Maj już na półmetku. Czyli już prawie na ukończeniu. Więc pozwólcie, że w wielkim skrócie, ale jednak podsumuję kwiecień w temacie muzyki.
Spektakularnych zwrotów akcji nie było, ale kilka ciekawostek się jednak wydarzyło. Sprawdź to, człowieku zatem!
Sample w rapie
Z początkiem maja zamknęliśmy się z kumplem w moim mieszkaniu, przemeblowaliśmy salon i spędziliśmy kilka dobrych godzin filmując kręcące się winyle. Wspominałem o tym już tu: [ KLIK KLIK ].
Ostatnie tygodnie przed rozpoczęciem zdjęć upłynęły na intensywnym uzupełnianiu brakujących pozycji. Wszystkich kupionych w tym czasie płyt wymieniać tu nie będę. Mogłoby to do nie końca być dla Was interesujące. A i momentami wstyd byłby, że wybrane pozycje trafiły na półkę dopiero teraz. Ale o dwóch wspomnieć muszę.
Pierwszą jest “Yours forever” Atlantic Starr. I jest to straszny gniot. To takie amerykańskie r’n’b disco z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, które zupełnie do mnie nie trafia. Ale na całym krążku jest jeden jasny moment w postaci “I want your love”:
… i nie mówię tego tylko dlatego, że wykorzystał go Ostry:
… ale to po prostu bardzo dobry numer!
Drugim krążkiem był wydany w 1975 roku album “Hot Chocolate” zespołu… Hot Chocolate. Na który polowałem wyjątkowo długo. Przyznam szczerze, że od zawsze miałem problem z sympatyzowaniem z tymi czarnuchami. Bo z jednej strony ich brzmienie zalatywało mi Abbą…
… a z drugiej potrafili tworzyć pełne soczystego groove’u funkowe numery:
Na tym krążku tym znaleźć można i jedno, i drugie. Jest tu nawet ich największy przebój — “You sexy thing”:
Ale szukałem “Hot Chocolate” wyłącznie dla jednego numeru:
… bo przepięknie wykorzystał go kilka lat temu Astek w “WNM”.
Tłoczę z beevinyl
Mam takie dwa ulubione utwory moich serdecznych kolegów z ziem łódzkich, które nigdy się nie doczekały wydania na fizycznym nośniku.
Pierwszym z nich jest “Jeszcze niczego nie przeczuwasz” z pierwszych (tych niewydanych) Afrontów.
Zabawna anegdota: bardzo długo szukałem na winylu Marianny Wróblewskiej z utworem, który został zsamplowany przez Ostrego w tym numerze. Aż pewnego razu wybrałem się z Jankiem Gajdowiczem pod Halę Targową…
Drugim jest wspomniane powyżej “WNM”, które cztery lata temu — dokładniej w walentynki — trafiło z dna szuflady na YouTube’a. Utwór trafił do sieci jeszcze przed tym, gdy Sławków odkryło gimnazjum. I tkwi tam sobie w czeluściach jutubka z licznikiem zatrzymanym nieco powyżej 70 tysięcy. A numer to wybitny zarówno w warstwie muzycznej, jak i — przede wszystkim — tej lirycznej. Bo w pełni zrozumieją go Ci, którzy choć raz przynieśli do domu płytę wygrzebaną na pchlim targu albo komisie.
I w ramach projektu “sample w rapie” postanowiłem nadać obu tym utworom formę fizyczną, tłocząc je na winylu. Od dłuższego czasu miałem ochotę przetestować beevinyl pod kątem ich oferty i teraz nadarzyła się okazja.
Rozwijając — wrocławski beevinyl świadczy usługi polegające na tłoczeniu winyli w niskim nakładzie. Od siedmiocalowych singli, przez dwunastocalowe epki po co-tylko-sobie-wymyślisz.
Proces jest mega prosty — wysyłasz utwory, podpisujesz oświadczenie, że zamawiasz płytę do użytku własnego i przelewasz kasę. Po zaindeksowaniu wpłaty podesłane ścieżki trafiają do remasteringu pod kątem winylowego nośnika, a potem zamieniają się w czarny placek. Całość — od pierwszego mejla po paczkę na moim biurku — nie zajęła nam półtora tygodnia. I brzmi to na prawdę dobrze!
Podsuwam fajny pomysł na prezent lub uzupełnienie półki o fizyczne wydania utworów, które nigdy się takowej formy nie doczekały.
Śmieszny fakt: poprosiłem JaroSława o “WNM” w możliwie najlepszej jakości, naświetlając mu cały kontekst. Otrzymałem ścieżkę z dogranym przez niego fragmentem:
Ten numer czekał jakieś sześć lat na właściwy nośnik… Także pozdro Aksiu, szanuję to!
Wiem, że być może macie to w dupie. Ale mnie cieszy :)
RYSY w Forum + projekty
Widziałem chłopaków po raz trzeci na żywo. I każdy z tych występów był zupełnie inny.
Pierwszy raz miał miejsce w Rzeszowie na Internet Becie. I poczytać o tym mogliście tutaj: [ klik klik ]
Drugi koncert odbył się w lutym tego roku na Szpitalnej 1. Wojtek i Łukasz sami sobie, bez towarzystwa wokalistów, w upalnych piwnicznych warunkach i sali wypełnionej do ostatniego centymetra wycisnęli z publiki ostatnie poty.
Ten trzeci — w Forum — był chyba najbardziej spektakularny. Zagrany w komplecie, bo na “Przyjmij brak” do Justyny Święs dołączył Piotrek Żyła. I fajnie było zobaczyć RYSY w pełnym rynsztunku wraz z oprawą świetlną. Zdecydowanie do twarzy im w tej kreacji.
W kwietniu pojawiły się też single zapowiadające poboczne projekty chłopaków. Najpierw usłyszeć można było pierwszy utwór SONARa, czyli projektu w którym Łukasz (aka Sonar Soul) łączy siły z perkusistą Rafałem Dutkiewiczem, pianistą Arturem Bogusławskim oraz Leną Osińską na wokalu.
… a cztery dni później Wojtek sprezentował mi w dniu urodzin premierę “ID” promującego jego autorski projekt V/O:
Cieszy mnie fakt, że równolegle z dobrymi sygnałami z solowych obozów, chłopaki wspólnie coś tam zaczynają dłubać na kolejny album. Hasztag: czekam!
Filozof w Saturnie
Zaglądam czasem do Saturna i MediaMarkt, żeby pogrzebać trochę w koszach.
Nie, nie tych na odpadki, a takich z przecenionymi płytami. Bo zdarza mi się tam odnaleźć ciekawostki za kilka złotych. A gdy tam już nic zupełnie nie znajdę, to przenoszę się na półkę z wybranym gatunkiem i przeglądam je pod kątem podobnych perełek ukrytych pomiędzy regularnie wycenionym towarem.
I ostatnio tropiąc zwierzynę na półce z rapem zaliczyłem small talk z przypadkiem poznanym między półkami człowiekiem. Nie mógł sobie przypomnieć tytułu ani dokładnej nazwy wykonawcy płyty której szukał, a ja byłem w stanie mu pomóc. Wymieniliśmy też uwagi na temat tempa pojawiania się nowych płyt z polskim rapem dziś i dekadę temu.
Okazało się też, że kolega ów jest ulicznym raperem. Ale nie takim magistrem blokersem, który jeździ polonezem, kroi komórki i siedzi przy osiedlowej piaskownicy. A takim, który jeździ od miasta do miasta, rozstawia swój soundsystem na ulicy i rapuje sobie. Na odchodne dostałem w prezencie jego demówkę.
I przyznam szczerze, że pan Filozof na prawdę daje radę. Miło było poznać. Pozdrawiam.
A na sklepowej półce znalazłem “Pozycję obowiązkową” AESa za pięć zetów. A na nim między innymi gościnna zwrotka Spinache’a. Z czasów, kiedy (jak to ujął na Fejsie Tet w kontekście swojego zdjęcia z lat wstecznych) — “wszystkich gryzły osy, wszyscy podchodzili wodą i pęcznieli”.
Nowy Łona
Adam i Andrzej znów nie zawodzą. I kolejny raz ten najdłużej chyba ziałający w polskiej rap grze duet raper — producent dowozi efekty.
Łona jest dla mnie artystą kontemplującym. Kolejne płyty wydaje z kilkuletnimi odstępami, dając sobie czas na obserwację i analizę. Jego postrzeganie rzeczywistości zmienia się wraz z wiekiem, a życiowe doświadczenie rzuca nowe światło na wcześniejsze sądy. I tak na kolejnych płytach znaleźć można aktualizację wcześniejszych wątków o ten nowy punkt widzenia. A wszystko to na idealnie dopracowanych, dopełniających (a nie przeszkadzających) podkładach.
Niektórzy próbują tej płycie zarzucać wtórność w tekstach i brak rozwoju w warstwie muzycznej (jak tutaj: [ klik klik ]). Oddalam te zarzuty. Dla mnie to absolutna czołówka tegorocznego podsumowania w rodzimej muzyce. Z pewnością wrócimy do tego wątku z końcem 2k16.