fbpx
Przejdź do treści

Podaj popkorn: Iluzja 2

Ekipa Jeźdźców powraca, by wyciąć kil­ka nowych nieprzewidy­wal­nych trików.

Ale czy warto wybrać się na ich nowe przy­gody do kina?

Iluzji część pierwsza

Próbowałem zabrać się do pier­wszej częś­ci “Iluzji” chwilę po jej pre­mierze. Po obe­jrze­niu 15–20 min­ut doszedłem do wniosku, że mam do czynienia ze strasznym gniotem. I wyłączyłem.

Nie wiem czy oglą­dałem go wów­czas w gorączce, czy też pod wpły­wem pro­cen­tów, ale gdy kil­ka tygod­ni temu trafiłem na niego ponown­ie — nie mogłem oder­wać oczu od ekranu.

Bo “Iluz­ja” to świet­nie poprowad­zona his­to­ria. To opowieść o grupie sza­lonych iluzjon­istów, którzy — niczym współcześni Robin Hoodowie — w spek­taku­larny sposób odbier­a­ją bogac­zom ich majątek i odd­a­ją go tym, którzy zasługu­ją na więcej. Oczy­wiś­cie pojaw­ia się równoległy wątek służb porząd­kowych, które za wszelką cenę próbu­ją ich pow­strzy­mać. Jest i nieusta­jące pode­jrze­nie, że gdzieś w orga­ni­za­cji ści­ga­jącej złoczyńców musi być wty­cz­ka — ktoś, kto współpracu­je z okrada­ją­cy­mi ban­ki “bandy­ta­mi” sabo­tu­jąc prace policji i FBI. Nie braku­je również tajem­niczej orga­ni­za­cji, do której prag­ną wstąpić główni bohaterowie, a cała fabuła opiera się na pro­ce­sie rekru­tacji. Wszys­tko, czego potrze­bu­je dobry kryminał.

Akc­ja prowad­zona jest w sposób dość nieprzewidy­wal­ny, co chwila zmieni­a­jąc rytm i zaskaku­jąc nowy­mi intryga­mi. Co ważne — rzad­ko zdarza mi się trafi­ać na filmy, w których dosta­ję pstrycz­ka w nos za każdym razem, gdy pomyślę: “no, ter­az to już na pewno wiem jak to się skończy”.

I wszys­tko było­by pięknie, gdy­by nie fakt… że pojaw­iła się część druga.

Po co część druga?

Część dru­ga w dużej mierze opar­ta jest na moty­wie… zemsty.

Powraca­ją postaci, które rzeko­mo miały nie żyć. Powraca­ją wąt­ki, które wydawało­by się, że zostały już zamknięte. Ale przede wszys­tkim niemal każdy chce się mścić na każdym.

Tylko… coś mi tutaj nie zagrało.

Zami­ana jed­nej z głównych bohaterek odby­wa się na zasadzie: ot, pstryk — jest nowa postać. Akc­ja przyspiesza i trzy­ma w nerwach wraz z kole­jny­mi sceniczny­mi gaga­mi w wyko­na­niu iluzjon­istów, by za po chwili całkowicie zwol­nić i dać bohaterom przez kole­jne min­u­ty prowadz­ić miałkie dyskus­je. Ale nieste­ty — kon­tynu­ac­ja przygód iluzjon­istów jest dużo bardziej przewidy­wal­na. Nie było fatal­nie — kil­ka razy pod nosem rzu­ciłem: “o kur­cze, tego się nie spodziewałem”. Ale jed­nak nie zaskaku­je, aż tak bard­zo jak jej poprzednik.

Na pochwały zasługu­je zde­cy­dowanie obsa­da. Eisen­berg, Har­rel­son, Ruf­fa­lo czy Free­man zagrali równie dobrze, jak w częś­ci pier­wszej. Ale szczegól­nie wyróżnić trze­ba Rad­clif­fe’a, który w roli sza­lonego socjopaty wypadł na prawdę dobrze! Chci­ałbym zobaczyć dorosłego Pot­tera obsadza­jącego tego typu pier­ws­zo­planową rolę

Czy warto się wybrać do kina? Jeśli widzieliś­cie część pier­wszą to owszem. Wciąż to kawał fajnej his­torii, przy której miło moż­na spędz­ić czas zajada­jąc pop­ko­rn i popi­ja­jąc jakimś napo­jem gazowanym. Bo umówmy się, chcąc iść na kino ambitne z pewnoś­cią nie wybierzesz tego filmu.

Ale część drugą oce­ni­am dużo niż “jedynkę”. Iluzji z 2013 wys­taw­iłbym notę 8 / 10. Tegorocznej częś­ci daję 6 / 10.