Pewne rzeczy do siebie nie pasują — kwiatek do kożucha, mleko do herbaty czy koncert hip-hopowy do galerii handlowej.
Postanowiłem wybrać się na jakiś koncert w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Wśród informacji o tym co dzieje się w różnych punktach miasta moją uwagę przykuła jedna pozycja — koncert “Pana z Katowic”, czyli Miuosha. Trochę się jednak zdziwiłem, gdy okazało się, że odbędzie się w galerii handlowej Bonarka…
Całe życie śmiałem się z koncertów organizowanych w tego typu miejscach. Postanowiłem jednak sprawdzić jak wypadnie to na żywo, do końca mając nadzieję, że organizatorzy rozstawią jakąś scenę przed gmachem galerii.
Rzeczywistość
Niestety, na miejscu okazało się, że scena stoi w samym centrum centrum. W miejscu, w którym rodzice z dziećmi przychodzą na sok, modne panie przechodzą z Apartu do Zary, a galerianki spacerują między Croppem a Housem. Centralnie, na środku.
Ok, będzie ciekawie. Niezłe koncertowe otwarcie roku…
Załapałem się na końcówkę występu Straight Jack Cat. Drugi raz dotarłem na końcówkę koncertu chłopaków i obiecałem sobie, że następny zobaczę w całości. To fajne gitarowe granie z charyzmatycznym wokalem. Sporo brudu, dużo chaosu, ale całościowo skleja się to całkiem nieźle. Z rozbawieniem przyglądałem się przechodzącym obok sceny sklepowiczom, którzy w totalnej dezorientacji z zatkanymi uszami próbowali uciec jak najdalej z oka cyklonu, w którym się znaleźli.
W trakcie gdy montowała się ekipa Miuosha, zaliczyłem jeszcze szybki set chłopaków z Bucket Guys i przyznam, że to nieźli wariaci. Fajnie bawią się tym co robią i są w tym całkiem nieźli.
Po kwadransie rozpoczął się koncert ekipy Miuosha (na scenie z nim pojawił się hypeman, dj oraz perkisusta) i okazało się, że… nagłośnienie ustawione jest tak, że stojąc na wprost sceny nie słychać totalnie nic. Efekt był taki, że stałem na wprost wykonawcy, dziesięć metrów od niego i nie byłem w stanie zrozumieć co mówi. Chwilę mi zajęło zanim udało mi się znaleźć jakieś sensowne miejsce.
Pod sceną zebrało się kilkanaście osób, które rozumiały co tu w ogóle się dzieje i starały się oddać trochę energii wykonawcy. Dlatego szkoda, że pan dźwiękowiec nie zaplanował wydarzenia trochę wcześniej tak, żeby najbardziej zaangażowani byli w stanie cokolwiek usłyszeć.
Wniosek?
I tu wypadałoby odpowiedzieć na pytanie: czy galeria handlowa to miejsce dla koncertu hiphopowego? Zdecydowanie nie. To całkowity absurd — trochę tak, jakby zaprosić Dezertera (albo inny zespół punkrockowy) do zagrania w pałacu prezydenckim.
Wyjątek stanowią takie okazje jak koncert w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W takim przypadku wykonawca może pokręcić nosem i wyśmiać propozycję organizatora, albo zgodzić się, przyjechać i zrobić swoje.
Dlatego z mojej strony szacuneczek dla ekipy Fandango za to, że pokazali, że mają jaja. Miuosh nie czuł się w tym miejscu wyjątkowo dobrze (co niejednokrotnie zresztą podkreślał) i pewnie była to najdziwniejsza sztuka, jaką przyszło mu zagrać kiedykolwiek. Mimo wszystko przyjechali i dali z siebie tyle ile mogli.
Ekipa ze Śląska zakończyła koncert życząc, aby spotkali się z obecnymi pod sceną w normalnym miejscu, jakimś klubie, na właściwym koncercie…
Miuosh, Jimek i NOSPR
Dobrym pretekstem do takiego spotkania mógłby być koncert jego koncert z Jimkiem i Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia.
Mógłby, gdyby bilety nie rozeszły się w ciągu doby. Na Fejsiku pojawiło się wydarzenie, w którym ludzie zachęcali do zorganizowania kolejnego wydarzenia. Zagadnąłem Pana z Katowic w tym temacie. Usłyszałem:
Będzie. Dzień później. Bilety pod koniec miesiąca.
I ja to szanuję. I mam nadzieję, że na drugą sztukę razem uda mi się upolować wejściówki.