Imprezy z serii “J Dilla Tribute” mają w Krakowie dobrą tradycję.
To w ich trakcie zawiązał się superprojekt Mako Boko, w ramach którego na jednej scenie można oglądać wspólnie jammujących Jima Dunloopa, Daniela Drumza, Mr. Krime’a, Pata Patenta i Admirała DMC.
W ostatni wtorek w Poli (czyli dawnej Poligamii) napisał się kolejny rozdział. A był nim koncert Illa J.
Illa Dilla
Przyznam szczerze, że byłem raczej sympatykiem niż fanem. Przesłuchałem kilka razy wspólny projekt braci Yancey, czyli J Dilli i Illa J pod tytułem… “Yancey Boys”, ale poza numerem “We here” nie wracałem często do tej płyty.
Kilka razy w tym roku potykałem się o najnowszy jego album i “momenty były”. Nie gwałciłem ripitu na tym krążku, ale wracałem wyrywkowo do wybranych rzeczy. Przede wszystkim do przemistrzowskiego “Universe”:
Żebyśmy mieli jasność — to bardzo dobry materiał, ale chyba nie trafiłem z nim w odpowiedni moment czy nastrój i po prostu… trochę przeszedłem obok.
Gdy dowiedziałem się, że wystąpił w Poli, wiedziałem że chcę to zobaczyć.
Illa O.S.T.R.
Rano w dniu koncertu dość aktywnie w jego promocję włączył się Ostry. Na jego fanpejdżu pojawił się wpis sugerujący, że wieczorem pojawi się i on. Choć raczej w charakterze widza, to jednak gdzieś tam pozostawała cicha nadzieja, że może wydarzy się coś więcej.
Kilka lat temu z takiej jego spontanicznej wizyty na wernisażu prac Forina w nieistniejącej już Barace wykluł się bardzo kameralny koncert dla chyba maks stu osób. I było to jedno z najfajniejszych undergroundowych wydarzeń, jakie miałem okazję zobaczyć w Grodzie Kraka przez ponad dekadę mojego mieszkania tu.
W każdym razie Adam podobno wielkim fanem Illa jest. I bardzo chciał zobaczyć go na żywo.
Ostatecznie wykluła się wspólna sesja nagraniowa obu panów. Zamknęli się na dłuższą chwilę w studio gdzieś na terenie Krakowa, a efektem tego spotkania jest podobno utwór, który pewnie wyląduje w Sztos Alercie. A po skończeniu nagrań Adam wsiadł do auta i wrócił do Kalisza. Szkoda. Ale i tak #czekam.
Illa Poli
Lubię tego typu koncerty. W małym klubie. Dla wąskiej grupy zajawkowiczów. To taki wieczór, w który wybieram się samemu do klubu i nagle okazuje się, że bez żadnego wcześniejszego umawiania się spędzam go w gronie znajomych.
Brat znajomej powiedział jej tego dnia coś, co było najlepszym komentarzem tego wieczoru:
Wybrałbym się na ten koncert, ale tam przyjdą tylko starzy ludzie…
Była to całkiem przyjemna odmiana po sobotnim koncercie Quebo i Sławów w ramach “Zamknij mordę tour”, gdzie 80% publiki — żeby wejść — musiała mieć pisemne zgody od rodziców.
Zanim na scenie w Poli pojawił się młodszy Yancey mikrofony rozgrzewane były dwa razy.
#1: Dems1
Pierwszy support wart jest wspomnienia o tyle, że przy jego okazji poznałem żart z branży akustycznej:
Po co przed gwiazdą wieczoru występują supporty?
Żeby akustyk w klubie mógł odpowiednio wysterować sprzęt.
Początkowo trochę obawiałem się jak brzmieć będzie główny koncert. Mając w pamięci koncert z dobrze nagłośnionym Afu Rą kilka tygodni wcześniej w tym samym miejscu nadzieja na lepszy dźwięk nie umierała. I po kilku utworach poziomy udało się wyregulować tak, że bit nie przeszkadzał wokalowi, a wokal bitowi.
#2: Mikael
Pokrętła prawidłowo ustawić udało się to w sam raz na koncert Mikaela.
I to była prawdziwa petarda tego wieczoru. Świetny soulowy wokalista. Ktoś skomentował, że trzeba mieć jaja, żeby wyjść z takim materiałem przed hiphopową publiczność. Ale nie zgodzę z tym stwierdzeniem, bo akurat występ przed tymże headlinerem (który trochę rapuje, trochę śpiewa) był jak najbardziej uzasadniony.
Sprawdzenie kto zacz zostawiłem sobie na później i żałuję, że po prostu po koncercie nie podszedłem i nie zamieniłem kilku słów. Bo teraz się okazuje, że o gościu niewiele z sieci się można dowiedzieć. Poza prawie pustym fanpejdżem zalajkowanym przez 38 osób i jednym numerem na soundcloudzie.
W każdym razie — numer ów jest zapowiedzią solowej epki. Koncertowo zabrzmiał świetnie i zamierzam przyglądać się co będzie się u niego działo dalej.
EDIT:
DAAAAAAAAAAAAAMN. Po wrzuceniu linka do tego tekstu zostałem zlinczowany przez Buszkersa:
Aks, Ty ignorancie, przecież Mikaela wydaliśmy w U Know Me Records 3 lata temu! Remiksowali go m.in. FULGEANCE, Envee, The Phantom czy Tanzlife… [link]
Oczywiście projekt Hau_Mikael jest mi doskonale znany. I lubiany. Może gdybym całe życie nie czytał tego HAU MAJKEL, to skumałbym trochę wcześniej. I tym bardziej podszedłbym przybić piątkę w Poli.
#3: Illa J
Po chwili przerwy na scenę wszedł Illa.
Świetna forma. Płynne flow i czysty śpiew. Bez zadyszki i krzyków, które dla przykładu tak bardzo przeszkadzały mi u Afu-Ry.
Zagrał praktycznie prawie cały materiał z najnowszej solówki (zabrakło tylko dwóch numerów z Moka Only “She burned my art” i “All I Need”). “Universe” na żywo było mega petardą.
Były numery z nagranej na bitach J Dilli “Yancey Boys”, jak “We here” na otwarcie czy “Fisherman” lub “R U Listening”.
Były też numery Slum Village — “Players” czy “Fall in love”. Ten ostatni w wersji akustycznej, do której akompaniował sobie na klawiszach.
Zakończył numerem Jay Dee. I przyznam, że usłyszeć na żywo “Fuck the police” zagrane przez jego brata było trochę jednak bezcenne.
Ciekawostką jest, że dosłownie przed tym numerem, jeszcze zanim było wiadomo co się za chwilę wydarzy, pod klub podjechał radiowóz. I wyobraźcie sobie, że przez okna przebija się światło mrugającego koguta, słychać krótki sygnał policyjnej syreny. W tym momencie Illa mówi “na koniec zagram numer swojego brata” i w głośniku wjeżdża bit… Wszystko jakby wyreżyserowane. Czy mogło być lepiej?
Na koniec po koncercie szybka samojebka, zakupiony winyl, wzięty na kopercie płyty autograf (o tym pewnie kiedyś więcej), przygarnięta również zautografowana tracklista koncertu (o tym pewnie kiedyś więcej), zbite piątki z pozostałymi w klubie resztkami znajomych i do domu.
HDBEENDOPE Poli
Za tydzień z zakładką po raz kolejny będzie okazja spotkać się na hiphopowym koncercie spoza głównego nurtu. W tejże mojej Poligamii (sorry, nie przywyknę do tej nowej Poli nazwy :( ) wystąpi — HDBEENDOPE.
I powiem Wam szczerze, że pisząc te słowa… nie mam pojęcia kim ów człowiek jest poza tym, że jest nastolatkiem z Brooklynu.
Ale do dziś nie mogę sobie darować, że w zeszłym roku olałem koncert Skyzoo, który miałem na wyciągnięcie ręki. I obiecałem sobie, że w miarę możliwości będę sprawdzał koncerty zagranicznych raperów. Zwłaszcza tych o mniejszych zasięgach. Bazując na tegorocznych doświadczeniach z The Black Opera, Mursem (choć tu akurat byłem fanem) czy Illa J stwierdzić mogę, że plan ów póki co mnie nie zawiódł.
Więc i tego kota postaram się sprawdzić. I zachęcam do przyłączenia się!
Link do wydarzenia na Fejsiku: [ KLIK KLIK KLIK ]
Spieszmy się oglądać na żywo dobre koncerty. Tak rzadko się trafiają.