[A – B] [C – D] [E – F] [G – H] [I – J] [K – L]
[M – N] [O – P] [Q – R] [S – T] [U – W] [X – Z]
G jak GosT
Wykorzystane w ścieżce dźwiękowej filmu Drive “Nightcall” Kavinsky’ego otworzyło drzwi na salony syntetycznym electropopowo — housowym dźwiękom. Od tego czasu co chwilę pojawiają się kolejne projekty, które stojąc obok siebie brzmią dokładnie tak samo. Tak samo dobrze.
Ale pochodzący z Finlandii GosT zdecydowanie wychodzi przed szereg. Przy pierwszym kontakcie poza muzycznym miałem wrażenie, ze to jakiś black metalowy twór. Dziwna typografia (zwłaszcza wytwórni Blood Music), trupie czaski, pentagramy, czy krzyże raczej nie zapowiadają elektronicznej masakry (no może poza Justice’owymi krzyżami).
Muzycznie na najnowszej płycie “Behemoth” GosT nie bierze jeńców. Surowy. Niepokojący. Drapieżny. Brutalny. Intrygujący. Hipnotyzujący. Najlepszy. Wręcz… epicki.
G jak Garden City Movement
Odkryci przy okazji tegorocznego Festiwalu Kultury Żydowskiej. Wałkowałem ich temat tutaj dość niedawno, więc pozwólcie, że po prostu się zacytuję:
Wciąż nie zwalniają tempa. W pierwszej połowie tego roku wydali “Modern West EP”, a kilka tygodni temu pojawił się kolejny nowy numer.
Ciężko ich jednoznacznie zaklasyfikować muzycznie i to czyni ich projekt najpięknięjszym. Wikipedia kategoryzuje ich jako elektroniczny indie pop (dafuq?), choć w sklepie z płytami równie dobrze można by ich umieścić w kracie z nowymi bitami. Ale po co przyczepiać łatki, skoro muzyka powinna się bronić sama?
Zestawiając ich z depresyjnym Orim oraz melancholijnym Buttering Trio, brzmienie Garden City Movement ma zdecydowanie największy potencjał taneczny. I tak też było.
G jak Gilligan Moss
Jedno z odkryć przy okazji wyszukiwania ciekawostek do Sztosów (choć ostatecznie chyba jeszcze tam nie trafił).
Nie będę się tu zbytnio rozpisywał. „Ceremonial EP” to bardzo dopracowane elektroniczne produkcje. Sporo tu pianina, zapętlonych wokali i łamanego bitu.
Warto zaznaczyć, że w promującym epkę klipie do utworu „Choreograph” widać inspiracje oskarową animacją Zbigniewa Rybczyńskiego — „Tangiem”. Ot, ciekawostka.
Nawiązanie do „Tanga” — oskarowej animacji Zbigniewa Rybczyńskiego.
H jak Hot 8 Brass Band
Swoją miłość do instrumentów dętych wyznawałem tu nie raz. Hot 8 Brass Band odkryłem dobrych kilka lat temu na etapie pochłaniania wszystkiego co zostało kiedykolwiek wydane przez Tru Thoughts. Najpierw trafiłem tam na fenomenalne Youngblood Brass Band, a następnie na H8BB.
No więc, Gorąca Ósemka świętuje w tym roku swoje dwudziestolecie. I z tej okazji wydali album „Vicennial”. Znalazły się na nim całkowicie premierowe utwory oraz zarejestrowane na nowo dobrze znane sztosy. Takimi jak „Sexual Healing”, „What’s My Name” czy „Get up”. Jeśli nie znasz, to warto sprawdzić.
H jak Hollywood Undead
W okolicach 1996 pierwszy raz usłyszałem Rage Against The Machine w numerze “Bulls on parade” i to spotkanie dosyć jasno zdefiniowało to, czego szukam w muzyce. Mogę sobie odlatywać w hipsterskie house’y, inteligenckie indie popy czy elektroniczne wynalazki, ale i tak zawsze będę wracać do ciężkich gitar z rapowanym wokalem.
Przyznam szczerze, że o Hollywood Undead usłyszałem dopiero w 2015. Choć swoją bazę fanów rozpoczęli budować dekadę temu za pomocą MySpace’a (o matko, ile to już lat?).
Brzmieniowo przypominają mi pierwsze nagrania Linkin Park. Choć może trochę bardziej zbuntowaną i z mniejszym potencjałem na przerobienie na popową papkę.
Cytując Gajdowicza na pierwszym Bakflipie: “bębny, gitara i bas są punktualne”. Do tego trochę elektronicznego kolorytu, śpiewane refreny oraz rapowane zwrotki i dostaję zespół, z którym będę się lubił jeszcze przez jakiś czas.
[A – B] [C – D] [E – F] [G – H] [I – J] [K – L]
[M – N] [O – P] [Q – R] [S – T] [U – W] [X – Z]