Najwięcej treści na bloga powstaje w trakcie spacerów z psem.
Szkoda, że tylko ułamek z tego faktycznie tu trafia.
Ulotne jak ulotka
Czasem są to zwykłe hasztagi, pomysły lub po prostu pamięciowe kotwice. Powodują, że pomysł kiełkuje i ewoluuje. Poddaję go analizie, zastanawiam się w jakim kierunku dany temat może iść.
Innym razem są to pełne zdania. Lub wręcz całe akapity.
Problem w tym, że powstają one tylko w mojej głowie. I tak na prawdę to co z tych przemyśleń ostatecznie trafia na bloga to tylko niewielki procent, szczątki wręcz tego co udaje mi się później spisać.
Wszystko powstaje w głowie, w chaotyczny sposób. Nieuporządkowane, ulotne i niezanotowane.
Dlatego…
Muszę przekonać się do dyktafonu
Skoro i tak średnio spędzam dziennie na spacerach z kundlem około dwóch godzin, przewijając w głowie różne tematy formułujące się w choćby zaczątki konkretnego tekstu, to czemu miałbym ich nie rejestrować?
Skoro w trakcie tych spacerów telefonicznie przegaduję z rodziną czy znajomymi dziesiątki minut, to równie dobrze pozostały czas mogę wypełnić gadaniem do siebie.
Zbierałem się do tego już od dłuższego czasu. Niniejszy tekst jest drugim opublikowany, który powstał w ten sposób. Mam nadzieję, że nie ostatnim.
Zapytajcie mnie za jakiś czas jak mi idzie z realizacją tego postanowienia, okej?
Swoją drogą — muszę chyba umieścić na swojej liście memento-todo punkt: “nauczyć się lambady”!