Skoro to już trzecia część pod tym szyldem, to już swobodnie mogę mówić o cyklu. Nieregularnym, bo nieregularnym, ale jednak cyklu.
A w dzisiejszym odcinku trochę liternictwa, muzyczna archeologia i trochę o biznesie. Jeśli w ogóle kogokolwiek to interesuje, to… smacznego!
Huncwot ogarnia Polonę
Lubię typografię. Lubie liternictwo. Lubię ładne, zgrabne literki.
Z lekkim rumieńcem wstydu przyznać muszę, że… nie miałem pojęcia o istnieniu Polony. A projekt to arcyciekawy! Jest to ogarniany przez Bibliotekę Narodową zbiór tekstów literackich i naukowych, dokumentów, czasopism, nut oraz innych druków wydawanych w Polsce na przestrzeni ostatnich 600 lat!
Powołany do życia przez agencję Huncwot projekt Typo/Polona to generator napisów wykorzystujący przepastne zbiory liternictwa z katalogu Biblioteki Narodowej.
Cytat ze strony projektu:
Już wkrótce udostępnione zostanie nowa wersja portalu oparta na ogólnodostępnym API, za pomocą którego można będzie tworzyć własne zbiory danych z milionów zdigitalizowanych przez Bibliotekę Narodową dokumentów. Projekt Polona Typo oparty został na API Polony, dzięki czemu możliwe było wycięcie tysięcy liter z książek, plakatów czy map powstałych na przestrzeni przeszło sześciu wieków polskiej historii.
Pobawcie się sami, bo to na prawdę fajne narzędzie!
Słynne logosy kreślone ręcznie
A skoro przy liternictwie jesteśmy — sprawdźcie gościa, który przy użyciu różnych technik kaligraficznych odtwarza słynne logotypy.
Swoją drogą, na mojej bucket liście jest między innymi pozycja dotycząca caligraffiti. Pewnego dnia na pewno to ogarnę!
[ścieżka dźwiękowa fatalna, więc zalecam ją wyciszyć]
Historia kompaktu
Pamiętam pierwszą kupioną przeze mnie kasetę magnetofonową. Jeszcze w czasach wolnej amerykanki na rynku wydawniczym, zanim wprowadzono hologramy jako oznaczenie legalnego nośnika. Była to wydana przez Takt ścieżka dźwiękowa z filmu „Trzej Muszkieterzy” ze szlagierem „All for one” i kosztowała dwanaście tysięcy złotych, czyli… złoty dwadzieścia na nowe.
Pamiętam pierwszy kupiony przeze mnie winyl. Było to „Back in black” Whodini, o którym wspominałem już tu przy okazji pierwszego odcinka wyliczanki najważniejszych płyt mojego życia.
Ale szczerze przyznam, że… nie pamiętam pierwszego kompaktu. Wydaje mi się jednak, że bardziej znaczące jest to, że kupuje je nadal.
W tym miesiącu mija trzydziestolecie wydania piątego albumu studyjnego Dire Straits. “Brothers in arms” uznawany jest za przełomowy dla kompaktu, bo było pierwszą płytą, której sprzedaż na tym nośniku przewyższyła ilość kopii sprzedanych na winylu.
I z tej okazji The Guardian opublikował arcyciekawy (choć ostrzegam — długi) artykuł o historii srebrnego krążka.
[ KLIK, KLIK, KLIK ]
Słownik biznesowych skrótów
Korpo-biznes-bullshit-slang. Możesz go nienawidzić. Możesz się z niego nabijać. Możesz nawet próbować z nim walczyć.
Ale spróbuj tego ostatniego w rozmowie z kierownikiem marketingu dużego koncernu, z którym właśnie omawiasz szczegóły projektu, za który Twój pracodawca zgarnie kilkadziesiąt tysiaków. Wyzywam Cię — spróbuj.
Przyznam sam, że co chwila potykam się o nowe skróty, których nie ogarniam. I nawet jeśli przy pierwszym kontakcie z jakimś dziwactwem go nie rozumiem, to jednak ASAP próbuję się z nimi zapoznać. Po to, żeby EOD wiedzieć OCB i przy najbliższej okazji może nie koniecznie stosować taką formę wypowiedzi, ale przynajmniej wiedzieć jak do niej nawiązać.
A z pomocą może przyjść fajny post od Zapiera.
[ KLIK, KLIK, KLIK ]
Czerwona książeczka od Fejsbuka
Nie jestem fanem korporacyjnego środowiska pracy. Od procedur dotyczących każdego aspektu funkcjonowania w firmie, krawatów i karierowej drabinki wolę bliską relację z przełożonym, samoorganizację i — rzecz jasna — tiszerty.
Nie neguję procedur jako takich — są przydatne i od pewnego etapu rozwoju firmy wręcz potrzebne. Przyglądając się poczynaniom różnych korporacji zawsze dość interesującym wydaje mi się ten związany z wprowadzaniem nowego człowieka do firmy.
Dość często wśród pakietu powitalnego świeżak dostaje księgę zasad panujących w firmie. Może być to podane w formie sztywnego regulaminu („przeczytaj, zapamiętaj, zastosuj”) lub zajawkowej książeczki, którą nie tylko wciągasz na szybko i z przyjemnością, to jeszcze chcesz postawić na półce i pokazywać ją odwiedzającym Cię znajomym jako fajnie wydaną broszurkę.
Bo ja na przykład tą, którą dostają pracownicy Fejsa, z chęcią bym na półce postawił.
[ KLIK, KLIK, KLIK ]