Może nie jesteście świadomi, ale od kilkunastu dni w polskiej sieci obserwować można największą awarię firmy hostingowej. Blisko dwa tygodnie temu serwery należącej do Grupy Adweb marki 2be zostały wyczyszczone przez nieznanych sprawców. Klientom wyparowały wszystkie dane, które trzymali u nich. Zniknęły strony, nie ma dostępu do skrzynek pocztowych…
Całą historię bardzo dokładnie w wywiadzie dla HostingNews przedstawił Bartek Juszczyk — właściciel całego tego biznesu.
I to jest złe na tak wielu płaszczyznach, że nie wiem od czego zacząć…
Adweb
Ustalmy sobie jedno na wstępie. Nigdy nie byłem wielkim fanem Adwebu. Bo od zawsze był obiektem podśmiechujek.
Na początku z powodu ich programu stażowego. Prawie dekadę temu byli jedną z niewielu agencji na rynku, które dawały świeżakom możliwość zdobycia branżowej ogłady. Ale doprowadziło to do sytuacji, gdy 9 na 10 kandydatów, których CV trafiały w moje ręce posiadało epizod w Adwebie. Co ciekawe — przygoda w tej firmie niemal każdej z tych osób kończyła się po trzech miesiącach. Patrząc na to można stwierdzić, że firma miała wysokie standardy, bo mało osób zostawało na dłużej. Lub niskie, bo po trzech miesiącach stażu jednego praktykanta zastępowano kolejnym…
Zdarzyło mi się kiedyś zobaczyć prezentację Bartka Juszczyka na żywo i choć była ciekawa, to bazowała wyłącznie na cudzych przykładach. Staram się śledzić branżę interaktywną od dobrych kilku lat. Adweb pojawiał się zawsze w kontekstach bardzo ogólnikowych.
Do dziś nie jestem w stanie wymienić ani jednego spektakularnego projektu tej agencji. W pewnym momencie co prawda przestałem śledzić losy i całkowicie zniknęła mi z radaru. Więc bardzo możliwe, że po prostu coś umknęło mojej uwadze.
Przyznać muszę, że udało im się wypuścić na rynek bardzo dobrych specjalistów. Z miejsca wymienić mogę chociażby Sebastiana — developera, z którym pracuję właśnie we FreshMailu i którą to współpracę bardzo sobie chwalę, Karola Dziedzica — świetnego speca od analityki i narzędzi Google’a, z którym prowadzimy wspólny projekt w obecnej pracy, albo Rafała Kanieckiego, z którym współpracowaliśmy za moich czasów w Pride&Glory, a który to obecnie pracuje w dublińskim oddziale Facebooka.
Nie będę ukrywał, że w chwili słabości i frustracji i mi się zdarzyło się kilka lat temu wysłać do nich CV. Ale po wymianie mejla lub dwóch z tej decyzji się wycofałem.
I choć zeszli z mojego radaru, choć zawsze słyszałem o nich w kontekście samych ogólników, choć nie jestem w stanie wymienić żadnego klienta, ani żadnej realizacji… to jakimś cudem jednak udało im przetrwać na rynku dwanaście lat. Niedawno zorientowałem się, że Grupa Adweb to kilkadziesiąt osób na pokładzie oraz kilka marek w portfolio.
I dziś odniosę się do dwóch obszarów ich działalności: hostingu oraz public relations.
Zatem — do sedna.
HostingGate
Są dwie prawdy dotyczące rynku pracy. Po pierwsze, pracownik ma prawo wyceniać swoja wartość. Po drugie, pracodawca ma prawo się z tą wyceną nie zgodzić. Jeśli obie strony dojdą do porozumienia, to dalsza współpraca jest możliwa. Jeśli nie potrafią się dogadać — ich drogi się rozchodzą.
Ale jak prowadzisz knajpę i masz wszystkie stoliki zarezerwowane na następne kilka tygodni, to po nagłym odejściu szefa kuchni na gwałt szukasz kogoś, kto zastąpi jego miejsce. Jak masz zaklepaną kilkumiesięczną trasę, a z kapeli odejdzie wokalista, to zespół szuka jego stałego zastępstwa. A nie grywa kolejne koncerty z ludźmi z doskoku.
Dlatego zupełnie nie rozumiem jakim cudem przez dwa miesiące można było prowadzić firmę hostingową bez stacjonarnego administratora na etacie…
Aha, będąc w tak kryzysowej sytuacji nowego pracownika zamiast na OLX, szukałbym na Stack Overflow lub choćby na Pracuj.pl.
Przecież każdy ogarnięty człowiek ma świadomość, że na Gumtree czy innej Tablicy można szukać co najwyżej ekspertów od hydrauliki albo kładzenia płytek w łazience…
Nie rozumiem zupełnie jakim cudem można współpracować z różnymi administratorami i po zakończeniu każdego zlecenia nie zmieniać haseł dostępowych… Tym bardziej, jeśli do wysokości faktury za jedno z ostatnich zleceń ma się obiekcje i nie zamierza się jej opłacać.
Jest to tym bardziej zaskakujące, jeśli przekazane dane logowania dotyczyły maszyn, na których trzymane są dane produkcyjne, ich kopie zapasowe, a nawet baza wszystkich danych zgromadzonych przez całą grupę w ciągu dwunastu lat. Czyli wszystkie wewnętrzne i zewnętrzne dokumenty, materiały i projekty klientów. No, wszystko…
Jeśli podchodzisz do swojego biznesu poważnie, to na równi z jakością produktu powinieneś dbać o obsługę klienta. A ten, w przypadku kryzysu powinien mieć możliwość skontaktowania się z Tobą w celu uzyskania informacji. Dlatego przecieram oczy ze zdumienia, gdy człowiek, który w swojej agencji PR prowadzi szkolenia z zarządzania kryzysowego mówi takie słowa:
Ludzie pracują w normalnych godzinach bo ja szanuję czas swoich pracowników. Uważam że naszych klientów nie interesuje to, co się dzieje w międzyczasie operacyjnie. Pracowaliśmy przez cały weekend, mieliśmy dużo spotkań i narad, ale to nie jest coś o czym chcę na bieżąco informować, piszę o postępach. Co do BOKu, to godzinę czy półtorej dłużej, nic by nie zmieniło. W ciągu dnia każdy może zadzwonić lub napisać maila i otrzyma odpowiedź.
Na stronie 2be (w chwili obecnej jedyny działający adres spośród wszystkich stron Grupy) znaleźć można informację, że wszelkie pytania należy kierować do Biura Obsługi Klienta, z którym można się kontaktować pod dwoma adresami email oraz numerem telefonu. Żadnej informacji o tym, w jakich godzinach ten telefon jest odbierany. Jest natomiast komunikat: na naszych skrzynkach znajduje się duża kolejka wiadomości….
Uuuuuuuuuuuch. A może, gdyby jednak firma pracowała godzinę dłużej lub półtorej, to ktoś odpowiedzi doczekałby się nieco szybciej?
Materiał, do którego się tu odnoszę, przeczytać w całości można pod poniższym odnośnikiem.
http://hostingnews.pl/wywiad-bartek-juszczyk-adweb/
W jednym z komentarzy pod tym tekstem przeczytać można:
Mark Twain trafnie to ujął: “Lepiej jest nie odzywać się wcale i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości”
I ja w tym miejscu pozwolę sobie postawić kropkę.