fbpx
Przejdź do treści

Regularność, systematyczność, powtarzalność

Ten sam sce­nar­iusz co zawsze. Pode­j­mu­ję decyzję by ruszyć z pro­jek­tem. W tym konkret­nym przy­pad­ku — by napisać 30 tek­stów w 30 dni. Jestem pod dobrą opieką, mam grupę wspar­cia i — co w tym przy­pad­ku jest sprawą kluc­zową — codzi­en­nie rano świeżut­ki tem­at w ramach inspiracji…

Ruszam więc z zapałem stu­den­ta pier­wszego roku. Wiecie — tego, co po pier­wszym tygod­niu zajęć mówi sobie, że “fajne te wykłady i nie zamierzam opuś­cić ani jed­nego!”. Nie wiedząc jeszcze, że piwo w mieszczącej się nieopo­dal spelunce szum­nie zwanej “klubem stu­denckim” wydawane za dwa ziko między 12 a 14 w ramach “godzin szczęś­cia” smaku­je najlepiej. W sum­ie to naj­taniej. Ale tego też jeszcze ów stu­dent nie wie. Że “naj­taniej” to najbardziej wyk­wint­ny smak najbliższych lat.

Ale, ale… to nie tekst opowiada­ją­cy o tym, dlaczego moja edukac­ja na politech­nice trwała tylko rok (whooop­sie!). To tekst o mojej sys­tem­aty­cznoś­ci! Więc może o tej polibudzie jed­nak trochę też?

<Tu autor tek­stu kar­ci się w myślach, wyobraża­jąc sobie czytel­ni­ka total­nie zagu­bionego w tym tekś­cie (Czytel­niku! Daj mi znać w komen­tarzu czy tak było!).

I wymierza­jąc sobie spek­taku­larnego liś­cia, przekierowu­je nar­rację do punk­tu wyjś­cia. Czyli braku sys­tem­aty­cznoś­ci przed­staw­ionego na przykładzie kur­su “Pisz odważnie”>

Ruszam więc z zapałem (wiecie już jak dużym). Niczym Mes “biorę dłu­gopis i przeglą­dam kartek stertę, zna­j­du­ję czys­tą pośród nich” i zaczy­nam spisy­wać ten stru­mień świado­moś­ci. Dzień po dniu zapisu­ję kole­jne strony notat­ni­ka (z ta stertą kartek to jed­nak blef). 

Dłu­gopis kreśli kole­jne hierogli­fy, które odczy­tać będę w stanie tylko ja, grafolog i pewnie jak­iś ped­a­gog naucza­nia początkowego. (Jak­iś czas temu dowiedzi­ałem się, że nauczy­ciele pod­stawówek mają taką biegłość w odczy­ty­wa­niu dzieł kreślonych kurzym pazurem, że spoko­jnie mogą brać free­lance w wydziale śledczym).

<Po poko­ju rozniósł się nie­siony głośnym echem dźwięk kole­jnego plaskacza>

Jest późno, piszę” — jak Eldo­ka. Dzień po dniu wyrzu­cam z siebie kole­jne tek­sty. I dobra pas­sa kończy się po czterech dni­ach. Pretek­stem zawsze jest jakaś bła­host­ka. Bo migrena. Bo sąsi­ad dzi­urę wier­ci w ścian­ie. Bo śro­da. Albo “bo mam już na ten dzień zaplanowany inny, gotowy tekst”. 

W całej swo­jej “twór­czej” his­torii mam wiele takich pro­jek­tów. Jeden z najpop­u­larniejszych tu for­matów — “Piątecz­ka”, którą powołałem do życia w 2015 z początku pojaw­iała się reg­u­larnie co piątek. Obec­nie jej cyk­liczność sprowadza się do jed­nego odcin­ka na… rok. Zapału na tworze­nie kuli­narnego kon­tentu pod marką Degus­tac­je Groszków wystar­czyło na dziesięć tek­stów. Vlo­gowy for­mat “Uszanowanko” wypal­ił się po dziewię­ciu odcinkach. A jego następ­ca, czyli “Niecodzi­en­ność” — po sied­miu. Za sukces mógłbym uznać real­i­zowany w 2020 pro­jekt “Uszanowanko Insta­gram Live” w ramach którego w ciągu pół roku przeprowadz­iłem dwanaś­cie super rozmów. Gdy­by nie fakt, że pięć odcinków wciąż czeka na publikację.

Gdzieś w okoli­cach 2018 zacząłem trochę nad tym prob­le­mem z sys­tem­aty­cznoś­cią pra­cow­ać. W ramach poz­nawa­nia swoich moc­nych stron dowiedzi­ałem się, że wpływ na dzi­ałanie w ten sposób może mieć połącze­nie dwóch “tal­en­tów”, a konkret­niej: odkry­w­c­zość i elasty­czność. Ten pier­wszy oznacza, że nie mam więk­szych prob­lemów z wymyślaniem nowych rzeczy do robi­enia. A dru­gi powodu­je, że z ogrom­ną łat­woś­cią przełączam myśle­nie między kole­jnym pro­jek­ta­mi. Efekt? Codzi­en­nie zabier­am się za real­iza­cję nowego pomysłu, poprzed­nio real­i­zowany odkłada­jąc do szuflady.

Z pomocą przyszedł Dominik, który pomógł mi wdrożyć narzędzia pozwala­jące nieco te dwie moce ujarzmić. Moglibyś­cie ter­az zapy­tać jak mi idzie z wyko­rzysty­waniem tych narzędzi, ale jeśli już całkowicie pogublil­iś­cie się w tym, o czym jest ten tekst, to tylko przy­pom­nę, że rozpraw­iam się tu z moją sys­tem­aty­cznoś­cią. A w zasadzie — z jej brakiem.

W 2020 zacząłem korzys­tać z aplikacji Streaks, która wspiera budowanie nawyków poprzez możli­wość codzi­en­nego odz­nacza­nia wyko­nanego powtórzenia jakiejś czyn­noś­ci. Dzię­ki niej dbałem o to, by codzi­en­nie wyp­ić pół­to­ra litra wody, zro­bić co najm­niej jed­ną pomp­kę, czy­tać książkę przez 10 min­ut czy nagrać jed­ną sekundę z życia w formie wideo. I dopiero w trak­cie nagry­wa­nia mate­ri­ału, w którym rozliczam się z zakońc­zonym właśnie rok­iem zrozu­mi­ałem, że nawy­ki te może i były marnej jakoś­ci, ale w grun­cie rzeczy nie chodz­iło mi wcale o te pomp­ki, nawad­ni­an­ie czy sekundy z życia (choć trochę jed­nak chodz­iło), ale przede wszys­tkim o sam fakt pow­tarza­nia danej czyn­noś­ci codzi­en­nie. Poprzez budowanie mało znaczą­cych nawyków, budowałem tak naprawdę nawyk systematyczności.

I wiecie co mnie dziś najbardziej wkur­wia? Że o tym wszys­tkim, co udało mi się przez rok zbu­dować, zapom­ni­ałem… 31 grud­nia. I po czterech dni­ach sys­tem­aty­cznego pisa­nia nas­tała kilkud­niowa przerwa. 

W całej tej złoś­ci na siebie mógłbym rzu­cić tu kilko­ma “bo ja zawsze”, ale nie o wymów­ki tu chodz, a o reflek­sję. Zawodowo z wielką łat­woś­cią przy­chodzi mi mówie­nie i dban­ie o trans­par­ent­ność, inspekcję i adap­tację. A w przy­pad­ku włas­nych, twór­czych pro­jek­tów nie jest to już tak oczywiste…

Więc cały ten tekst proszę potrak­tować jako moją for­mę trans­par­ent­noś­ci i “wyz­nanie słaboś­ci”. W trak­cie inspekcji doszedłem do wniosku, że prz­er­wa w sys­tem­aty­cznym pisa­niu spowodowana może być tym, że nie wydzieliłem dla pisa­nia odpowied­niej przestrzeni w moim planie dnia. 

Wnioskiem może za tem być, by wygospo­darować w kalen­darzu codzi­en­nie, najlepiej o stałej porze, miejsce na tworze­nie kole­jnych tekstów. 

Pozostała więc adap­tac­ja. Czyli wcie­le­nie tego wniosku w życie.

Czy się uda? Czas pokaże.