Bez owijania w bawełnę napiszę, że jestem szalenie zadowolony z dzisiejszej selekcji. Bądź zatem i Ty.
Smacznego.
Szkieletor
Jest w Krakowie kilka obiektów, które wzbudzają mnóstwo kontrowersji. Jedni uważają je za największą powierzchnię do wywieszania reklamy wielkoformatowej. Inni — za relikt przeszłości, kłujące w oczy straszydła, które powinny zniknąć z powierzchni ziemi. A kolejni nie wyobrażają sobie panoramy miasta bez tych budynków.
Wśród nich wymienić można choćby hotele Cracovia czy Forum. Ale najbardziej skrajne uczucia od lat związane były ze Szkieletorem.
Konkurs na jego projekt ogłoszono w 1968. Budowę rozpoczęto w ‚75, ale przerwano cztery lata później. I tak przez prawie 40 lat w ścisłym centrum miasta wyrastało z ziemi wysokie na dwadzieścia cztery piętra monstrualne gruzowisko. Kilka dni temu — dokładniej 30 marca — rozpoczęto prace mające na celu dokończenie budowy Unity Tower (bo taką nazwę ostatecznie mu nadano). Budynek ma zostać ukończony w połowie przyszłego roku. Poczekamy, zobaczymy.
Krakowska ekipa Rotor Film postanowiła upamiętnić jego obecny wygląd.
Szkieletor nie będzie już straszył. W 2018 nikt już nie będzie pamiętał jak prezentował się w panoramie miasta przez 40 lat. Dlatego zachowaliśmy ten widok ku potomności…
I stworzyli wideo z muzyką Daniela Drumza. Jest pięknie.
A jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej o samym budynku to zachęcam do lektury dość obszernego rysu historycznego [ KLIK KLIK KLIK ] oraz fotowyprawy do wnętrza Szkieletora (połączoną z opowieścią o jego losach) [ KLIK KLIK ].
Wielki format na sterydach
Tunezyjsko — francuski artysta tworzący kaligraffiti wybrał się do Egiptu, by zwrócić uwagę na pewien problem mieszkańców Kairu. Uważa on, że mieszkańcy dzielnicy Manshiyat Nasr stworzyli jeden z najbardziej wydajnych systemów recyklingowych na świecie, a mimo wszystko otacza ich brud i biedota.
Dlatego, by zwrócić oczy świata na ich działalność, postanowił stworzyć w ich dzielnicy swój najnowszy projekt — “Perception”. I na całkowitym nielegalu stworzył wielko-ALE-NA-SERIO-wielkoformatową, przestrzenną pracę.
Mural tworzony był przez trzy tygodnie i powstawał na powierzchni 50 budynków… W związku z egipskimi regulacjami prawnymi, które zabraniają artystom swobody wypowiedzi, całość odbywała się bez wiedzy rządu. Projekt miał błogosławieństwo lokalnego księdza i akceptację mieszkańców dzielnicy.
Efekt jest piorunujący. Podobno ma powstać z tego jakiś większy materiał wideo.
Zobacz kilka fotosów z powstawania “Perception”:
[ KLIK KLIK KLIK ]
W tym miejscu warto przywołać inny projekt sprzed kilku lat — Favela Painting duetu Hahn&Haas, w ramach którego zamienili szare budynki faweli w kolorowe malowidło:
Link tu: [ KLIK KLIK ]
Monk na deskorolce
Karola zaraziła mnie miłością do dwóch seriali.
Pierwszy z nich to “Przyjaciele”, których oglądamy nieprzerwanie od ponad 10 lat. Całymi seriami lub na wyrywki. A niektóre teksty weszły do naszej codziennej komunikacji.
Gdy wydarzy się coś zaskakującego, pada:
… albo:
Gdy oczywista oczywistość wymaga puenty:
Gdy zostaje ostatni kawałek ulubionego jedzenia na talerzu jednego z nas…
Gdy pada hasło nauki jakiegoś języka, któreś z nas rzuca “Je m’appelle Claude”.
A Banksy’ego przy myciu łap w wannie uczę komendy “pivot”. I zaczyna reagować :)
Drugim serialem był “Detektyw Monk”. Nie uzależniliśmy się może od niego tak bardzo, nie wszedł w nasze życie tak mocno, ale poświęciliśmy mu dobrych kilka lat. Szybki skrót fabuły, jeśli jakimś cudem nigdy nie miałeś styczności.
To opowieść o Adrianie Monku — byłym policjancie i dość wyjątkowym detektywie. Chory na nerwicę natręctw, szereg fobii i zaburzenia obsesyjno — kompulsywne. W jego otoczeniu musiał panować absolutny, pedantyczny wręcz ład, a wszystko wokół powinno występować w postaci parzystej i rytmicznej. W takich warunkach mógł się skupić i mieć jasność umysłu. A wtedy… drżyjcie złoczyńcy.
Wyobraźcie sobie teraz, że Adrian Monk jest zawodowym deskorolkowcem. I jego dążenie do perfekcji zmusza go do ukończenia każdego triku, za realizację którego się zabierze… W zasadzie, nie musicie sobie tego za bardzo obrazować. Po prostu — poznajcie Adriena Bularda.
Nawet imię się zgadza. Przypadek?
Studio filmowe na czterech kółkach
A skoro przy skateboardingu jesteśmy…
Całkiem niedawno do sieci trafił niezwykły film deskorolkowy. Za jego reżyserię odpowiada Inti Carboni, który pracował m.in. przy “Spectre”, “Gangach Nowego Jorku”, “Equilibrium” czy “Mission Imposible 2”. Ale nie to jest w nim najlepsze.
Otóż zobaczymy tu nie tylko piękne kadry ze stolicy Italii, ale przede wszystkim zajrzymy do legendarnego studia filmowego Cinecitta. Miejsca, które Fellini zwykł nazywać “fabryką marzeń”. Powstały tu między innymi jego “Cassanova”, “La Traviatta” i “Romeo i Julia” Zaffirelliego, czy — bardziej współcześnie — wspomniane “Gangi…” Scorsese czy “Podwodne życie ze Stevem Zissou” Wesa Andersona.
Pod względem ujęć mamy tu do czynienia z jakością kinową. Więc choćby z tego powodu warto rzucić okiem.
Winylowa Fabryka na YT
Zupełnie nie wiem czemu odkryłem to tak późno. Ale cieszę się, że udało mi się na to w końcu trafić i wiem, że spędzę tu trochę czasu.
Kanał “The Vinyl Factory” na jutubku, to kopalnia wiedzy dla wszystkich muzycznych fanatyków. A znaleźć tu można prawdziwe perły.
Takie jak na przykład historię sowieckich bootlegów:
… winylowy szoping na Hawajach:
… oraz wiele innych historii o sklepach z płytami. Jak dla przykładu ta o najstarszym tego typu miejscu w Brighton:
Znajdziesz tu również takie materiały, jak zestawienie 10 ulubionych płyt z funkiem wybranych przez Tuxedo! czyli Mayer’a Hawthorne’a i Jake’a One:
… albo cykl “The Record Sweep”, w ramach których wybrani artyści dostają 10 minut na wydanie 100 funtów w sklepie z płytami. Wśród zawodników m.in. Gilles Peterson:
Zostawiam Was z tym wszystkim. Podobno deszcze idą, więc przynajmniej nie będzie się nudzić.
Wystarczy kliknąć, o tutaj: [ KLIK KLIK KLIK ]