Fotografia towarzyszy mi od dawna. Z czasem sprzęt zszedł na dalszy plan. Dziś częściej robię zdjęcia telefonem niż lustrzanką. Choć i po nią czasem sięgam.
Postanowiłem opowiedzieć Wam o trzech miejscach, w których foty publikuję lub publikować zamierzam najczęściej.
Dzisiaj część pierwsza: fotoblog Photo Sorry.
Oto foto
Sam temat fotografii już tutaj kiedyś poruszałem. Pisałem o nim również w kontekście archiwizacji wspomnień przy pomocy wbudowanego w telefon aparatu.
Fotografuję już dobre dziesięć lat. Amatorsko i wyłącznie cyfrowo.
W życiu zrobiłem już pewnie z pięć miliardów zdjęć. Przez ten czas przerobiłem już kilka fotoblogów i kont na Flickrze, jednak 99,9% fotosów trafia do szuflady.
Umówmy się — większość z tego to syf. Ale czasem, raz na 10 000 zdjęć zdarzy mi się trafić dobry kadr — kompozycyjnie i jakościowo.
I w tym celu powstał projekt Photo Sorry. Kolejne przedłużenie domeny photosorry.com (mam ją już od trzech lat) nasuwa wniosek, że chyba pora zacząć traktować go nieco poważniej.
Idea jest prosta. W estetyczny i przejrzysty sposób prezentować w mniej lub bardziej regularny sposób zdjęcia z własnego archiwum. Te — moim zdaniem — lepsze i ciekawsze. Plan ten realizuję zgodnie ze standardem, który przyświecał również powstaniu MyNameIsAks (https://mynameisaks.com/czesc/) i również przy okazji tego projektu mógłbym zacytować sam siebie:
Wiele razy przymierzałem się, by zacząć. Zawsze zatrzymywałem się na etapie wyboru skórki do WordPressa, czy wielkich planach związanych z tematyką publikowanych tekstów.
Thinking too much, doing too little. A zawsze chodziło przecież tylko o to, by pisać.
Choć tu chodziło wyłącznie o prezentację zdjęć.
Czemu Photo Sorry?
Początkowo miałem pod tą domeną umieścić coś na kształt portfolio, ale z czasem doszedłem do wniosku, że… za kogo ja się uważam, żeby robić swoje portfolio?
Obecnie jest to miejsce, w którym za pomocą obrazów opowiadam swoją historię (photo story). Pokazuję ludzi których spotykam, miejsca które odwiedzam i wydarzenia w których biorę udział.
Równocześnie… mam świadomość bycia amatorem i na posiadanie portfolio nie zasługuję. A za publikowane zdjęcia, najzwyczajniej w świecie… przepraszam :)
Reasumując — jest to adres, pod którym publikuję w moim odczuciu “ładne” zdjęcia mojego autorstwa. Raczej wykonane aparatem standardowym (najczęściej lustrzanką), choć zdarzyło mi się przemycić tam foty wykonane smartfonem.
Zachęcam zatem do odwiedzania: KLIK KLIK KLIK.
Fanpejdż
Przy okazji opowiem Wam śmieszną historie.
Trzy lata temu założyłem dedykowanego temu projektowi fanpejdża — Photo Sorry. Przez jakiś czas, bardzo nieregularnie, publikowałem tam różne około fotograficzne treści, zawsze komunikując się w języku polskim. Przestałem inwestować w to czas w czerwcu 2013. Ilość polubień strony oscylowała wtedy w okolicach stu.
Gdy kilka miesięcy temu postanowiłem, że Photo Sorry przyjmie formę prostego bloga, przypomniałem sobie o jego fejsbukowej stronie. Gdy zajrzałem na nią, przetarłem oczy ze zdumienia…
W ciągu półtora roku, przy totalnym braku aktualizacji treści, na stronie przybyło trzystu nowych fanów.
Kolejne tygodnie przyniosły jeszcze większe zaskoczenie. Od początku roku liczba ta potroiła się i na dzień dzisiejszy fanpejdż posiada… 1250 lajków. Wciąż tygodniowo przybywa dwudziestu nowych fanów!
Ale już totalnie dziwnie lub wręcz absurdalnie, gdy zaglądam do zakładki z informacją o kraju pochodzenia moich fanów. Okazuje się, że połowa z nich — dokładniej 660 — pochodzi z… Indii. Pierwszą piątkę dopełniają jeszcze obywatele Egiptu (151), Pakistanu (94), Filipin (74) oraz Polski (54)…
Czy ktoś w ogóle jest mi w stanie wyjaśnić co tu tak na prawdę się dzieje?
Przyznam szczerze, że gdyby nie to, że nazwa fanpejdża odnosi się bezpośrednio do całego fotograficznego projektu, to z chęcią sprzedałbym to w pizdu.
Zostawiam tą stronę jako eksperyment. Będę się przyglądał rozwojowi wydarzeń.
Ale z wielką chęcią uzyskałbym odpowiedź na fundamentalne pytania: jak? dlaczego? z jakiego powodu?!
Da się to jakoś zbadać?