Panta rhei. Wszystko płynie.
Od dziewiątej do siedemnastej. Od poniedziałku do piątku. Od Sztosów do Piąteczek. Potem dwa dni luziku i znów pętla.
Latka lecą. Siwe włosy przybywają. Życie, życie jest nowelą…
Mała stabilizacja
- Siemanko, dawno nie gadaliśmy. Co tam, jak tam? Co słychać?
- Trochę zasuwam, trochę luzuję. Dorosłe życie w trybie easy’ livin.
Czasem potrzebuję zostać w biurze po godzinach. Nie z przymusu. Bo chcę. Czasem muszę zmusić się do spaceru z kundlem, choć sakramencko nie mam na to ochoty. Mam stałą pracę, żonę i psa. Mam zobowiązania, terminy i stresy. Przybywa mi siwych włosów, przybywają mi kilogramy, pojawiają się zmarszczki. Ale, ale…
Jedyną rutyną, z którą nie walczę to ta poranna. Tylko dzięki w miarę zaplanowanej pierwszej godzinie dnia jestem w stanie w miarę punktualnie usiąść przy pracowym biurku ze świeżo zaparzoną kawą w kubku.
Długotrwałe działanie według ściśle określonego algorytmu wpędza mnie w marazm i początki depresji. Dlatego, gdy tylko złapię się na powtarzaniu schematu łóżko — auto — biurko — auto — łóżko wymierzam sobie soczystego i orzeźwiającego plaskacza. Zazwyczaj wystarcza do przebudzenia.
Raz wystawa w opuszczonej szkole, innym razem miejski szwędacz uliczkami Starego Miasta. Raz planowany na spontanie wyjazd do stolicy pobliskiego kraju, innym razem wyjazd pod miasto. Innym razem zupełnie na odwrót — kapcie, koc, browar i Top Model. Bo mogę.
Preferuję życie w stylu YOLO. Ale na swoich zasadach. Nie idę pod prąd, nie płynę z głównym nurtem.
Więcej ruchów
Cytując klasyka: strumień życia zmiennie płynie ścigając się z czasem. Podpierając się innym — chodzi o to, żeby było miło, chociaż nie każdy o tym wie. Zadaj sobie pytanie: kiedy ostatni raz byłem w galerii? Kiedy ostatni raz miałem kontakt ze sztuką? Kiedy ostatni raz spacerowałem bez konkretnego celu, ot — dla przyjemności?
Jeśli na tak postawione pytania odpowiesz: całkiem niedawno, to przybijam Ci piątkę. Niektórzy mogą odpowiedzieć: nie mam czasu. A ja się spytam: czyżby?
Jak tam Twoje em jak miłość? Oczywiście stosuję to jako oksymoron. Zastąpić je możesz dowolnym pochłaniaczem czasu, który sprawia, że jesteśmy tak bardzo przewidywalni. Zapamiętaj: Y‑O-L‑O.
I znów, odwołując się do klasyków: więcej ruchów, a mniej pierdolenia.
*Ale, ale…
Po lekturze powyższego tekstu wielu z Was zadać może sobie pytanie pod nosem: Ale, ale, co ten Aksiu za farmazony wciska? Nie, nie zostanę kołczem. Testuję nową formę walki z brakiem weny. Otwieram słownik i wybieram losowe słowo, które będzie motywem przewodnim tekstu. Szczęśliwie pierwszy strzał — zamiast na jakieś “ekskrementy”, “eksplikacje” czy “eutymie” — padł na “przemijanie”.
Co następne? Nie wiem. Czas pokaże.
Możecie też coś zaproponować od siebie. Standardowo — nie obiecuję, że skorzystam. Ale może skorzystam. No to cześć.