fbpx
Przejdź do treści

O foceniu koncertów słów kilka

Masz aparat i robisz dużo zdjęć. W wol­nych chwilach chodzisz na kon­cer­ty. W pewnym momen­cie ciąg przy­czynowo-skutkowy doprowadza do tego, że postanaw­iasz na kon­cert zabrać aparat…

Wszys­tko super. Tylko… nie wchodź w kadr innym!

W życiu fotografowałem kilka­dziesiąt kon­certów. Nie czyni to ze mnie w żad­nym wypad­ku eksper­ta. 90% zdjęć nada­je się do kosza, a spośród pozostałych 10% jestem zad­owolony z kilku­nas­tu klatek.

Ale na przestrzeni tych pięt­nas­tu lat wyciągnąłem kil­ka wniosków. Który­mi chci­ałbym się tutaj podzielić.

Wygodne ciuchy

Cza­sem trze­ba przykuc­nąć, wspiąć się na bari­er­ki, stanąć na pal­cach albo usiąść na zie­mi — traw­ie, wydep­tanej glebie, brud­nej klubowej podłodze albo wiekowej, zabytkowej posadzce.

Ciemne spod­nie, długie tisz­er­ty i… wygodne gacie. To trzy rzeczy, o których staram się pamię­tać przed wyjś­ciem z domu.

Bo zdarza się, że trze­ba się ubrudz­ić. A ciemne ciuchy pomogą ewen­tu­alne zabrudzenia zamaskować.

Ludzie przy­chodzą zobaczyć wykon­aw­ców, a nie moją bieliznę. Więc jeśli już spędzam wieczór w przyku­cu, to staram się mieć na sobie coś dłuższego, co zakry­je gacie.

A sko­ro przy nich jesteśmy — warto by były wygodne. Żeby później nie tracić cza­su na kom­bi­nowanie, jak popraw­ić wchodzące w tyłek majt­ki. To aku­rat fakt wart stosowa­nia w każdych warunkach.

Sprawdź kogo focisz

Moż­na założyć, że sko­ro idziesz focić danego wykon­aw­cę, to wiesz jak wyglą­da… Czy aby na pewno? Rozpoz­nasz perku­sistę? Didże­ja? Bitmejkera?

Warto sprawdz­ić z kim będziesz mieć do czynienia. Cza­sem przez zbieg okolicznoś­ci może się zdarzyć, że wpad­niesz na człon­ka ekipy w kole­jce do kibla czy po piwo. I od słowa do słowa może uda się naw­iązać fajny kon­takt, który zapro­cen­tu­je dodatkowy­mi kadra­mi (kil­ka fot po kon­cer­cie, wspól­ny self­i­ak itp).

Szukaj kadru

Stanie w jed­nym miejs­cu przez 60 min­ut jest bez sen­su. Nie masz po co siedzieć przyk­le­jonym do jed­nej miejsców­ki i czekać aż stanie się coś wyjątkowego.

Zmieni­aj miejsce, kom­bin­uj z różną perspektywą.

Dzię­ki temu masz więk­sze praw­dopodobieńst­wo, że koń­cowa gale­ria zami­ast 2–3 kadrów zaw­ier­ać będzie 20–30 ciekawych fot.

Bądź wcześniej

Nieza­leżnie od tego czy focisz między pub­licznoś­cią, czy masz akredy­tację z dostępem do sce­ny — warto pojaw­ić się na miejs­cu trochę wcześniej i zaplanować kadry.

Opuszcza­jąc wybrane miejsce nie zawsze uda Ci się na nie wró­cić. Więc warto prze­myśleć strate­gię — którą część kon­cer­tu chcesz spędz­ić w fos­ie / pod sceną, którą między ludź­mi, a kiedy wybierzesz się na balkon.

Znaj sprzęt

To jest w sum­ie niby banał, ale…

Warto jest znać sprzęt, z którym się wybierasz na sztukę. Choć­by po to, by móc szy­b­ciej reagować na zmieni­a­jące się oświ­etle­nie, przemieszcza­ją­cych się muzyków czy inne niespodziewane sytu­acje, których na kon­cer­tach zawsze sporo.

Mój pier­wszy kon­takt z GoPro miał miejsce przy okazji jed­nej z edy­cji Męskiego Gra­nia. Poży­czyłem je od zna­jomego na kil­ka godzin przed wydarze­niem i… nie miałem okazji nawet go sprawdz­ić jego możli­woś­ci. Dodatkowo nie miałem dostępu do żad­nej aplikacji umożli­wia­jącej podgląd tego co zbier­ała kamera.

Efekt? Więk­szość mate­ri­ału nadawała się do kosza.

Im mniej sprzętu, tym lepiej

Masz dostęp do aparatu z wymi­en­ną optyką oraz do dużej iloś­ci obiek­ty­wów? Super. Więk­szość szk­larni zostaw w domu.

Staram się mieć ze sobą maksy­mal­nie trzy obiek­ty­wy. Ciasne kadry robię raczej rzad­ko. Ale sze­ro­ki kąt i coś portre­towego to podstawa.

Focę wyłącznie przy świ­etle zas­tanym. Po pier­wsze — nie mam lampy zewnętrznej (tak, mówiłem że z pro­fesjon­al­izmem nie mam nic wspól­nego). Po drugie — nie umi­ałbym z nią pra­cow­ać. Po trze­cie — błyskanie na kon­cer­tach to zło absolutne.

Aha, zapom­nij o lampie wbu­dowanej. Do niczego sen­sownego Ci się nie przyda.

A dlaczego im mniej sprzę­tu, tym lep­iej? Bo nie tracę cza­su na zas­tanaw­ian­ie się jakiego obiek­ty­wu ter­az użyć. Pracu­ję z tym co mam na ple­cach, co przy okazji zmusza mnie do więk­szej kreaty­wnoś­ci i kom­bi­nowa­nia z tym co mam. A poza tym… no właśnie — im mniej w ple­caku, tym mniej na ple­cach. Czyli mniej dźwiga­nia. Proste?

Niezbędnik

Sko­ro już zabrałeś aparat na kon­cert, to z pewnoś­cią będziesz robić wszys­tko, by dostać się pod samą scenę.

Są dwie rzeczy, o których do tej pory starałem się zawsze pamię­tać paku­jąc ple­cak. Po ostat­nich kilku kon­cer­tach dodałem do tej listy rzecz trze­cią. Ale nadal o niej zapominam.

Zatyczki

Pier­wszą z nich są zaty­cz­ki do uszu. Może brzmieć to abstrak­cyjnie, bo prze­cież idę na kon­cert by mieć kon­takt z muzyką… Prob­lem zaczy­na się, gdy musisz spędz­ić więk­szość sztu­ki przyk­le­jony do głośnika.

Po jed­nym z kon­certów rock­owych słuch w lewym uchu wracał mi dwa dni. I od tego cza­su trzy­mam zapa­sową paczkę zaty­czek w każdej tor­bie i ple­caku na aparat.

Woda

Więk­szość cza­su spędzam pod samą sceną. W miejs­cu, w którym zazwyczaj jest masakrycznie duszno i gorą­co. Butel­ka wody min­er­al­nej wielokrot­nie ura­towała mi życie. Zawsze staram się mieć ją w plecaku.

Przyciemniane okulary

To właśnie ten trze­ci ele­ment, który próbu­ję wprowadz­ić na listę. Bo fotogra­fu­jąc, sto­ję w bezpośred­nim kon­tak­cie ze źródłem światła.

Oprawa wiz­ual­na w ostat­nich lat­ach poszła sza­le­nie do przo­du. Przes­ta­je być dodatkiem, a coraz więcej artys­tów zaczy­na jeźdz­ić po pros­tu ze swoim specem od świateł. Najwięk­szego rozpier­dolu doświad­czyłem w tym roku na kon­cer­cie Natalii Nykiel na Live Fes­ti­valu. Przez więk­szość sztu­ki mrużyłem oczy.

Szanuj wykonawców

Masz akredy­tację z opcją wejś­cia na scenę? Super. Pamię­taj jed­nak, że goś­cie których fotogra­fu­jesz są właśnie w pra­cy. I każ­da Two­ja ingerenc­ja w ich otocze­nie może wybić ich z rytmu.

Staram się nie krę­cić między instru­men­ta­mi oraz nie ingerować w przestrzeń wokół wykonawców.

Masz akredy­tację z opcją wejś­cia za scenę? Grat­u­lu­ję. Pamię­taj jed­nak, że to co dzieje się przed kon­certem oraz po zejś­ciu ze sce­ny jest pry­wat­nym życiem artysty.

Gen­er­al­nie mam raczej zasadę, że nie fotogra­fu­ję sytu­acji dzieją­cych się poza głównym wydarze­niem. Chy­ba, że okolicznoś­ci ku temu sprzy­ja­ją. Ale nie przy­pom­i­nam sobie, żebym kiedykol­wiek takowe zdję­cie opublikował.

Szanuj ochronę

- Ple­cak proszę zostaw­ić w szatni
— Ale mam tam aparat…
— Okej, ale ple­cak do szatni
— Ale mam tam aparat
— Okej, to proszę wyjąć aparat i ple­cak zostaw­ić w szatni
— Ale mam tam obiektywy…
— Fotograf?
— Eheś
— No dobra, zapraszam.

Szy­b­ka rada — ochro­niarzy trak­tuj jak kumpli, a nie jak wrogów. Częś­ciej przymkną oko na pewne rzeczy, jeśli będziesz po pros­tu… miły.

Szanuj słuchaczy

Bądź tłem, a nie pier­wszym planem.

Pamię­taj, że kon­cert jest przede wszys­tkim dla słuchaczy. Ludzie płacą za pewne przeży­cia. Nie staraj się im za wszelką cenę zru­jnować tego wydarzenia.

Pomysł tego tek­stu pow­stał w trak­cie tegorocznej edy­cji Fes­ti­walu Kul­tu­ry Żydowskiej (tak, wciąż Wam zalegam relację! Obiecu­ję, że wkrótce nadro­bimy!). Część kon­certów odby­wa się w przepięknej Synagodze Tem­pel. Pier­wszy rząd ławek odd­ziela od ołtarza, na którym rozstaw­iona jest sce­na, nieco pon­ad metrowa przestrzeń. Miejsce to okupowane jest każ­do­ra­zowo przez fotografów. I za każdym razem obser­wu­ję bój o widoczność, który toczą słuchacze zaj­mu­ją­cy najlep­sze miejs­ca (częs­to objęte rez­erwacją), a którzy to mają dość oglą­da­nia pleców (lub bielizny — patrz punkt pier­wszy) reporterów.

Staram się być przeźroczystym jak najbardziej tylko się da. Nie zawsze się to uda­je. Ale cza­sem miły uśmiech załatwia trochę dodatkowego miejs­ca. Odwdz­ięczam się zniknię­ciem po zro­bi­e­niu kilku zdjęć.

Szanuj innych fotografów

Rzad­ko się zdarza, że będziesz jedynym fotografem w klu­bie. Każdy z nas przy­chodzi na miejsce w jed­nym celu — przynieść najlep­sze możli­we i najbardziej unikalne ujęcia.

Przede wszys­tkim — nie wchodźmy sobie w kadr. Lub jeśli już musimy, to rób­my to tylko na chwilę. Oraz ustępu­jmy sobie miejs­ca. Każdy z nas szu­ka nowych kadrów. Jak wspom­ni­ałem wyżej — staram się nie siedzieć w jed­nym miejs­cu. Krążę po całym obiek­cie, szuka­jąc różnych ujęć. I częs­to wystar­czy skrzyżować wzrok z innym fotografem, żeby zrozu­mieć (lub dać do zrozu­mienia), że dru­ga oso­ba też chce spróbować z miejs­ca, w którym stoisz.

Są sytu­acje, gdy nie ma litoś­ci. Jak na przykład ukłon wykon­aw­ców na koniec sztu­ki. To moment w zasadzie niepow­tarzal­ny, trwa­ją­cy ułamek sekundy. Częs­to stanowi powód tra­towa­nia się wza­jem­nie. Warto mieć wtedy dobre miejsce i poprawnie przy­go­towany sprzęt. Ale równocześnie… częs­to są to sytu­acje, które moż­na zaplanować z lekkim wyprzedzeniem.

Ten pod­punkt jest drugim powo­dem, dla którego pow­stał ten tekst. Bo spo­tykam się z różny­mi sytu­ac­ja­mi. Cza­sem mam do czynienia z nieświadomy­mi początku­ją­cy­mi, cza­sem z zawodowy­mi wygami.

Dla mnie najważniejszy jest wza­jem­ny sza­cunek. Wolę nie uch­wycić jakiejś sytu­acji na zdję­ciu i szanować fakt, że ustąpiłem miejs­ca, niż za wszelką cenę iść po trupach.

Uszanowanko, koledzy fotografowie. Uszanowanko!