fbpx
Przejdź do treści

Piąteczka #62

Piątkowe cześć.

Dziś zabier­am Was w podróż. Do “Paryża”, na wzgórza wokół San Fran­cis­co, w Beskidy oraz objazdówkę po Polsce. Z lotu pta­ka i okien pociągu.

Baw­cie się dobrze, dzieciaki!

Jamie XX i podróbka Paryża

Kil­ka dni temu ukazał się nowy klip, choć pro­mu­ją­cy zeszłoroczny mate­ri­ał bry­tyjskiego producenta.

Specy­ficzny, intrygu­ją­cy, niepoko­ją­cy i chy­ba nie do koń­ca przeze mnie zrozu­mi­ały… Ale to co zro­biło na mnie najwięk­sze wraże­nie to lokaliza­c­ja. Niby Paryż, a jed­nak… nie do końca.

Razem z klipem udostęp­niony został mate­ri­ał z “mak­ing ofu”, czyli pokazu­ją­cy jego pow­stawanie od zaplecza. Z tego fil­mu jas­no wyni­ka, że rzecz nie dzieje się we Francji, lecz w Chinach.

I tak dowiedzi­ałem się o Tian­ducheng. Z chiński­mi podróbka­mi odzieży czy elek­tron­i­ki mam do czynienia na co dzień dookoła mnie. Słysza­łem również, że ci mag­i­cy stworzyli również sztuczne “kurze jajko”. Ale żeby zbu­dować imi­tację mias­ta… Okej, uniosłem brew na prawdę wysoko.

Okazu­je się, że owa imini­tac­ja fran­cuskiej stol­i­cy pow­stała w 2007 roku i mieś­ci się na przed­mieś­ci­ach Hangzhou we wschod­nich Chi­nach. Na powierzch­ni 31 kilo­metrów kwadra­towych próbowano odt­worzyć architek­turę parys­kich kamieniczek. Nad całoś­cią królu­je — żeby nie było wąt­pli­woś­ci z czym mamy do czynienia — 108-metrowa rep­li­ka wieży Eif­fla. Co ciekawe — docelowo miało tu mieszkać 10 000 mieszkańców. Pro­jekt chy­ba nie do koń­ca się udał, bo miejsce jest prak­ty­cznie w całoś­ci opuszczone.

Kolekcja Robina

Robin Williams fajnym aktorem był. Napisałem nawet kiedyś tekst na ten tem­at.

Nie miałem jed­nak poję­cia, że każdą wol­ną chwilę starał się spędzać na row­erze. O swo­jej miłoś­ci do dwóch kółek (i przy okazji zna­jo­moś­ci z Lancem Arm­strongiem) opowiadał na przykład w tym wywiadzie:

W powyższej roz­mowie wspom­i­nał o wyprawach po okoli­cach San Fran­cis­co. Gdy­byś­cie chcieli wybrać się z nim na takową wycieczkę, to… proszę bardzo:

Robin nie tylko jeźdz­ił na dwóch kółkach. Posi­adał ich fenom­e­nal­ną kolekcję. Liczyła 87 sztuk (!) pięknych, bard­zo rzad­kich, częs­to wręcz unika­towych row­erów. Wszys­tkie właśnie trafiły na aukc­je. Całkow­ity zysk z ich sprzedaży trafi do fun­dacji wspier­a­jącej sportowców.

Zobacz świet­ny artykuł na WSJ: [ klik klik klik ]

Wszys­tkie row­ery na Paddle8: [ klik klik klik ]

rowery

Splixie — nietypowa wyprawa

Zbyt rzad­ko piszę tutaj o pozy­ty­wnie zakrę­conych rodakach. Pre­miera krótkiego fil­mu “Splix­ie” jest dobrą okazją do nadro­bi­ena tego. A rzecz będzie o Marcinie Gmerku.

Splix­ie” to opowieść o jego jednod­niowym wypadzie w Beskidy. Fabuła jest pros­ta. Gość przy­czepia snow­board na ple­cy, wskaku­je na row­er i śmi­ga w góry w poszuki­wa­niu śniegu. Gdy już dotrze na miejsce, ścią­ga z pleców deskę, przyp­ina do ple­ca­ka złożony row­er i śmi­ga na szczyt. W całej tej his­torii jest jed­nak pewien haczyk.

Nazwa pro­jek­tu pochodzi od połączenia dwóch sportów. Dru­gi człon pochodzi od “fix­ie”. Czyli fixed gear bike. Czyli o ostre koło chodzi. Czyli o row­er bez prz­erzutek czy hamul­ców. Na serio podzi­wiam Was wszys­t­kich, jeżdżą­cych na tym sza­lonym sprzęcie.

Pier­wszy człon jest tu jed­nak o wiele ciekawszy, bo pochodzi od split­boar­du. W wielkim skró­cie — to prze­cię­ta na pół des­ka snow­boar­d­owa. Po przyp­ię­ciu do nóg służy za foki ułatwia­jące wspinanie się na górę. Po dotar­ciu na szczyt łączysz obie częś­ci w jeden para­pet, dopinasz klasy­czne wiąza­nia i śmi­gasz w dół. Yeah, bez kitu.

Sprawdź­cie koniecznie!

Polska taka piękna

Uwa­ga, niecodzi­enne wydarze­nie: chwalę mate­ri­ał pro­mo­cyjny przy­go­towany przez ministerstwo.

Kil­ka dni temu potknąłem się o klip “Pol­s­ka Zobacz Więcej”. Udostęp­niono go w lipcu, a pod jego real­iza­cją pod­pisu­je się Min­is­terst­wo Sportu i Turystyki.

Jest składanką pięknych kadrów wyko­nanych z lotu pta­ka (wiado­mo, że pewnie dronem) w różnych miejs­cach Pol­s­ki. Są miejs­ca, bard­zo oczy­wiste, jak Wrocław, Trójmi­as­to, Kraków i Warsza­wa, są i takie mniej — jak Kaz­imierz Dol­ny, Uherce Min­er­alne czy Sier­pc. Są lokaliza­c­je, które już odwiedz­iłem (Mikoła­j­ki, Mosz­na czy Chałupy), jak i takie, które miałem w planach, ale nie udało się jeszcze zre­al­i­zować (łąkowa przeprawa Kanałem Elbląskim czy spływ Kru­tynią). Przyz­nam szcz­erze, że nie miałem poję­cia jak piękny jest Kalisz czy Konin.

Mogę krę­cić nosem, że mon­taż dźwięku w sto­sunku do obrazu nie do koń­ca mi pasu­je. Mogę marudz­ić, że Warsza­w­ie poświę­cono zbyt dużo miejs­ca w sto­sunku do takiego Poz­na­nia na przykład. Mogę też narzekać, żę pomysł nie do koń­ca świeży, bo inni wcześniej robili już podob­ne filmy. Ale po co marudz­ić? To na prawdę kawał dobrej reklamów­ki. Szanuję.

A sko­ro wspom­ni­ałem już o podob­nych fil­mach, sprawdź­cie ten zre­al­i­zowany przez Szpil­ki na mapie:

… oraz przez Agencję Reklam­ową Bogaczewicz:

Pociągowe motyle

Wędrowne Motyle, za sprawą przy­go­towanej przez nich listy 20 naj­ciekawszych miejsc w Polsce połud­niowej. Dziś pole­cam ich świeżut­ki mate­ri­ał, który pokazu­je Pol­skę z nieco innego punk­tu widzenia.

Czas w pociągu moż­na spędzać na śnie, plotach, lek­turze, piciu browara kupi­onego na stacji od goś­cia wykrzyku­jącego “pii­i­i­i­i­i­i­i­wo jasne półl­itrowe” albo w War­sie zajada­jąc się żurem.

Ja najbardziej lubię włączyć muzykę i (jak Gram­matik) gapić się w szy­bę. Wędrowne Motyle (które mieliś­cie okazję poz­nać w 22. odcinku Piątecz­ki) najwyraźniej też prefer­u­ją tę for­mę najbardziej. Przez ostat­nie dwa lata reje­strowali te wido­ki i kil­ka chwil temu udostęp­nili krót­ki mon­taż ze swoich podróży po Polsce: