Migam się ostatnio od pisania. A w zasadzie — od finalizacji pozaczynanych szkiców.
Żeby wprowadzić trochę systematyczności w pojawianiu się tu nowych postów, w najbliższym czasie pojawi się tu kilka cyklów. Bo przecież co to za blog bez cyklów? ;)
Dzisiaj start pierwszego, którego założeniem jest, by kolejne odsłony pojawiały się początkiem każdego kolejnego miesiąca. Zaglądać będę w nim w swoje statystyki Last.fm, historię YouTube’a i lajki z Soundclouda w celu podsumowania najciekawszych muzycznych znalezisk ostatnich kilku tygodni. Jasne? To lecimy z lutowym przeglądem.
Moodymann — senior z Detroit
Takie odkrycia pokazują, że mimo ciągłych starań, nie ogarniam muzycznego wszechświata…
Trafiłem na genialne Lyk U Used To na Facebooku. Od tego momentu Moodymann, czyli album z którego pochodzi ten singiel, męczyłem na Spotify praktycznie przez cały miesiąc. Autor tych smakowitych kąsków był dla mnie totalną niewiadomą i uznałem go za jakiegoś debiutanta. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że gość debiutował… prawie dwie dekady temu, a wałkowany przeze mnie album jest jego jedenastym w karierze!
Ok, moją niewiedzę tłumaczyć może fakt, że muzyka którą tworzy klasyfikowana jest jako deep house / techno, a to obszary totalnie dla mnie abstrakcyjne. Jednak na koniec okazuje się, że etykietki etykietkami, a muzyka broni się sama.
[youtube_sc url=“http://www.youtube.com/watch?v=z_trFeBXW5c”]
Mr. Revillz — kanał na YT
Skoro o housie mowa…
Patrząc wstecz na moje muzyczne fascynacje dochodzę do wniosku, że moje przywiązanie do rapu (z naciskiem na rodzimą scenę) możnaby przedstawić na wykresie sinusoidalnym. Po okresie dużej fascynacji przychodzi etap zmęczenia i ucieczki w inne obszary. Po krótszej lub dłuższej chwili nachodzi mnie ciekawość “co tam słychać na polskim podwórku” i znów zostaję wessany. Właśnie, po trwającej przez ostatnie 2–3 lata zajawce znowu odczuwam przemęczenie polskimi ziomkami i potrzebuję dźwiękowej emigracji.
Nigdy nie mogłem pojąć, jakim cudem tak wielu mądrych muzycznie znajomych, z którymi całymi godzinami mogłem rozmawiać o płytach rapowych, jazzowych czy funkowych koniec końców nurkowała w housowych brzmieniach, które — jak wspomniałem wyżej — zawsze były dla mnie abstrakcyjnym i zupełnie niezrozumiałym tematem.
Od jakiegoś czasu obserwuję na YT trend związany z ubieraniem rzadkiej muzyki w ładne szaty. Powstają kanały, takie jak Délicieuse Musique czy La Belle Musique, na których publikowane są mało znane numery, często hipsterskie remiksy których próżno szukać na Spotify czy w innych miejscach. Utworom tym towarzyszą estetyczne zdjęcia (ładne panie, fajne plenery, etc) i zgrabna typografia. Czyli całość zamknięta w formie przyjemnej dla oka i ucha.
I tu dochodzimy do sedna. Idąc tym kluczem — przesiewając kolejne ładne miniaturki na YT — trafiłem na kanał Mr. Revillza, który jest housową esencją wymienionych wyżej kanałów. Tam numery z tej półki pojawiały się dość często, jednak pośród nich znaleźć można było gitarowe smutne piosenki czy rapowe smaczki. Tutaj wszystko z jednego podwórka. Większość to numery z wokalem, sporo remiksów, mnóstwo tłustych smakowitości.
Szczerze mówiąc, stąpam po zupełnie nowym dla mnie terenie i póki co… dobrze mi tu.
[youtube_sc url=“http://youtu.be/DFVFwx9NOqY”]
Kamol i Dobry Kick
Ale żeby nie było, że od rapu uciekam całkiem…
W połowie lutego w Forum Przestrzeniach odbył sie wieczorek autorski Wandy Berger (o którym zresztą Maciek wspominał w naszej rozmowie). I pod względem muzycznym wieczór był to wyjątkowy.
Najpierw od spotkanego w autobusie Deca dowiedziałem się, że pracuje nad kontynuacją BreakS, loopS & editS, a odsluchany na szybko kandydat na mikstejp przekonuje mnie, że po mału czas rezerwować miejsce na półce dla konkretnego kocura. Od spotkanego w Forum Plasha dowiedziałem się, że kończy prace nad swoją płytą producencką (W KOŃCU! ). Wandzie Berger przygrywać miała Formacja, co cieszyło mnie niezwykle, bo usłyszeć ich wcześniej nie miałem okazji. To projekt czterech świetnych muzyków, którzy ewidentnie doskonale bawią się wspólną improwizacją. Koniecznie do zobaczenia ponownie. A przemiłym zwieńczeniem wieczoru był sprezentowany przez Kamola krążek “Coś z niczego”, będący jego dziełem do społu z Dj Dobrym Kickiem.
Zabierając się za odsłuch podchodziłem z lekkim dystansem, ale to na serio bardzo fajny materiał. Klasyczne bity okraszone dobrze sklejonymi cutami i płynący po podkładach Kamol ze swoim wyluzowanym flow stanowić mogą idealną ścieżkę dźwiękową dla wiosennej włóczęgi po mieście. Płycie poświęcę tu jeszcze kilka akapitów w przyszłości, ale zwracam Wam uwagę na tych dwóch typów, bo jak sami mówią: jak podoba ci się jak robimy coś z niczego, no to poczekaj jak już będziemy mieli z czego.
[youtube_sc url=“http://www.youtube.com/watch?v=OyjJgL_A8LM”]
[ zamów lub pobierz | posłuchaj ]
Estrada Nagrania: Fonoteka 8
Co prawda wjechała z końcem stycznia, ale dopiero w lutym zorientowałem się, że WRÓCIŁA FONOTEKA!
To kolejna lekcja z historii polskiego funku i soulu, tak bardzo niedocenianych przez współczesne pokolenie (ach ta dzisiejsza młodzież!).
Przy każdej następnej części wracam do półki z winylami w domu rodziców z nadzieją, że znajdę tam fonotekowe utowory. Przy każdej kolejnej części uzmysławiam sobie… że mimo ciągłych starań, nie ogarniam muzycznego wszechświata.
[ Taka klamra kompozycyjna. BANG! ]