Tekst powstał w ramach zasady, którą od jakiegoś czasu próbuję zacząć traktować na poważnie, czyli: cut the bullshit a.k.a nie zamulaj się, a którą to rozumieć można na zasadzie: co masz napisać dziś, pisz dziś. Bo takich tekstów jak podsumowanie drugiego dnia Coke Festivalu, recenzja Something from nothing. Art of rap czy obiecana Igorowi relacja z krakowskiego koncertu Mamy Selity jest w przysłowiowe wpizdu lub jeszcze więcej. Stos rośnie, a teksty — im dalej odkładane w czasie — tym mniej prawdopodobne, że się ukażą. Bo co komu po relacji z występu Snoop Liona sześć miesięcy po tym jakże zacnym wydarzeniu?
W każdym razie, wracając do głównego tematu — nie wiem czy kogokolwiek tekst ten zainteresuje, ale traktuję go bardziej w formie terapii i próby wyjścia z uzależnienia…
Trzy lata temu przyszedł do mnie znajomy i powiedział: robimy serwis o kulturze alternatywnej, wskakuj na pokład. Wskoczyłem, poniosło mnie, zostałem. Z czasem zacząłem ogarniać coraz więcej tematów, kształtować zakres publikowanych treści, budować zespół pozytywnych wariatów, którzy za zero złotych poświęcą swój cenny czas. Niby przejąłem kontrolę nad całym zagadnieniem, ale cały czas miałem z tyłu głowy myśl, że przecież jestem tylko częścią tego teamu; że są ludzie, którzy ten projekt powołali do życia i odpowiadają za niego w większym ode mnie stopniu :)
Trzy lata odbijania się od ściany i dwa lata z rzędu nieopłacona na czas domena uświadomiły mi, że jak sobie nie pościelisz, to nici ze spania. Pytanie postawione w temacie usłyszałem w ciągu ostatnich tygodni kilka razy. I szczerze powiedziawszy: nie wiem jak na nie odpowiedzieć. Póki co muszę przemyśleć kilka tematów.
Mam w miarę fajną pozycję w świadomości dosyć wybrednych pod względem treści kulturalnych internautów, zajebisty (choć baaaaaardzo leniwy) zespół ludzi do współpracy oraz podnoszące na duchu propsy od ludzi z dziennikarskiego środowiska. Moja miłość wciąż kipi — w końcu: you gotta love it or leave it alone.
Z drugiej strony mam coraz mniej czasu na projekty, które nie przynoszą (i raczej nigdy już przynosić nie będą) żadnych profitów. Zajawki są spoko (mam nadzieję, że do końca roku ruszą dwa inne, zupełnie poboczne projekty), ale z czasem… hajs się musi zgadzać.
Działamy oczywiście dalej. Gromadzę hajs by zorganizować jakieś exformersowe fanty — jeżeli uda się zgromadzić środki, efekt może być całkiem zacny. Wszelkie działania promocyjne w dłuższej perspektywie nie mają sensu, jeżeli nie ogarniemy częstszych aktualizacji — tu się kajam i, ponownie przywołując zasadę cut the bullshit, w najbliższym czasie popracuję trochę również nad tym.
[youtube_sc url=“http://www.youtube.com/watch?v=FKIMjLxoBlU”]
A Tobie z czym kojarzy się Exformers? Love it czy hate it?