Masz aparat i robisz dużo zdjęć. W wolnych chwilach chodzisz na koncerty. W pewnym momencie ciąg przyczynowo-skutkowy doprowadza do tego, że postanawiasz na koncert zabrać aparat…
Wszystko super. Tylko… nie wchodź w kadr innym!
W życiu fotografowałem kilkadziesiąt koncertów. Nie czyni to ze mnie w żadnym wypadku eksperta. 90% zdjęć nadaje się do kosza, a spośród pozostałych 10% jestem zadowolony z kilkunastu klatek.
Ale na przestrzeni tych piętnastu lat wyciągnąłem kilka wniosków. Którymi chciałbym się tutaj podzielić.
Wygodne ciuchy
Czasem trzeba przykucnąć, wspiąć się na barierki, stanąć na palcach albo usiąść na ziemi — trawie, wydeptanej glebie, brudnej klubowej podłodze albo wiekowej, zabytkowej posadzce.
Ciemne spodnie, długie tiszerty i… wygodne gacie. To trzy rzeczy, o których staram się pamiętać przed wyjściem z domu.
Bo zdarza się, że trzeba się ubrudzić. A ciemne ciuchy pomogą ewentualne zabrudzenia zamaskować.
Ludzie przychodzą zobaczyć wykonawców, a nie moją bieliznę. Więc jeśli już spędzam wieczór w przykucu, to staram się mieć na sobie coś dłuższego, co zakryje gacie.
A skoro przy nich jesteśmy — warto by były wygodne. Żeby później nie tracić czasu na kombinowanie, jak poprawić wchodzące w tyłek majtki. To akurat fakt wart stosowania w każdych warunkach.
Sprawdź kogo focisz
Można założyć, że skoro idziesz focić danego wykonawcę, to wiesz jak wygląda… Czy aby na pewno? Rozpoznasz perkusistę? Didżeja? Bitmejkera?
Warto sprawdzić z kim będziesz mieć do czynienia. Czasem przez zbieg okoliczności może się zdarzyć, że wpadniesz na członka ekipy w kolejce do kibla czy po piwo. I od słowa do słowa może uda się nawiązać fajny kontakt, który zaprocentuje dodatkowymi kadrami (kilka fot po koncercie, wspólny selfiak itp).
Szukaj kadru
Stanie w jednym miejscu przez 60 minut jest bez sensu. Nie masz po co siedzieć przyklejonym do jednej miejscówki i czekać aż stanie się coś wyjątkowego.
Zmieniaj miejsce, kombinuj z różną perspektywą.
Dzięki temu masz większe prawdopodobieństwo, że końcowa galeria zamiast 2–3 kadrów zawierać będzie 20–30 ciekawych fot.
Bądź wcześniej
Niezależnie od tego czy focisz między publicznością, czy masz akredytację z dostępem do sceny — warto pojawić się na miejscu trochę wcześniej i zaplanować kadry.
Opuszczając wybrane miejsce nie zawsze uda Ci się na nie wrócić. Więc warto przemyśleć strategię — którą część koncertu chcesz spędzić w fosie / pod sceną, którą między ludźmi, a kiedy wybierzesz się na balkon.
Znaj sprzęt
To jest w sumie niby banał, ale…
Warto jest znać sprzęt, z którym się wybierasz na sztukę. Choćby po to, by móc szybciej reagować na zmieniające się oświetlenie, przemieszczających się muzyków czy inne niespodziewane sytuacje, których na koncertach zawsze sporo.
Mój pierwszy kontakt z GoPro miał miejsce przy okazji jednej z edycji Męskiego Grania. Pożyczyłem je od znajomego na kilka godzin przed wydarzeniem i… nie miałem okazji nawet go sprawdzić jego możliwości. Dodatkowo nie miałem dostępu do żadnej aplikacji umożliwiającej podgląd tego co zbierała kamera.
Efekt? Większość materiału nadawała się do kosza.
Im mniej sprzętu, tym lepiej
Masz dostęp do aparatu z wymienną optyką oraz do dużej ilości obiektywów? Super. Większość szklarni zostaw w domu.
Staram się mieć ze sobą maksymalnie trzy obiektywy. Ciasne kadry robię raczej rzadko. Ale szeroki kąt i coś portretowego to podstawa.
Focę wyłącznie przy świetle zastanym. Po pierwsze — nie mam lampy zewnętrznej (tak, mówiłem że z profesjonalizmem nie mam nic wspólnego). Po drugie — nie umiałbym z nią pracować. Po trzecie — błyskanie na koncertach to zło absolutne.
Aha, zapomnij o lampie wbudowanej. Do niczego sensownego Ci się nie przyda.
A dlaczego im mniej sprzętu, tym lepiej? Bo nie tracę czasu na zastanawianie się jakiego obiektywu teraz użyć. Pracuję z tym co mam na plecach, co przy okazji zmusza mnie do większej kreatywności i kombinowania z tym co mam. A poza tym… no właśnie — im mniej w plecaku, tym mniej na plecach. Czyli mniej dźwigania. Proste?
Niezbędnik
Skoro już zabrałeś aparat na koncert, to z pewnością będziesz robić wszystko, by dostać się pod samą scenę.
Są dwie rzeczy, o których do tej pory starałem się zawsze pamiętać pakując plecak. Po ostatnich kilku koncertach dodałem do tej listy rzecz trzecią. Ale nadal o niej zapominam.
Zatyczki
Pierwszą z nich są zatyczki do uszu. Może brzmieć to abstrakcyjnie, bo przecież idę na koncert by mieć kontakt z muzyką… Problem zaczyna się, gdy musisz spędzić większość sztuki przyklejony do głośnika.
Po jednym z koncertów rockowych słuch w lewym uchu wracał mi dwa dni. I od tego czasu trzymam zapasową paczkę zatyczek w każdej torbie i plecaku na aparat.
Woda
Większość czasu spędzam pod samą sceną. W miejscu, w którym zazwyczaj jest masakrycznie duszno i gorąco. Butelka wody mineralnej wielokrotnie uratowała mi życie. Zawsze staram się mieć ją w plecaku.
Przyciemniane okulary
To właśnie ten trzeci element, który próbuję wprowadzić na listę. Bo fotografując, stoję w bezpośrednim kontakcie ze źródłem światła.
Oprawa wizualna w ostatnich latach poszła szalenie do przodu. Przestaje być dodatkiem, a coraz więcej artystów zaczyna jeździć po prostu ze swoim specem od świateł. Największego rozpierdolu doświadczyłem w tym roku na koncercie Natalii Nykiel na Live Festivalu. Przez większość sztuki mrużyłem oczy.
Szanuj wykonawców
Masz akredytację z opcją wejścia na scenę? Super. Pamiętaj jednak, że goście których fotografujesz są właśnie w pracy. I każda Twoja ingerencja w ich otoczenie może wybić ich z rytmu.
Staram się nie kręcić między instrumentami oraz nie ingerować w przestrzeń wokół wykonawców.
Masz akredytację z opcją wejścia za scenę? Gratuluję. Pamiętaj jednak, że to co dzieje się przed koncertem oraz po zejściu ze sceny jest prywatnym życiem artysty.
Generalnie mam raczej zasadę, że nie fotografuję sytuacji dziejących się poza głównym wydarzeniem. Chyba, że okoliczności ku temu sprzyjają. Ale nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek takowe zdjęcie opublikował.
Szanuj ochronę
- Plecak proszę zostawić w szatni
— Ale mam tam aparat…
— Okej, ale plecak do szatni
— Ale mam tam aparat
— Okej, to proszę wyjąć aparat i plecak zostawić w szatni
— Ale mam tam obiektywy…
— Fotograf?
— Eheś
— No dobra, zapraszam.
Szybka rada — ochroniarzy traktuj jak kumpli, a nie jak wrogów. Częściej przymkną oko na pewne rzeczy, jeśli będziesz po prostu… miły.
Szanuj słuchaczy
Bądź tłem, a nie pierwszym planem.
Pamiętaj, że koncert jest przede wszystkim dla słuchaczy. Ludzie płacą za pewne przeżycia. Nie staraj się im za wszelką cenę zrujnować tego wydarzenia.
Pomysł tego tekstu powstał w trakcie tegorocznej edycji Festiwalu Kultury Żydowskiej (tak, wciąż Wam zalegam relację! Obiecuję, że wkrótce nadrobimy!). Część koncertów odbywa się w przepięknej Synagodze Tempel. Pierwszy rząd ławek oddziela od ołtarza, na którym rozstawiona jest scena, nieco ponad metrowa przestrzeń. Miejsce to okupowane jest każdorazowo przez fotografów. I za każdym razem obserwuję bój o widoczność, który toczą słuchacze zajmujący najlepsze miejsca (często objęte rezerwacją), a którzy to mają dość oglądania pleców (lub bielizny — patrz punkt pierwszy) reporterów.
Staram się być przeźroczystym jak najbardziej tylko się da. Nie zawsze się to udaje. Ale czasem miły uśmiech załatwia trochę dodatkowego miejsca. Odwdzięczam się zniknięciem po zrobieniu kilku zdjęć.
Szanuj innych fotografów
Rzadko się zdarza, że będziesz jedynym fotografem w klubie. Każdy z nas przychodzi na miejsce w jednym celu — przynieść najlepsze możliwe i najbardziej unikalne ujęcia.
Przede wszystkim — nie wchodźmy sobie w kadr. Lub jeśli już musimy, to róbmy to tylko na chwilę. Oraz ustępujmy sobie miejsca. Każdy z nas szuka nowych kadrów. Jak wspomniałem wyżej — staram się nie siedzieć w jednym miejscu. Krążę po całym obiekcie, szukając różnych ujęć. I często wystarczy skrzyżować wzrok z innym fotografem, żeby zrozumieć (lub dać do zrozumienia), że druga osoba też chce spróbować z miejsca, w którym stoisz.
Są sytuacje, gdy nie ma litości. Jak na przykład ukłon wykonawców na koniec sztuki. To moment w zasadzie niepowtarzalny, trwający ułamek sekundy. Często stanowi powód tratowania się wzajemnie. Warto mieć wtedy dobre miejsce i poprawnie przygotowany sprzęt. Ale równocześnie… często są to sytuacje, które można zaplanować z lekkim wyprzedzeniem.
Ten podpunkt jest drugim powodem, dla którego powstał ten tekst. Bo spotykam się z różnymi sytuacjami. Czasem mam do czynienia z nieświadomymi początkującymi, czasem z zawodowymi wygami.
Dla mnie najważniejszy jest wzajemny szacunek. Wolę nie uchwycić jakiejś sytuacji na zdjęciu i szanować fakt, że ustąpiłem miejsca, niż za wszelką cenę iść po trupach.
Uszanowanko, koledzy fotografowie. Uszanowanko!