Pozytywne komentarze po opublikowaniu pierwszego odcinka dały mi jasny sygnał, że fajnie jest.
Przez kolejnych kilka odcinków trzymać się będziemy wybranych motywów przewodnich. Czasem związane będą z gatunkiem muzycznym, inną razą dla przykładu… z płcią. Bo dziś chciałbym Państwu zaprezentować damskie głosy, które zrobiły mi “OH!”.
Nie mogę nie zacząć od Sióstr. Bo twórczość Sistars wyprzedzała to co się wydarzyło w późniejszej rodzimej muzyce popularnej o ponad dekadę. Cieszy fakt, że zarówno Paulina, jak i Natalia radzą sobie obecnie bardzo dobrze na scenie, ale jednak tego pierwotnego brzmienia brak mi tu i teraz.
Jako drugą usłyszycie Alice Russell. Bo od pierwszego kontaktu ponad 10 lat temu po dzień dzisiejszy jej głos przyprawia mnie o gęsią skórkę. O śpiewającej w kolejnym utworze Sarze Scott nie wiem zbyt wiele, ale “Hold on” to jeden z najfajniejszych numerów, jaki ujrzał dzienne w wielbionej przeze mnie stajni Tru Thoughts.
Wspólna płyta Sharon Jones z Dap-Kings była moją pierwszą przygodą z młodymi zespołami odkurzającymi doświadczonych, soulowych wokalistów. Dzięki temu materiałowi w kolejnych latach zwracałem szczególną uwagę na takie współprace jak Charlesa Bradley’a z Menaham Street Bandem, Bobby’ego Womacka z Damonem Albarnem czy Gila Scott-Herona z Jamie XX’em.
Kończymy utworem, który do domu przyniosła Karolka. I nad którym rozpływam się każdorazowo. Fenomenalny wokal i storytelling Lilu w utworze z kompilacji “Morowe Panny”. Który zdecydowanie zasługuje na Waszą uwagę.
PS. Dawno temu powołałem do życia spotifajową listę, na której kolekcjonuję damskie wokale. Gdyby to kogoś w ogóle interesowało.