Ekipa Jeźdźców powraca, by wyciąć kilka nowych nieprzewidywalnych trików.
Ale czy warto wybrać się na ich nowe przygody do kina?
Iluzji część pierwsza
Próbowałem zabrać się do pierwszej części “Iluzji” chwilę po jej premierze. Po obejrzeniu 15–20 minut doszedłem do wniosku, że mam do czynienia ze strasznym gniotem. I wyłączyłem.
Nie wiem czy oglądałem go wówczas w gorączce, czy też pod wpływem procentów, ale gdy kilka tygodni temu trafiłem na niego ponownie — nie mogłem oderwać oczu od ekranu.
Bo “Iluzja” to świetnie poprowadzona historia. To opowieść o grupie szalonych iluzjonistów, którzy — niczym współcześni Robin Hoodowie — w spektakularny sposób odbierają bogaczom ich majątek i oddają go tym, którzy zasługują na więcej. Oczywiście pojawia się równoległy wątek służb porządkowych, które za wszelką cenę próbują ich powstrzymać. Jest i nieustające podejrzenie, że gdzieś w organizacji ścigającej złoczyńców musi być wtyczka — ktoś, kto współpracuje z okradającymi banki “bandytami” sabotując prace policji i FBI. Nie brakuje również tajemniczej organizacji, do której pragną wstąpić główni bohaterowie, a cała fabuła opiera się na procesie rekrutacji. Wszystko, czego potrzebuje dobry kryminał.
Akcja prowadzona jest w sposób dość nieprzewidywalny, co chwila zmieniając rytm i zaskakując nowymi intrygami. Co ważne — rzadko zdarza mi się trafiać na filmy, w których dostaję pstryczka w nos za każdym razem, gdy pomyślę: “no, teraz to już na pewno wiem jak to się skończy”.
I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt… że pojawiła się część druga.
Po co część druga?
Część druga w dużej mierze oparta jest na motywie… zemsty.
Powracają postaci, które rzekomo miały nie żyć. Powracają wątki, które wydawałoby się, że zostały już zamknięte. Ale przede wszystkim niemal każdy chce się mścić na każdym.
Tylko… coś mi tutaj nie zagrało.
Zamiana jednej z głównych bohaterek odbywa się na zasadzie: ot, pstryk — jest nowa postać. Akcja przyspiesza i trzyma w nerwach wraz z kolejnymi scenicznymi gagami w wykonaniu iluzjonistów, by za po chwili całkowicie zwolnić i dać bohaterom przez kolejne minuty prowadzić miałkie dyskusje. Ale niestety — kontynuacja przygód iluzjonistów jest dużo bardziej przewidywalna. Nie było fatalnie — kilka razy pod nosem rzuciłem: “o kurcze, tego się nie spodziewałem”. Ale jednak nie zaskakuje, aż tak bardzo jak jej poprzednik.
Na pochwały zasługuje zdecydowanie obsada. Eisenberg, Harrelson, Ruffalo czy Freeman zagrali równie dobrze, jak w części pierwszej. Ale szczególnie wyróżnić trzeba Radcliffe’a, który w roli szalonego socjopaty wypadł na prawdę dobrze! Chciałbym zobaczyć dorosłego Pottera obsadzającego tego typu pierwszoplanową rolę
Czy warto się wybrać do kina? Jeśli widzieliście część pierwszą to owszem. Wciąż to kawał fajnej historii, przy której miło można spędzić czas zajadając popkorn i popijając jakimś napojem gazowanym. Bo umówmy się, chcąc iść na kino ambitne z pewnością nie wybierzesz tego filmu.
Ale część drugą oceniam dużo niż “jedynkę”. Iluzji z 2013 wystawiłbym notę 8 / 10. Tegorocznej części daję 6 / 10.