Jeden z ostatnich postów zapowiadających zbliżającą się coraz większymi krokami imprezę urodzinową. Dzisiaj przedstawiam (chyba) ostatnią niespodziankę dotyczącą wieczornego line-upu. Udało nam się namówić do zagrania krótkich setów koncertowych wykonawców, którzy w znacznym stopniu przyczynili się do tego, że od ponad dekady żyję rapem.
Polskiego rapu słuchałem od zawsze, jednak tak naprawdę wessało mnie na początku 2000 roku, wraz z pojawianiem się pierwszych płyt wydawanych nakładem Asfalt Records i przez wiele kolejnych lat ich logo było gwarancją solidnej jakości. Dosyć szybko pierwszoplanowymi postaciami w ich szeregach stali się Ostry i Fisz, pozostałych wykonawców spychając nieco na dalszy plan. Gdy w ramach fascynacji katalogiem wydawniczym Asfaltu w moje łapska trafiły albumy “A miało być tak pięknie” Afrontów oraz “Powrót do przeszłości” Stylowej Spółki Społem zrozumiałem, że znalazłem to, czego w rapie szukałem od początku — przesiąknięte funkiem i soulem bity oraz charyzmatycznych raperów w doskonały sposób bawiących się słowem. Wtedy nawet nie wyobrażałem sobie, że Jasiek z Afrontów i Decó z SSS zagrają na moich trzydziestych urodzinach.
Wyga
Lata świetlne temu, w marcu 2006 roku, znalazłem gdzieś w sieci informację, że w moim rodzinnym mieście rusza nowa inicjatywa pod nazwą BreakFest. Mieszkałem wtedy już w Krakowie i pewnie informacja ta nie zrobiłaby na mnie większego wrażenia, gdyby nie fakt, że na owym wydarzeniu na scenie obok organizatorów grających pod szyldem Ekspandor (wówczas nic mi nie mówiąca nazwa) pojawi się… Afront.
Kas i Jasiek byli wtedy niecałe dwa lata po wydaniu debiutanckiego krążka i uważałem ich skład za jeden z najbardziej niedocenianych tworów w historii polskiego rapu (lata minęły, a ja nadal tak uważam). Decyzja była prosta — wpisałem datę w kalendarz i zacząłem odliczanie do wydarzenia.
W dniu imprezy, już na miejscu, okazało się, że Ekspandor to projekt muzyczny ludzi, z którymi stykałem się już w czasach licealnych, przez co wieczór ten stał się jeszcze przyjemniejszy. Koncerty się odbyły, ludzie zaczęli się rozchodzić, a mnie przy barze zaczepił Janek i zaczęliśmy rozmowę, która przeciągnęła się do późnych godzin nocnych. Okazało się, że z perspektywy sceny w trakcie ich koncertu można było mnie potraktować jak ludzki prompter. Dziwnym nie jest, skoro psychofanem byłem, jestem i będę zawsze. Jakiś czas temu powołałem nawet do życia Afront Ultras, które z czasem przekształciliśmy w oficjalny kanał komunikacyjny Afrontów z fanami. Żałuję strasznie, że wraz z oddalającą się perspektywą wydania kolejnej wspólnej płyty przez chłopaków umiera trochę ta społeczność, ale na to już większego wpływu mieć nie będę.
Mijały lata, spotykaliśmy się na kolejnych koncertach i przyjaźń się zacieśniała. Cztery lata temu wspólnie powołaliśmy do życia Exformers.com, które w tym roku przekształciliśmy z serwisu piszącego subiektywnie o kulturze w całkiem nieźle rozkręcające się studio produkujące klipy. Czasem zaskakujące jest to, w jakim kierunku mogą rozwinąć się przypadkowe imprezowe znajomości :)
Janek mimo tego, że wciąż nie jest raperem z zawodu, w temacie nagrań jest dla mnie tytanem pracy. W chwili obecnej ma na swoim koncie całkiem pokaźną ilość wydawnictw — trzy płyty z Afrontem (pierwsza nigdy się nie ukazała), trzy krążki z rapcore’owym Bakflipem (wliczając epkę “Agent Orange”), jedną solówkę i wydany ostatnio debiutancki album Polskiego Karate. A poza tym całą masę gościnnych występów na płytach różnych artystów. I z tego co wiem, nie jest to jego ostatnie słowo. Nadal czekam na kolejny, przekładany już od kilku lat krążek Bafklipa, na kolejne solo, mam nadzieję, że na kolejne Karate, ale przede wszystkim — pókim żyw, nie tracę nadziei na kolejny Afront.
W trakcie pracy nad “Wyga.co”, czyli debiutancką solówką, zaczął współpracę z Flipem — młodym Dulewiczem, który stanął u jego boku jako didżej. Informacja ta mogłaby być błahostką, gdyby nie fakt, że Filip ma trzynaście lat i w chwili obecnej zjada swoimi umiejętnościami większość ludzi, którzy na tej scenie stoją od lat kilkunastu. Mam nadzieję, że familii D. także uda się dotrzeć do Poligamii i będziecie mogli zobaczyć didżeja wariata w akcji.
Decó i Szpilersi
Jakiś czas temu wspominałem, że czasem mam dość Krakowa, bo jest męczący, ciasny, duszny i turystyczny. Ale to co czasem przeklinam, uważam też za jeden z największych atutów tego miasta. Hermetyczność tutejszego środowiska hiphopowego gwarantuje, że prędzej czy później zaczynasz przybijać piątki z ludźmi, których kariery śledzisz od dawien dawna.
Tak też zaczęła się moja znajomość z Deckiem. Zawsze zatrzymywałem się pod pomnikiem Mickiewicza, żeby popatrzeć jak kręci się na głowie z załogą tancerzy, mijaliśmy się przy okazji różnych imprez granych przez Przeplacha czy niewielu koncertów Stylowej Spółki. Ale faktycznie trochę bliżej poznaliśmy się dosyć późno — w 2010 roku przy okazji kręcenia klipu do “Don’t stop the body rock”, przy którym robiłem (trochę samozwańczo) obsługę foto i gdzieś tam przy okazji wyświetliłem swoją gębę.
Dawid jest niezwykle pozytywnym wariatem, który swoje życie poświęcił w całości hip hopowi. Organizuje i sędziuje na zawodach b‑boyowych. Wciąż można spotkać go tańczącego pod Mickiewiczem. Wydał trzy płyty z SSS (dwie trafiły do oficjalnego obiegu). Jest wielkim fanem grzebania w kratach z płytami. Ostatnio wypuścił producencki mikstejp, w całości zsamplowany z płyt artystów pochodzących z Europy Wschodniej (przy promocji którego dałem ciała, bo mimo składanych obietnic wsparcia ze strony Exformers, nigdy nic z tego nie wyszło — Dawid, kajam się!).
Ale przede wszystkim, bez żadnej wazeliny mogę stwierdzić, że jest w mojej osobistej czołówce najlepszych raperów w Polsce. Aktualnie pracuje nad nowym, solowym materiałem. Planuje go zaprezentować w Poligamii, gdzie wystąpi ze Szpilersami, czyli Pandą na perkusji i Sad Manem za deckami. Mam nadzieję, że nie zabraknie jakichś starych spółkowych numerów, z “Don’t stop…” na czele.
- — - x x x — - -
Tym postem zamykamy już chyba imprezowy line-up. Z urodzinowych niespodzianek został w zasadzie już chyba tylko post prezentujący sylwetkę autora odpowiedzialnego za powstający plakat. Udało się ogarnąć na prawdę świetnego artystę i nie mogę się doczekać, żeby zaprezentować Wam efekty jego pracy. Obiecuję, że nastąpi to wkrótce.