Ostatnio bloga tego zdominowały głównie podsumowania tygodnia (choć też z przerwami) i zapowiedzi zbliżającej się coraz większymi krokami organizowanej wraz z Karolką imprezy urodzinowej. Trochę to wina zdradliwej weny, ale… trudno, co robić.
Do wspomnianego melanżu zostało 34 dni, więc wypadałoby rzucić kolejną garść informacji. Dzisiaj dwa słowa o tym, jak poznałem dwie niezwykle sympatyczne mordeczki, które wyraziły zgodę zagrać na “83 ’till infinity”. Poznajcie Ampha i Pata Patenta.
Amph
Z Kubą poznałem się przy okazji naszej wspólnej imprezy w Kijów:OFF. Graliśmy aftera w Off.Kijów po ostatniej edycji organizowanego przez Pride&Glory eventu o nazwie Interactive Day, który to jest cyklem spotkań skierowanych dla studentów oraz środowisk reklamowych i artystycznych. Edycja ta była wyjątkowa, gdyż jednym z prelegentów był Krzysiek Skonieczny — założyciel głębokiegoOFFu, odpowiedzialny za klipy “Nie ma cwaniaka…” Projektu Warszawiak, “DEFTO” Jamala czy “Krzyżówka dnia” Brodki. Wielce sobie ostrzyłem zęby na to spotkanie, nie do końca jeszcze przeczuwając, że w ciągu niespełna roku sam zacznę się zajmować realizacją klipów. Jak się później okazało — niestety nie dane mi było zobaczyć jego wystąpienie.
Miał być to dla Radykalnych w pewnym sensie moment przełomowy. Ruds kilka tygodni wcześniej nabył gramofony i tego wieczoru mieliśmy przerzucić się z dziadowskiej konsoletki Herculesa na decki właśnie. Do decyzji owej nie do końca byłem przekonany, bo mimo radykalnej amatorki do aż tak bardzo radykalnych zmian podchodzę z dystansem. Niestety, mimo wcześniejszej deklaracji ze strony właścicieli lokalu, miejscowe decki nie nadawały się do użycia. Polegliśmy na ich podłączaniu, za cholerę nie chciały wypuścić sygnału na mikser, a znajomość jegomościa wyznaczonego przez obsługę Kijowa do pomocy nam z miejscowym sprzetem sprowadziła się do ogarnięcia brakującego kabla. Suma summarum (ku mojej uciesze) zagraliśmy z konsoletki i udało się ogarnąć całkiem solidną imprezę.
Kuba okazał się być mistrzem Abletona i APC40. Mimo że z granych przez niego wcześniej imprez wynikało, że preferuje bardziej syntetyczne i mocno elektroniczne brzmienia (chyba… nie wiem, nie słyszałem, nie orientuję się), to okazało się, że w kwestiach muzycznych rozumiemy się doskonale. Zaserwował fajne połączenie rapu, mashapów i tanecznej elektroniki. Swoją selekcją zapełnił parkiet w ciągu kilku chwil i przez cały swój set wyciskał z obecnych na nim imprezowiczów siódme poty.
Panowie pewno mnie zabiją, ale udało mi się wygrzebać komórkowe wideo z tego wydarzenia.
[youtube_sc url=“http://www.youtube.com/watch?v=npuUfZFOBPg”]
Pat Patent
Ponad dekadę temu zamieszkałem w Krakowie. Przeprowadziłem się tu z małego miasta i dosyć szybko odkryłem uroki nocnego życia. Początkowo jednak klubowe wyprawy związane były z weekendowymi ustawkami ze znajomymi, co często stanowiło nie lada logistyczny problem. Wszystko zmieniło się w okolicach 2006, gdy w Ministerstwie wystartował organizowany przez Ajka (w ramach marki GoodTunes) cykl imprez pod nazwą Grooves By Night. Piotrkowi udała się wtedy stworzyć wyjątkowy ekosystem i stworzyć społeczność sympatyków dobrych funkowo — rapowych brzmień. Od tego momentu w ciemno odwiedzałem Mini, mając stuprocentową pewność, że spotkam tam masę znajomych mordeczek. Co tydzień spotykaliśmy się nie tylko po to, żeby sprawdzić selekcję kolejnych didżejów, ale przede wszystkim — żeby pogadać o muzyce i życiu.
Te imprezy w dużym stopniu były też dla mnie źródłem odkrywania nowych wykonawców, nowych utworów i nowych płyt. Pat w swoich setach zawsze w niesamowity sposób łączył soulowe brzmienia z dillowymi rapami i były to dźwięki, których w owym czasie szukałem najbardziej. W tym czasie mniej wiecej zbiliśmy pierwszą piątkę i okazał się być niezwykle sympatycznym typem.
Prawie półtora roku temu przejęliśmy po Ajku mieszkanie i muszę przyznać, że największą jego zaletą nie była lokalizacja (plac Inwalidów, czyli dwa krótkie przystanki do Rynku) ani czynsz (mega niski jak za 50 metrów w ścisłym centrum Krakowa), ale fakt, że przez kilka kolejnych miesięcy naszymi sąsiadami był Pat z Anką. Udało nam się chyba stworzyć mega fajny vibe i strasznie mnie cieszy, że mieliśmy okazję poznać się bliżej. Przegadaliśmy wspólnie wiele wieczorów, nocy i poranków, a szczególnie dobrze wspominam mocno nietrzeźwą całonocną pogadankę na temat korzeni polskiego rapu.
Przy okazji trzeba zaznaczyć, że Pat na polskiej scenie aktywny jest od prawie piętnastu lat. Nie tylko jako didżej, ale również producent — udzielał się w nagraniach takich wykonawców jak Dizkret, 247 czy Żywe Srebro. Jest współodpowiedzialny za jeden z najlepszych numerów z płyty jednego z ciekawszych projektów w historii polskiego rapu czyli Lari Fari. I ja to szanuję.
[youtube_sc url=“http://www.youtube.com/watch?v=jLi34viCe3g”]
Line-up update: Blazo
Mieszczące się nieopodal Radia Kraków mieszkanie Rudsa związane jest z niejedną miejską legendą i wieloma epickimi wspomnieniami, a za sprawą tej miejscówki miałem okazję poznać kilka ciekawych osobistości. Mieszkał tam między innymi Noriz (didżej Pyskatego i Borixona), w trakcie krakowskich odwiedzin zaglądała tam Gem (aka Kuna Danuta) z 0700team, a na tamtejszym balkonie przybijałem piątkę z Tetrisem. Stałym mieszkańcem tej miejscówki jest Marcin czyli Blazo, z którym Piotrek od lat dzielił pokój.
Blazo to niezwykła persona. Poznaje tajniki realizacji dźwięku. Lata na paraglajdzie. Jest producentem — na koncie ma trzy świetne jazzhopowe krążki wydane w Japonii (odsłuchaj tu tu). Uczestniczył w pierwszej edycji Red Bull Music Academy Bass Camp. Jest skrecz nerdem — dosyć często, gdy nawiedzałem ich mieszkanie, zastawałem go przy deckach katującego kolejne figury. O ile dobrze pamiętam (a mogę się mylić), to właśnie Radykalnym Amatorom udało się namówić go do grania pierwszych klubowych imprez, co cieszy niezwykle, bo w swoich setach wygrzebuje najpotężniejsze hiphopowe numery.
[youtube_sc url=“http://www.youtube.com/watch?v=u0KOh5NA6wo”]
Ale przede wszystkim — jest mega sympatycznym ziomeczkiem i cieszy fakt, że znalazł czas, by zagrać na naszej imprezie. Zwłaszcza że razem z Rudsem opóźniają o jeden dzień wypad na snowboard (stąd wcześniejsza absencja w line-upie), a na samolot pędzić będą prosto z Poligamii.
I my to szanujemy!
———————————————————————–
W ten sposób (już raczej na pewno — chyba, że jeszcze ktoś chętny?) zamykamy line-up didżejski, ale nie kończymy na atrakcjach wieczoru. Kilku osobom zdążyłem już puścić parę, że planowałem ściągnąć Polskie Karate. Dziś już wiem, że się to niestety nie uda — Igor wraz z Mamą Selitą będą w tym czasie podbijać Europę. Weryfikujemy zatem plany i w niedługim czasie będę w stanie zdradzić ostatnie szczegóły. Warto czekać, bo szykuje się prawdziwa petarda. ELO!