fbpx
Przejdź do treści
  • aks 
  • muzyka

Rewind #27: brass bandy

Wczo­ra­jszy kon­cert Hyp­not­ic Brass Ensam­ble w krakowskiej Alchemii wjechał z buta do pier­wszej dziesiąt­ki najlep­szych kon­certów, jakie dane mi było zobaczyć na żywo.

Więc nie mogło być inaczej. Dzisiejszy “Rewind” poświę­camy dęciakom!

Nowy Orlean od zawsze był blis­ki moje­mu ser­cu. Bo to miejsce, które­mu zawdz­ięczam wielu wybit­nych muzyków. Louisa Arm­stron­ga, dzię­ki które­mu pokochałem jazz mając jeszcze mleko pod nosem. Całą rodz­inę Marsal­isów z Wytonem na czele. Ter­ence’a Blan­char­da, które­mu do spół­ki z Bran­fro­drem Marsalisem zawdz­ięczam “Mo’ Bet­ter Blues”. Temu Marsal­isowi aku­rat nie udało się w Orleanie urodz­ić, ale i tak wywodzi się z Luiz­jany. Allena Tou­s­sain­ta, którego pły­ty wysam­plowane zostały na wszys­tkie strony. Z jego twór­c­zoś­ci czer­pali Jay Z, Mary J. Blige, Goril­laz, High Con­trast czy Ten Typ Mes.

I choć zdarza­ły mi się etapy bun­tu prze­ci­wko jaz­zowi, to jed­nak tej nowoor­leańskiej, dix­ielandowej energii zawdz­ięczam miłość do instru­men­tów dętych. Której wyrazy uwiel­bi­enia już tutaj zdarzyło mi się wyznawać.

Więc zna­jąc to całe tło, nie powin­no Państ­wa dzi­wić, że współczesne orkiestry dęte, łączące ele­men­ty nowoor­leańskiego jaz­zu z hiphopowy­mi brzmieni­a­mi, kocham miłoś­cią płomi­en­ną i żarliwą.

A wszys­tko zaczęło się od Young­blood Brass Band. Ich “Center:Level:Roar” z taki­mi numera­mi jak “Dias­po­ra”, “V.I.P” czy właśnie “Brook­lyn” była kole­j­na płytą, która wywró­ciła mój muzy­czny świato­pogląd do góry nogami.

I tak szuka­jąc kole­jnych podob­nych brzmień trafiłem dość szy­bko na Hot 8 Brass Band. Poz­nałem ich za sprawą “Sex­u­al heal­ing”, które pojaw­iło się już tutaj przy okazji odcin­ka z cov­era­mi. Więc dziś “Mias­to duchów”, którym odd­a­ją hołd Orleanowi — mias­tu po przejściach.

Rebirth Brass Band przewi­jał się wielokrot­nie przez mój odt­warza­cz. I choć z całego zestaw­ienia bliżej im do klasy­cznego nowoor­leańskiego jaz­zu, to i tak ich bard­zo chci­ałbym Wam przed­staw­ić. Bo lubię bardzo.

Lista muzyków, z który­mi współpra­cow­ali The Soul Rebels jest imponu­ją­ca. Bo na kon­cie mają kolab­o­rację z Mack­le­morem, Nasem, Pharoa­he Monchem, Tal­ibem Kweli, Met­al­liką, Mary­linem Man­sonem czy Robertem Glasperem. Więc sztos. Tak samo, jak ich wer­s­ja “Sweet dreams”.

Kończymy Hyp­not­ic Brass Ensam­ble. Na żywo to prawdzi­wa petar­da. Na serio. Spodziewałem się, że będzie dobrze. Ale nie, że aż tak. W tema­cie prze­ros­tu oczeki­wań nad rzeczy­wis­toś­cią staw­iam ten kon­cert obok Lon­don Elek­tric­i­ty: Live. Zde­cy­dowanie moje kon­cer­towe top10 wszechcza­sów. I raczej komukol­wiek ciężko ich stąd zepchnąć.