z obszaru umiejęt­noś­ci miękkich, 
  • współprowadz­iłem zaję­cia na pody­plomów­ce AGH,
  • naw­iąza­łem stałą współpracę konsultingową, 
  • wys­tąpiłem na głównej sce­nie Inter­net Bety.

Twór­c­zo

Efekt tego ostat­niego pro­jek­tu prezen­tu­je się tak:

Pry­wat­nie

  • dwa razy byłem nad morzem, w tym — podob­nie jak w 2020 — na jesieni spędz­iłem tam miesiąc
  • postaw­iłem na półce całą masę zac­nych winyli i kil­ka kompaktów 
  • właśnie stuknął mi dru­gi rok bez alkoholu
  • na koniec przeprowadzil­iśmy się na wieś

Otchłań

2020 pod­sumowałem z uśmiechem na gębie. W filmie pod­sumowu­ją­cym tamte dwanaś­cie miesię­cy wspom­i­nałem jak cud­own­ie było siedzieć w domu, zbliżyć się do Karoli, czy­tać książ­ki i rozwi­jać się. Mało tego — wys­tąpiłem w nim w koszulce… “emanu­ję optymizmem”.

Sęk w tym, że dopiero na przełomie roku zacząłem odczuwać, jak bard­zo ten 2020 dojechał mnie psychicznie…

Izo­lac­ja, odosob­nie­nie, kon­tak­ty inter­per­son­alne z żywy­mi ludź­mi ogranic­zone do min­i­mum. Brak możli­woś­ci uczest­niczenia w kon­cer­tach czy siedzenia w kna­j­pach. Brak możli­woś­ci podróżowania. 

To nawy­ki z 2020, w których trwałem w 2021. 

Oczy­wiś­cie — w 2021 to był mój wybór. Wokół wielu z moich zna­jomych podróżowało, bywało na kon­cer­tach czy fes­ti­walach. Ja — czu­jąc wokół zagroże­nie wiado­mo-czym lub też… po pros­tu przyzwycza­ja­jąc się do bycia odlud­kiem — wciąż zachowywałem dystans.

Do tego dodać muszę pewną błęd­nie pod­jętą decyzję kilka­naś­cie miesię­cy temu, w której — z różnych przy­czyn — trwałem prak­ty­cznie do połowy min­ionego roku kalen­dar­zowego. I to wszys­tko spowodowało, że w pier­wszym kwartale zeszłego roku psy­chicznie wyje­bałem się na ryj. 

Wypale­nie zawodowe, które dodatkowo pod­krę­ciło syn­drom oszusta. 

Ciągłe poczu­cie, że nie powin­no mnie tu być. Że to niemożli­we, żebym był w stanie to oga­r­nąć. Dać z siebie odpowied­nią wartość. Pro­jek­ty docią­gałem na ostat­ni moment, częs­to na ostat­niej prostej zary­wa­jąc noce. I nawet jeśli zbier­ałem pozy­ty­wne recen­z­je na tem­at swo­jej pra­cy (co w sum­ie następowało częś­ciej, niż ten feed­back negaty­wny), to i tak funkcjonowałem w przeko­na­niu, że… mogłem lepiej. 

Żyłem trochę w dwóch równoległych wszechświat­ach. Za dnia dopinałem tem­aty, stara­jąc się przy tym uśmiechać i być w miarę pozy­ty­wnym ziomeczkiem. A wiec­zo­ra­mi zapadałem się w niemoc, która przykuwała mnie do kanapy i odbier­ała chę­ci do robi­enia czegokolwiek.

Kiedyś tępiłbym te syg­nały przy pomo­cy alko­holu, ale dwa lata temu ode­brałem sobie to “lekarst­wo”. (Owszem, to już dwa równe lata bez pro­cen­tów!). Im bardziej się nakrę­całem tą niemocą, tym bardziej w niej tkwiłem. 

Z tej całej spi­rali wyr­wałem się, gdy ktoś w końcu dostrzegł, że zgasłem. Bo nawet jeśli wydawało mi się, że “dowożę”, a nawet że “dowożę z uśmiechem”, to okaza­ło się, że z zewnątrz wcale tak to do koń­ca nie wyglą­dało. Zaczęliśmy roz­maw­iać, zaczęliśmy szukać wyjś­cia awaryjnego z tej sytu­acji, w której się zna­j­dowałem. I choć jeszcze kil­ka chwil wcześniej wyjś­cie z tej sytu­acji wydawało mi się mega trudne, dzię­ki kilku ruchom sprawy zaczęły się prostować.

I co dalej?

Mam świado­mość, że 2021 w kilku ważnych obszarach zostaw­iam za sobą pożogę. Że kil­ka osób total­nie zaw­iodłem. To coś, co będę starał się ter­az odbu­dowywać. Ale — to co dla mnie jest ważne — będę odbu­dowywać, robiąc to, w czym — wyda­je mi się, że jestem najlep­szy. A napewno — jestem lep­szy, niż w tym, co robiłem rok temu.

W pier­wszy kwartał 2022 wjeżdżam dosyć wyboistą drogą. Przede mną sporo wyzwań. Ale dzię­ki ruchom wyko­nanym jeszcze w 2021 czu­ję, że zami­ast siedzieć na tyl­nim siedze­niu — trzy­mam kierownicę. 

Ale to nie jest tak, że ja z tej mojej czarnej dzi­ury się wydostałem. To nie jest tak, że ja te moje demo­ny wypędz­iłem. Jestem na początku jakiegoś pro­ce­su układa­nia sobie siebie. Gdzie mnie to doprowadzi? Nie wiem. 

Ale mam nadzieję, że nabiorę trochę więcej odwa­gi, wiary w siebie i poczu­cia włas­nej wartoś­ci.
Czego sobie i Państ­wu w 2022 roku życzę.

Post scriptum

Mam takie poczu­cie, że w tym tekś­cie mówię trochę dużo, równocześnie… nie zagłębi­a­jąc się jakoś wyjątkowo w szczegóły. Bo to nie ten etap, to nie ten moment. Daj­cie mi przestrzeń, na to, żeby się poz­bier­ać, poukładać różne kwest­ie w głowie, poskładać się kawałek po kawałku. Znamy się nie od dziś — w końcu z siebie wyrzucę więcej ;)

Ale chci­ałbym Was zachę­cić do grzeb­nię­cia sobie w głąb siebie. Zada­j­cie sami sobie pytanie “cześć, co sły­chać? wszys­tko wpor­zo?”. I jeśli wpor­zo — to trwa­j­cie w tym. Ale jeśli czu­je­cie, że coś Was uwiera, gnębi czy ciąg­nie w dół — pogada­j­cie o tym z kimś. Z zau­fanym, bliskim człowiekiem. Albo specjalistą.