Pięć lat temu grali tydzień przed weselem mojej siostry. OLT nie istniało (zresztą tak samo jak dziś), więc trasa KRK-GDN to wyprawa życia, na którą wtedy nie mogłem sobie pozwolić. Szczerze przyznam, że był to jedyny Open’er, który opłakuję do dziś — grało tam również Beastie Boys i to aż dwa razy — instrumentalnie w namiocie i klasycznie na scenie głównej.
Cztery lata temu z różnych osobistych powodów nie mogłem dojechać do Warszawy… Przez kolejne miesiące w kółko słuchałem nagranego przez Hennwilla bootlega, powtarzając w nieskończoność: “trzeci raz nie przegapisz… trzeci raz nie przegapisz!”.
Można powiedzieć, że informację o ich trzecim koncercie dostałem na urodziny. Dokładnie 12. kwietnia AlterArt podał informację, że jedną z gwiazd tegorocznej edycji Coke Live Music Festival będą oni. The Roots. Tu, na miejscu — w Krakowie.
Jedni z tych, którzy ukształtowali moją wrażliwość muzyczną. Jedni z tych, którzy pokazali, że hip-hop można zdefiniować na wiele różnych sposobów, a bezustanny rozwój to nie przywilej, a po prostu — droga życiowa.
We wrześniu pobieramy się z Karolą. Wiadomo — końcówka będzie najbardziej spięta, w końcu została jeszcze masa rzeczy do odznaczenia na liście. I już, gdy wydawało się, że jednak to wszystko da się połączyć, dzisiaj dowiedziałem się, że w dniu ich koncertu będę musiał być w innym miejscu w Polsce.
Chyba nie jest mi dane zobaczyć ich na żywo… Fatum?