Piątkowe cześć.
Dziś zabieram Was w podróż. Do “Paryża”, na wzgórza wokół San Francisco, w Beskidy oraz objazdówkę po Polsce. Z lotu ptaka i okien pociągu.
Bawcie się dobrze, dzieciaki!
Jamie XX i podróbka Paryża
Kilka dni temu ukazał się nowy klip, choć promujący zeszłoroczny materiał brytyjskiego producenta.
Specyficzny, intrygujący, niepokojący i chyba nie do końca przeze mnie zrozumiały… Ale to co zrobiło na mnie największe wrażenie to lokalizacja. Niby Paryż, a jednak… nie do końca.
Razem z klipem udostępniony został materiał z “making ofu”, czyli pokazujący jego powstawanie od zaplecza. Z tego filmu jasno wynika, że rzecz nie dzieje się we Francji, lecz w Chinach.
I tak dowiedziałem się o Tianducheng. Z chińskimi podróbkami odzieży czy elektroniki mam do czynienia na co dzień dookoła mnie. Słyszałem również, że ci magicy stworzyli również sztuczne “kurze jajko”. Ale żeby zbudować imitację miasta… Okej, uniosłem brew na prawdę wysoko.
Okazuje się, że owa iminitacja francuskiej stolicy powstała w 2007 roku i mieści się na przedmieściach Hangzhou we wschodnich Chinach. Na powierzchni 31 kilometrów kwadratowych próbowano odtworzyć architekturę paryskich kamieniczek. Nad całością króluje — żeby nie było wątpliwości z czym mamy do czynienia — 108-metrowa replika wieży Eiffla. Co ciekawe — docelowo miało tu mieszkać 10 000 mieszkańców. Projekt chyba nie do końca się udał, bo miejsce jest praktycznie w całości opuszczone.
Kolekcja Robina
Robin Williams fajnym aktorem był. Napisałem nawet kiedyś tekst na ten temat.
Nie miałem jednak pojęcia, że każdą wolną chwilę starał się spędzać na rowerze. O swojej miłości do dwóch kółek (i przy okazji znajomości z Lancem Armstrongiem) opowiadał na przykład w tym wywiadzie:
W powyższej rozmowie wspominał o wyprawach po okolicach San Francisco. Gdybyście chcieli wybrać się z nim na takową wycieczkę, to… proszę bardzo:
Robin nie tylko jeździł na dwóch kółkach. Posiadał ich fenomenalną kolekcję. Liczyła 87 sztuk (!) pięknych, bardzo rzadkich, często wręcz unikatowych rowerów. Wszystkie właśnie trafiły na aukcje. Całkowity zysk z ich sprzedaży trafi do fundacji wspierającej sportowców.
Zobacz świetny artykuł na WSJ: [ klik klik klik ]
Wszystkie rowery na Paddle8: [ klik klik klik ]
Splixie — nietypowa wyprawa
Zbyt rzadko piszę tutaj o pozytywnie zakręconych rodakach. Premiera krótkiego filmu “Splixie” jest dobrą okazją do nadrobiena tego. A rzecz będzie o Marcinie Gmerku.
“Splixie” to opowieść o jego jednodniowym wypadzie w Beskidy. Fabuła jest prosta. Gość przyczepia snowboard na plecy, wskakuje na rower i śmiga w góry w poszukiwaniu śniegu. Gdy już dotrze na miejsce, ściąga z pleców deskę, przypina do plecaka złożony rower i śmiga na szczyt. W całej tej historii jest jednak pewien haczyk.
Nazwa projektu pochodzi od połączenia dwóch sportów. Drugi człon pochodzi od “fixie”. Czyli fixed gear bike. Czyli o ostre koło chodzi. Czyli o rower bez przerzutek czy hamulców. Na serio podziwiam Was wszystkich, jeżdżących na tym szalonym sprzęcie.
Pierwszy człon jest tu jednak o wiele ciekawszy, bo pochodzi od splitboardu. W wielkim skrócie — to przecięta na pół deska snowboardowa. Po przypięciu do nóg służy za foki ułatwiające wspinanie się na górę. Po dotarciu na szczyt łączysz obie części w jeden parapet, dopinasz klasyczne wiązania i śmigasz w dół. Yeah, bez kitu.
Sprawdźcie koniecznie!
Polska taka piękna
Uwaga, niecodzienne wydarzenie: chwalę materiał promocyjny przygotowany przez ministerstwo.
Kilka dni temu potknąłem się o klip “Polska Zobacz Więcej”. Udostępniono go w lipcu, a pod jego realizacją podpisuje się Ministerstwo Sportu i Turystyki.
Jest składanką pięknych kadrów wykonanych z lotu ptaka (wiadomo, że pewnie dronem) w różnych miejscach Polski. Są miejsca, bardzo oczywiste, jak Wrocław, Trójmiasto, Kraków i Warszawa, są i takie mniej — jak Kazimierz Dolny, Uherce Mineralne czy Sierpc. Są lokalizacje, które już odwiedziłem (Mikołajki, Moszna czy Chałupy), jak i takie, które miałem w planach, ale nie udało się jeszcze zrealizować (łąkowa przeprawa Kanałem Elbląskim czy spływ Krutynią). Przyznam szczerze, że nie miałem pojęcia jak piękny jest Kalisz czy Konin.
Mogę kręcić nosem, że montaż dźwięku w stosunku do obrazu nie do końca mi pasuje. Mogę marudzić, że Warszawie poświęcono zbyt dużo miejsca w stosunku do takiego Poznania na przykład. Mogę też narzekać, żę pomysł nie do końca świeży, bo inni wcześniej robili już podobne filmy. Ale po co marudzić? To na prawdę kawał dobrej reklamówki. Szanuję.
A skoro wspomniałem już o podobnych filmach, sprawdźcie ten zrealizowany przez Szpilki na mapie:
… oraz przez Agencję Reklamową Bogaczewicz:
Pociągowe motyle
Wędrowne Motyle, za sprawą przygotowanej przez nich listy 20 najciekawszych miejsc w Polsce południowej. Dziś polecam ich świeżutki materiał, który pokazuje Polskę z nieco innego punktu widzenia.
Czas w pociągu można spędzać na śnie, plotach, lekturze, piciu browara kupionego na stacji od gościa wykrzykującego “piiiiiiiiiwo jasne półlitrowe” albo w Warsie zajadając się żurem.
Ja najbardziej lubię włączyć muzykę i (jak Grammatik) gapić się w szybę. Wędrowne Motyle (które mieliście okazję poznać w 22. odcinku Piąteczki) najwyraźniej też preferują tę formę najbardziej. Przez ostatnie dwa lata rejestrowali te widoki i kilka chwil temu udostępnili krótki montaż ze swoich podróży po Polsce: