Kobieta z wąsem. Wirtuoz sucharów. Analogowa złota rączka. Hit Facebooka.
Jeśli jeszcze jakimś cudem nie słyszeliście o Wandzie Berger lub Maćku Polaku, to usłyszcie teraz. Bo warto!
Znamy się mało…
Poznałem ich za sprawą udostępnianych przez wspólnego znajomego statusów. Po szybkim przeskanowaniu profilu prywatnego ukrywającego się pod pseudonimem Wanda Berger Maćka stałem się jego wielkim fanem.
W czasach gdy cała branżunia social media narzeka na spadki zasięgów, on jest żywym przykładem tego, że kontent jest królem. Publikowane od kilkunastu miesięcy na swoim wallu suchary w grudniu minionego roku zamknięte zostały w formie tomiku zatytułowanego “Nad wodą wielką i cystą”. To 666 krótkich żartów, które w pierwszej chwili po przeczytaniu powodują, że myślisz sobie “Czekaj, czekaj.…. Że co??”, by po chwili wybuchnąć salwą śmiechu. Jeśli chcecie zrozumieć o co chodzi, zajrzyjcie na fejsbukową stronę Pieczywo Trwałe.
Warto jednak wiedzieć, że…
Maciek to nie tylko Wanda
Wspominałem ostatnio, że jestem na motywacyjnym haju, a tego typu osoby niesamowicie pozytywnie nakręcają mnie do działania. Dlatego chcąc dowiedzieć się trochę więcej o innych projektach, w których bierze udział, postanowiłem go z paru tematów odpytać.
Nie ułatwiłem mu jednak życia pozwalając przekleić odpowiedzi na wtórne, powtarzające się w kolejnych wywiadach pytania. Chętnych do zapoznania się z historią o Strasburgerze czy etymologii pseudonimu literackiego odsyłam do wywiadów dla Gazeta.pl, MMTrójmiasto czy Dzień Dobry TVN.
Mały spoiler: jeśli chcecie poznać nigdzie niepublikowany dotąd dowcip, przetrwajcie do końca.
“Naprawdę, jest mało czasu, psia mać”
Aks: Ostatnio można zetknąć się z Twoją osobą w wielu miejscach: na portalach internetowych, w audycjach radiowych, w porannych programach telewizyjnych i na blogach ;) Spodziewałeś się tego wszystkiego? Jak sobie radzisz z tym nagłym zainteresowaniem z wszystkich stron?
Skłamałby każdy, kto by powiedział, że takiego zainteresowania się spodziewał. Natomiast podobnie jak z pokorą przyjmuję niepomyślne wyroki losu, tak cieszę się z tych ostatnich.
Jak sobie radzę? Odpowiem przewrotnie. Radzę sobie dobrze i tak pozostanie, dopóki z racji braku czasu nie zacznę zaniedbywać obowiązków: wobec partnerki i rodziny, wobec przyjaciół, wobec treningów oraz, oczywiście, pracy, czyli serwisu analogia.pl.
Kilka dni temu stało się dla mnie jasne, że decyzja pisania pod pseudonimem była bardzo słuszna. Ułatwia mi to niezmiernie w potraktowaniu działalności, nazwijmy to, twórczej, jako odrębnego zajęcia. Nie jestem zarazem twórcą i tworzywem. Wanda jest na fali, a Maciek dzisiaj się poparzył lutownicą. I tak ma zostać.
Aks: Zrobiłem mały research, z którego wyłonił się obraz człowieka orkiestry. Poeta, filozof, muzyk, maratończyk, miłośnik stylu “vintage”… Kim chciałeś być w przyszłości, będąc małym brzdącem?
Na początku zaznaczę, że nie jestem w żadnym stopniu “miłośnikiem stylu vintage”. Moje życie zawodowe akurat tak się potoczyło, że jestem handlarzem starzyzną. Niestety “styl vintage” ma dramatycznie silne konotacje z popkulturą, z którą, przynajmniej do tej pory, miałem niewiele wspólnego. Nie jestem też filozofem — jestem magistrem filozofii, a tych mamy w kraju na pęczki.
Z natury jest mi bardzo obce wyliczanie jednym tchem rzeczy, którymi się zajmuję, bo to niczemu nie służy. Oczywiście można oskarżyć mnie o fałszywą skromność, ale wciąż będę zdania, że moje wykształcenie (jestem też magistrem zarządzania) nijak się ma do bycia aktywnym maratończykiem, jak też niespecjalnie tłumaczy moją fascynację modularną syntezą analogową.
Kompletnie nie pamiętam, kim chciałem być, jako brzdąc. Jestem więcej, niż pewien, że za dzieciaka nie wiedziałem i stan ten udało mi się dowieżć do chwili obecnej, 35 roku mojego życia. Być może to właśnie pozwala mi robić kilka rzeczy naraz — nie czuję dzięki temu obciążenia konkretną misją, którą ktoś bądź ja sam sobie wyznaczyłem. Na pewno ogromną rolę grało tu zaufanie moich rodziców, którzy nie tylko nie sugerowali mi, co mam robić, ale też nie naciskali, żebym poszedł w ich zawodowe ślady.
Jest jeszcze tyle rzeczy do zrobienia, że nie ma co za długo spoglądać w tył. Naprawdę, jest mało czasu, psia mać.
Aks: “Wydawnictwo >3σ” to Twój pomysł na publikację swoich tekstów własnym sumptem.Skąd taka decyzja?
Wersja nieprawdziwa: zależało mi na tym, żeby już od pierwszej swojej publikacji, hermetycznej, offowej i niezależnej, budować markę, kojarzoną odtąd z podobnego typu, alternatywnymi produkcjami.
Wersja prawdziwa: trzeba było coś napisać. I tak nikt tego nie będzie czytał, bo to niekomercyjna i momentami nawet dość bolesna lektura, ale niech chociaż wygląda profesjonalnie. Zwłaszcza ze w obecnych czasach dość trudo powiedzieć, co to znaczy, że coś jest “profesjonalne”.
Tytuł (“Wydawnictwo większe niż trzecie odchylenie standardowe”) nawiązuje do jednego z kawałków z pierwszej książki. Podoba mi się ta nazwa. Przyzwyczaiłem się do niej, skrócona wersja wygląda dobrze, a jej rozwinięcie brzmi dziwnie w stylu, jaki lubię.
Aks: Na końcu najnowszego tomiku polecasz dwie inne pozycje “autorki”. Coś więcej na ten temat? Czy pozycje nadal są dostępne?
Mowa o “Wybranych wierszach prozą” oraz “Jako w niebie, jako tako na ziemi”.
Mam jeszcze kilka książek z pierwszego wydania. Posługuję się w nich moją ulubioną formą, czyli wierszami prozą właśnie. Jest to gatunek, w którym maksymalnie skondensowany, bardzo emocjonalny obraz czy sytuację opisuje się nie tyle wierszem, jak w poezji, co zwięzłym i możliwie dosadnym i celnym językiem, jak w niektórych rodzajach prozy. Po ludzku mówiąc, są to bardzo emocjonalne, krótkie, niekiedy zaskakujące kawałki.
Poza twórczynią, nie mają nic wspólnego z sucharami. Poważnie rozważam równoległe wydanie kolejnej książki tego typu wraz z następną książką sucharową pod koniec roku, żebym nie ochujał od tych sucharów. Jakiś balans musi być.
Aks: Na co dzień zajmujesz się renowacją i sprzedażą analogowych syntezatorów i efektów. Pomysł wydaje się być dość karkołomnym w czasach, gdy empetrójka w konfrontacji z serwisami streamingowymi staje się przeżytkiem… Pochwały od zadowolonych klientów w postaci Leszka Możdżera, Noona, muzyków związanych z Laboratorium, Myslovitz, Robotobibokiem, Kapitanem Nemo, CKOD, Skalpelem mówią same za siebie. Skąd pomysł na taki biznes? Od czego to wszystko się zaczęło?
Nie miejsce tutaj na dokładniejsze scharakteryzowanie rynku analogowych instrumentów muzycznych, niemniej z karkołomnością (w sensie, jeśli dobrze go rozumiem, szybkiego starzenia się danego produktu i wpisanego w interes ryzyka) nie ma on nic wspólnego.
Analogi, jak je nazywamy, są to 30–50 letnie, instrumenty elektroniczne, zbudowane przy użyciu kompletnie przestarzałej, w porównaniu z obecną, technologii, a których nie dało się i nie da się wyprzeć wspomnianą technologią. Są żywą skamieliną, której używa się na co dzień i która nie tylko nie przestaje być pożądana, ale z racji zmniejszającej się podaży, staje się coraz droższa. Większość muzyki, którą słyszysz, począwszy od elektroniki, poprzez pop, aż po bluesa i jazz korzysta z tej technologii.
analogia.pl jest jedyną w Polsce i jedną z niewielu w Europie firm, zajmujących się remontem i sprzedażą analogów.
Ja sam tymi instrumentami zajmuje się już 18 lat, więcej niż połowę życia.
Wiem,ze totalnie lamerskie jest odsyłanie do wywiadów, które się udzielało, ale nieoceniony Bartek Frank fajnie mnie wypytał kiedyś, o co tak naprawde chodzi w mojej robocie (link do tekstu).
Aks: Jesteś również zwolennikiem klasyki w temacie odzieży sportowej. Czym jest Love All Vintage?
LAV jest sklepem, który choć powstał, wciąż nie może zaistnieć w swiadomości mieszkańców Warszawy, gdzie jest zlokalizowany. Konkretniej, jest to galeria sztuki użytkowej “Ekierka Siedem” na Woli, prowadzona przez moich drogich przyjaciół, Adama i Martę. Mają tam fenomenalną co do ilości i gatunków kolekcję przedmiotów i mebli z lat 50–80.
Ja sam, w moim sklepie, mam około 300 artykułów klasycznego Adidasa. Dresy, bluzy, torby, kurtki, buty i wiele, wiele innych. Z tego, co się orientuję, nie ma takiego drugiego miejsca w Polsce. Co nie przeszkadza mu nie być odwiedzanym przez psa z kulawą nogą.
Aks: Jesteś związany z 2g. Ciężko mi w ogóle scharakteryzować obszary muzyczne, w których się w ramach tego projektu poruszacie. Czym jest, jak powstał i jaki jest aktualny status tego kolektywu?
No właśnie mi też jest ciężko scharakteryzować gatunek, jaki wykonujemy z 2g. Na całe moje szczęście skupiam się bardziej na grze i programowaniu instrumentu, niż księgowaniu muzyki. Zazwyczaj mówię, że jest to improwizowane downtempo z żywym basem i saksofonem, ale trochę to naciągane, zwłaszcza że nie wiem za bardzo, co to jest downtempo. W chwili obecnej jest nas trzech, wcześniej było 6 (dwa wokale, elektronika, laptop, żywe basy i żywa perkusja).
Opatrzyłem kiedyś naszą muzykę nazwą “muzyka do kreskówek, w których wszyscy giną” i jest to najlepsze wyjaśnienie, jakiego potrafię udzielić. Zdecydowanie latwiej jest posłuchać — 2g.333flow.com
W tej chwili skład jest aktywny, a jego członkami są niezmordowani muzycy, Bartłomiej Kuźniak i Dawid Kosiarkiewicz. Spotykamy się na próby, kiedy to tylko możliwe (jesteśmy z różnych miast), ale też chętnie gramy na żywo.
Aks: Skoro o kolektywach mowa… Wraz z Grzegorzem Pawelakiem i Filipem Turzyńskim tworzycie Kolektyw Koncepcyjny, na którego temat za cholerę nie byłem w stanie nic wygooglować. Proszę mi tu wszystko natychmiast wysypać w tym temacie!
Grzesiu i Filip to dwóch moim serdecznych kumpli. O dłuższego razu pracujemy razem przy… No właśnie, i tu zaczynają się schody. W zasadzie pracujemy przy zdjęciach i pisaniu scenariuszy do nich, ale w szerszym sensie są to większe bądź nietypowe realizacje. To Maćkowi Werkowi zaprojektowaliśmy okładkę płyty, to przygotowaliśmy koncepcję odświeżenia fotograficznego wystroju wnętrz dla jednej z wiądących polskich sieci pizzerii, to zaprojektowaliśmy i wydaliśmy książkę “Nad wodą wielką i cystą”, to wreszcie stworzyliśmy na potrzeby Love All Vintage cieszącą się ogromną popularnością serię “Adidas home olympics (link link).
W tej chwili jesteśmy w trakcie tworzenia produktu i przygotowań do kompletnej kampanii reklamowej pewnej niewielkiej firmy z szeroko pojętej branży elektronicznej. Od nazwy i loga, poprzez stronę i całą oprawę graficzną, po projekt pudełka. Chwilę temu robiliśmy krótką sesję dla niemieckiej projektantki mody, Alexandry Kalkowski.
Hołdując zasadzie, że szewc bez butów chodzi, nie mamy wciąż strony. Najbliższe tygodnie przyniosą zmianę tej sytuacji, bo to już naprawdę nie jest śmieszne.
Razem do kupy wyglądamy, jakbyśmy się urwali z choinki, natomiast nie wyobrażam sobie pracy z kimkolwiek innym. Z resztą tylko zobacz zdjęcia, które znajdziesz pod adresem GrzegorzPawelak.pl.
Aks: Zapomniałem o jakimś projekcie powyżej, w którym bierzesz jeszcze udział?
Niedługo zaczynamy próby z Wojtkiem (DJ Krime) i jego zespołem do bezprecedensowego, literacko-muzycznego wykonania sucharów. Jednym słowem, mamy nadzieję zapewnić widzom i sobie mnóstwo radości i wzruszeń podczas lutowego występu w krakowskim klubie Forum. Już teraz zapraszam.
Z Joanna Pawluśkiewicz z Klubu Komediowego Chłodna planujemy popracowac na połączeniem sucharów z konwencją „stand-up”.
Mam wrażenie, że też o czymś zapomniałem. Ale to nic. Jest co robić, zanim mi się przypomni.
Aks: Dzięki za rozmowę. A zainteresowanych zakupem tomiku odsyłam na BlueCanvas.pl.
————————————————————————————————–
Niepublikowany suchar
Na pierwszej stronie kupionego bezpośrednio od Maćka tomiku znalazłem taką oto dedykację:
O flaszkę czego pokłóciły się zapijaczone strączki?
GROCHOWINA!