MENU: [A – B] [C – D] [E – F] [G – H] [I – J] [K – L]
[M – N] [O – P] [Q – R] [S – T] [U – V] [W – X] [Y – Z]
Isaiah Rashad
“The Sun’s Tirade”
Gdybym skupił się wyłącznie na warstwie muzycznej tego albumu, napisałbym że to bardzo przyjemna, uspokajająca wręcz płyta. Bo to prawda.
Sęk w tym, że ten melancholijny materiał to rozliczenie się dwudziestodwuletniego rapera z minionymi dwoma latami jego życia. Wypełnionymi urwanymi filmami, narkotycznymi odlotami, xanaxowej wegetacji i depresji. Więc w warstwie lirycznej już tak chilloutowo nie jest. Choć w takim jednorazowym podejściu to zupełnie nie przeszkadza, bo… z poprawną, hamletowską angielszczyzną niewiele to ma wspólnego i dość ciężko go zrozumieć.
Warto wspomnieć, że przez album przewijają się reprezentacja Top Dawg Entertainment. Gościnnie usłyszeć tu można między innymi Kendriczka, SZA i Jay Rocka.
Sprawdź na: Spotify
James Hunter Six
“Hold on!”
Huntera odkryłem dzięki Daptone Records. Tej samej wytwórni, która odpowiada za sukces Sharon Jones i Charlesa Bradley’a.
To kolejny leciwy wokalista z kategorii soul / R&B, który brzmieniem przenosi mnie w lata 60–70 poprzedniego wieku. Choć momentami zachęcają do tupania nogą, to jednak dla mnie jego kompozycje są idealnym podkładem do odpoczynku, kontemplacji, wyciszenia.
Sprawdź na: Bandcamp | Spotify
Jazz Spastiks
“Portals”
Przyjemny boombapowy masaż karku prosto z Wysp Brytyjskich.
Odkryłem ich na Bandcampie za sprawą pochodzącego z 2014 roku “The Product” i z przyjemnością płynnie przeszedłem do “Portals” nagranego wspólnie z raperem Sleep Sinatra. Jazzujące, kojarzące mi się z bardzo wczesnym Herbalizerem produkcje idealnie komponują się z leniwym flow zaspanego Sinatry.
Fajnie było przypomnieć sobie o tej płycie przy okazji tego podsumowania. Będę wracał.
Sprawdź na: Bandcamp | Spotify
Jakarta Records
“Spring in Jakarta”
Kompilacje w moich podsumowaniach nie pojawiają się zbyt często. Bo zasadniczo staram się pochłaniać całe albumy artystów, zamiast skupiać się na ich najbardziej znanych dokonaniach. Są jednak “składanki”, obok których nie potrafię przejść obojętnie.
Niemieckie wydawnictwo mające w swoim katalogu takich artystów jak Akua Naru, Blitz The Ambassador czy Raashan Ahmad wypuściło w maju składankę, która została ze mną na wiele kolejnych miesięcy. Sporo tu brzmień, będących połączeniem łamiących kark bitów z chilloutową stylistyką.
To na tej składance zadebiutowała Alltta, czyli efekt współpracy 20syla oraz Mr J. Medeirosa (o którym tu jeszcze przeczytacie). Na longplay tegoż duetu przyszło mi poczekać do 2017, ale — nieco spojerując — warto było nań czekać.
Sprawdź na: Bandcamp
Jinsang
“solitude.” | “life.”
Kolejny bitmejker, przy którym miło mi się zasypiało w zeszłym roku. Kolejne znalezisko Bandcampowe. I kolejny produktywny artysta. 2016 rozpoczął opublikowanym w styczniu „solitude.” I zamknął go grudniowym „life.”
W sumie to ponad 50 utworów. Jazzujące, wyciszające, dźwięki idealnie pasujące właśnie do wieczornego wyciszenia, medytacji albo jako muzyka tła.
Sprawdź “solitude.” na: Bandcamp
Sprawdź “life.” na: Bandcamp | Spotify
JMSN
“It is.”
Podobno to co gra Jameson należy kategoryzować jako PBR&B. To określenie wywodzi się od pewnego pewnego żartu, który rzucił w formie tweeta jeden z redaktorów Pitchforka. W obrębie worka z tą nalepką skategoryzował współczesnych artystów alternatywnego R&B, takich jak Frank Ocean czy The Weeknd tworząc w ten sposób nową nazwę dla alternatywnego rythm&bluesa. A gdzie tu żart? Bo PBR nawiązywać miało do piwa Pabst Blue Ribbon, które z kolei mocno kojarzone było z hipsteriadą. I tak oto alternatywną nazwą dla PBR&B stało się hipster R&B. Etykietka zaczęła funkcjonować w środowisku muzycznym i zaczęto ją przypinać kolejnym artystom. Między innymi JMSNowi.
Ale ale, jeśli jesteś hejterem hipsteriady, nie przestawaj jeszcze czytać. Bo to jak jak nazwiemy twórczość Christiana Berishaja jest sprawą zupełnie drugorzędną. „It is.” wypełnione jest po brzegi soulowymi, lekko jazzującymi balladami, które sprawdzą się w wielu intymnych sytuacjach.
Sprawdź na: YouTube | Spotify
Jungle Brown
“Flight 314”
Znam człowieka, który zna człowieka, który jest ich menadżerem. I w zasadzie dzięki tej znajomości poznałem muzykę Jungle Brown. I bardzo się z tego cieszę.
Wspominałem już przy okazji De La Soul, że był to dobry rok dla fanów Native Tongues. Jeśli są tu jacyś na sali, powinni zaznajomić się z “Lotem 314″, bo inspiracje są na tyle oczywiste, że bity równie dobrze mógłbym pomylić z wczesnymi numerami ATCQ czy wspominanych De La. Oooook, może trochę się zagalopowałem.
Ale to na prawdę kawał dobrego rapu z Wysp.
Sprawdź na: Bandcamp | Spotify
MENU: [A – B] [C – D] [E – F] [G – H] [I – J] [K – L]
[M – N] [O – P] [Q – R] [S – T] [U – V] [W – X] [Y – Z]