Gdy pierwszy raz usłyszałem o tym człowieku (dziś rano), siedział właśnie czternastą godzinę przy stole pokerowym na drugim końcu świata. Rozgrywał finałową partię w — podobno — jednym z najbardziej prestiżowych turniejów pokerowych na świecie. Dwie godziny później wykończył ostatniego przeciwnika i zgarnął tytuł mistrza. Wraz z czekiem na 1.4 miliona dolarów.
Człowiek, który tego dokonał, pochodzi z kraju, w którym poker — od momentu wejścia w życie ustawy o grach hazardowych — jest nielegalny…
Rodacy “gratulują”
Gość zostaje pierwszym Polakiem, który wygrał prestiżowy turniej w pokera, wzbogacając się o pieniądz, którego większość ludzi nie jest w stanie objąć wyobraźnią. A rodacy, pod informacją na ten temat, opublikowaną na pokerowym portalu branżowym nazywają go… żółtodziobem.
Jedyne co ciśnie się na usta w takim momencie: Wielka Polska Cebulowa.
Jesteś zwycięzcą
Jestem ostatnio na motywacyjnym haju. Wstaję rano, powtarzam sobie “jesteś zwycięzcą” i dążę do tego, żeby każdy dzień był lepszy od poprzedniego. O tym pewnie więcej wkrótce.
W każdym razie — historia Dominika dodaje kopa. Gość przyszedł znikąd. Z kraju, w którym to, co robi najlepiej, jest zabronione. Doświadcznie zdobywał przez internet. W profesjonalnych turniejach zaczął występować około rok temu. Dojście na szczyt zajęło mu kilkanaście miesięcy. Czaisz?
A Ty? Kim jesteś?