fbpx
Przejdź do treści

83 ’till infinity. Odcinek 2: Radykalni Amatorzy

Koniec świa­ta jest tak blisko — zostanie tylko hard­kor i disko… A konkret­nie — zostało 51 dni do urodzi­nowej biby, więc wypadało­by zacząć zdradzać kole­jne szczegóły imprezy urodzi­nowej. Dzisi­aj kil­ka słów o tym czym są Radykalni Ama­torzy i jak w ogóle doszło do powoła­nia do życia tego tworu.

Here’s a lit­tle sto­ry that must be told…

[youtube_sc url=“http://www.youtube.com/watch?v=XHLJ7ySruo0”]

Przyszło mi w trak­cie przy­długiej kari­ery stu­denck­iej poz­nać wielu ciekawych i inspiru­ją­cych ludzi, ale z najwięk­szym zgro­madze­niem najbardziej wyjątkowych okazów miałem możli­wość zetknąć się za sprawą elek­tron­icznego przetwarza­nia infor­ma­cji na UJ. Twór to trochę był przedzi­wny, więc i naród tam studi­u­ją­cy niecodzienny.

Krąży plot­ka, że ling­wiś­ci z UJ wspól­nie z infor­matyka­mi z AGHu prowadzili pro­jekt naukowy, a że współpra­cow­ało im się nieźle, stwierdzili: zrób­my wspól­ny kierunek. I tak oto pow­stała przyk­le­jona do kul­tur­oz­naw­st­wa spec­jal­ność, na której brać stu­denc­ka miała możli­wość poz­nawać tajni­ki styl­isty­ki, poe­t­y­ki, seman­ty­ki, este­ty­ki, grafi­ki i ani­macji kom­put­erowej, obrazu fil­mowego, psy­chologii per­cepcji, sys­temów oper­a­cyjnych, pro­gramowa­nia w bard­zo różnych językach i jeszcze kilku innych zagad­nień, a wszys­tko to w ramach jed­nego kierunku i jed­nej ścież­ki dydatky­cznej. I wierz­cie mi lub nie, ale patrząc ter­az na życie zawodowe epi-lud­ków, ten sza­lony pomysł sprawdz­ił się wyjątkowo dobrze.

Jed­no jest pewne — potrafil­iśmy się inte­grować, czemu niewąt­pli­wie sprzy­jała lokaliza­c­ja kat­edry — dzielil­iśmy kamienicę przy Straszewskiego z leg­en­darnym w Krakowie Starym Portem, w którym miałem okazję poz­nać wielu młod­szych i starszych kolegów z kierunku. Oprócz tego funkcjonował cykl imprez półmetkowych, które dru­gi rok orga­ni­zował wyższe­mu o jed­no oczko rocznikowi. Sprowadza­ło się to oczy­wiś­cie do wyna­j­mowa­nia kna­jpy i chla­nia połąc­zonego z parki­etowy­mi pląsa­mi. Dosyć szy­bko sku­mal­iśmy, że w wyna­j­mowanych kna­j­pach nie jesteśmy w stanie dogadać się z osoba­mi odpowiedzial­ny­mi za selekcję muzy­czną i stwierdzil­iśmy: fuck it, zrób­my to sami. 

I tak, przy okazji jed­nego z even­tów zdażyło mi się stanąć za kon­so­letką, jako sup­port Yan­tei’a, Czysa i Opti­ka — ludzi, którzy w odróżnie­niu ode mnie wiedzieli co za tą kon­so­letą robią. Baw­iłem się fajnie, choć nie jestem przeko­nany czy parki­et również, bo przyz­nam szcz­erze, że w owym momen­cie — nie wiedząc do czego służą BPMy — byłem bardziej człowiekiem z ple­jlistą niż wiedzą na tem­at panowa­nia nad densflorem.

Po pier­wszej bibie epi naród stwierdz­ił, że taki for­mat nam zde­cy­dowanie odpowia­da i tak zaczętą trady­cję trze­ba kon­tyn­uować. Na tym etapie doyć szy­bko dosyć sku­mal­iśmy wraz z Rud­sem, że fajnie się muzy­cznie uzu­peł­ni­amy i mamy podob­ny zapał do orga­ni­zowa­nia i gra­nia imprez. Kole­jne półmet­ki, urodziny własne i zna­jomych, imprezy rozkrę­ca­jące nowy rok aka­demic­ki czy tem­aty­czne (hal­loween, dwie edy­c­je geeks & nerds) — w pewnym momen­cie zdomi­nowal­iśmy razem z Piotrkiem wszys­tko. Ale przy każdej z tych okazji mieliśmy zawsze pełen parki­et, a klub — wyczyszc­zony do zera zapas alkoholu.

I tak, przy okazji które­goś z półmetków trafil­iśmy do Poligamii. Na pier­wszej imprezie dosyć szy­bko poz­nal­iśmy się z Kubą i Grześkiem, którzy ten lokal prowadzili. Usłyszeliśmy, że skill­sy słabe i zde­cy­dowanie do wyćwiczenia, ale selekc­ja zaje­bista, więc zostaw­iliśmy do siebie numery, co w dosyć krótkim cza­sie zaowocow­ało pier­wszym naszym bookingiem.

Tego wiec­zo­ra mieliśmy ogromne prob­le­my, żeby połączyć wszys­tkie kable, kabel­ki i wty­cz­ki tak, żeby muzy­ka wychodzą­ca z naszych urządzeń trafi­ała do głośników. Po jakiejś godzinie kom­bi­nowa­nia, Ruds wyłonił się spod stołu z dwoma różny­mi kabla­mi i rozłożył bezrad­nie ręce. Oga­r­ni­a­jąc wzrok­iem te nasze bezradne pró­by, stwierdz­iłem: to jest radykalna ama­tor­ka… I tak zostało. Z tego wiec­zoru zapamię­tałem jeszcze, że mimo mnóst­wa osób w klu­bie, baw­iła się tylko niewiel­ka garst­ka — my i obsługa.

Od momen­tu powoła­nia do życia Radykalnych Ama­torów, zdażyło nam się zagrać jakieś 20 imprez (głównie w Poli), z których więk­szość zal­iczyć mogę do udanych ;) Gral­iśmy razem z Patem Paten­tem, Amphem, Norizem, Bla­zo i Azzzją. Gral­iśmy aftera po Inter­ac­tive Day’u i kon­cer­cie Mamy Selity.

A ter­az zagramy dla Was. 13 kwiet­nia w Poligamii. Bądźcie.

I pol­ub­cie nas na fejs­buku, to może będę tam pisać trochę częściej.