“Forks over knives” to dokument, na którego zapowiedź natknąłem się w trakcie poszukiwań ciekawych filmów o tematyce kulinarnej i żywieniowej.
Szukałem go bardzo długo. Jeszcze w czasach, gdy w Złotych Łukach zamawiałem powiększony zestaw z bułką z dwoma kotletami, a po przyjściu do domu robiłem jajecznicę na boczku i tosty z poczwórną ilością sera.
Znalazłem go w momencie, gdy z fastfoodów zrezygnowałem całkowicie, po ser, jajka czy mleko nie sięgałem od kilku tygodni… i tylko mięso od czasu do czasu dziabnę…
Mój wegański eksperyment
We wrześniu rozpocząłem eksperyment, o którym przeczytać możecie w poprzednim wpisie. Najwyższy czas go podsumować, co postaram się uczynić już wkrótce.
Wniosek jest jeden: coś, co z początku miało być pewnego rodzaju doświadczeniem z jasno określony termin zakończenia, po mału zmienia się w coś więcej.
Obiecałem sobie, że nie będę nawracał. Że nie będę trąbił o tym, jak mi z tym wszystkim dobrze i że każdy mięsarianin kroczy drogą ku zatraceniu. Że nie będę jednym z tych wege kaznodziejów.
Robię to dla siebie. Ot, co.
Widelce ponad noże
“Forks over knives” to opowieść o weganizmie pokazana w… analityczny sposób. Nie odwołuje się do drastycznych obrazów ukazujących cierpienie kur w przepełnionych klatkach, pełnych przerażenia krowich oczu na chwilę przed ubojem czy ociekających krwią świńskich połówek wiszących na haku.
To opowieść o dwóch lekarzach, którzy na podstawie swoich obserwacji i długoletnich badań doszli do wniosku, że najmniej chorób serca, nowotworów czy cukrzycy występuje wśród populacji, w których dietach dominują warzywa zamiast produktów zwierzęco pochodnych.
Warto zaznaczyć, że doszli oni do powyższych wniosków na podstawie zupełnie niezależnych od siebie badań.
Ten film jest jak “Super Size Me”. Jedni stwierdzą manipulację faktami, inni uznają go za ostateczną oręż w walce o własne racje. Tak czy inaczej — warto obejrzeć.