Rewind #20: bez prądu
Nirvana, Eric Clapton i… Urszula. To trzech pierwszych wykonawców, którzy stają mi przed oczami, gdy myślę o koncertowej formule unplugged. Chwilę później wpadają jeszcze Kult i Hey. O ile do pierwszych artystów się już raczej nie przyznam, to do tych ostatnich czasami wracam.
Ale ulubionych utworów w wersji “bez prądu” jest dużo więcej. I dziś właśnie im poświęcam trochę miejsca. I będą prawie same rapy.