fbpx
Przejdź do treści

Rewind #21: gitary zagraniczne

Sam się sobie dzi­wię, że za tem­at cięż­kich gitar zabier­am się dopiero ter­az. Zaczy­namy zagraniczny­mi artys­ta­mi. Ostrzegam: kon­tent premium!

Dzisiejszy odcinek poświę­cam tak na prawdę pię­ciu pły­tom. Bo albumy, z których pochodzą dzisiejsze numery są tak dobre, że nie potrafię słuchać ich wyrywkowo.

Spo­jler: zaskaku­ją­co pomi­jam w tym zestaw­ie­niu Rage Against The Machine. Co praw­da ostat­nio pisałem, że każ­da okaz­ja do wrzuce­nia ich numeru jest dobra. Ale po pier­wsze — miałem prob­lem z wyborem tego jed­nego numeru, po drugie — tyle razy pisałem już tutaj o mojej fas­cy­nacji nimi, że brak w tym zestaw­ie­niu powin­niś­cie mi wybaczyć. Będą kole­jne okazje :)

Zaczy­namy Limp Bizk­it i ich “Sig­nif­i­cant oth­er”. Ciekawe, że mimo ogrom­nej miłoś­ci dla Durs­ta i zało­gi, żaden inny album nie przy­padł mi do gus­tu tak bard­zo jak ich dru­gi studyjny krążek. Zawsze lubiłem klip do “Break Stuff”. Prosty patent, ale zaskaku­ją­co dużo muzy­cznych goś­ci, między inny­mi Dr. Dre, Snoop, Eminem czy Jonathan z Kor­na. Nie załączam klipu tutaj, bo po pier­wsze — kanał Vevo ma śmiesznie ocen­zurowaną wer­sję, a po drugie — dużo słab­szej jakoś­ci. Jak chce­cie, to sprawdź­cie go sobie osob­no — tutaj.

Sko­ro już Korn został wywołany do tabl­i­cy… Pod dwó­jeczką zna­jdziecie utwór z fenom­e­nal­nego albu­mu “Fol­low the leader”. To również jedyny krążek z dysko­grafii zespołu, który słucham od des­ki do des­ki. Strasznie lubię okład­kę tej pły­ty. I między inny­mi dlat­ego padło właśnie na tenże numer. Bo klip opowia­da his­torię, której frag­ment w tejże poligrafii wykorzystano.

Morn­ing view” na kase­cie kupiłem całkowicie przez przy­padek. I osza­lałem na punkcie tego mate­ri­ału. I była to w zasadzie chy­ba mój pier­wszy kon­takt z rock­ową kapelą, która w swoim składzie ma skreczu­jącego didże­ja, a przy okazji wokalista nie jest raperem.

Zaskaku­jące jest, że Dog Eat Doga poz­nałem dopiero dzię­ki sin­glom z “Play Games”, a konkret­niej — najpierw za spra­wom “Rock­y’ego”, a chwilę później “Isms”. Ale to “All boro kings” zostało ze mną do dziś. Pod czwóreczką zaparkowałem ofic­jal­ny remiks “No fronts” (który miałem na kase­cie). Bo jest zde­cy­dowanie mniej eksploa­towany niż ory­gi­nal­na wersja.

Kończymy zespołem, który w 2k17 będzie moż­na usłyszeć w Krakowie (yay!). Oczy­wiś­cie wybór padł na najbardziej oczy­wisty numer. Ale nic nie poradzę, że mam do niego najwięk­szą słabość z całego “Tox­i­c­i­ty”.

Daj­cie znać jak mi poszło, okej?