W ciągu najbliższych dni publikować tu będę podsumowanie kilku koncertów z tegorocznego Festiwalu Kultury Żydowskiej.
Patrząc na szklankę do połowy pustą można traktować to jako skandal, że publikuję te treści pół roku po skończeniu FKŻ. Ja jednak staram się widzieć tą samą szklankę w połowie pełną. Dlatego — na pół roku przed kolejną edycją — pokazuję Wam jak fajnie było w 2015, żebyście zaplanowali sobie wolny tydzień za pół roku i wpadli na kolejną odsłonę. O.
Cheder
Wczoraj wspominałem, że Kwartał był sercem 25. edycji festiwalu.
Jeśli tak, to kawiarnia Cheder był jego mózgiem. Tuż za ścianą mieściło się biuro organizatorów. Tutaj zapadła zapewne niejedna decyzja dotycząca kształtu tegorocznej edycji. Tutaj też wiele osób spotykało się by kontemplować bieżące wydarzenia.
To miejsce jest również co roku sceną różnych festiwalowych wydarzeń. Warto tu zajrzeć — ot po prostu — w zwykły dzień, bo miejsce ma klimat wyjątkowy. I serwują przepyszne herbaty.
FX na prozaku
I właśnie do Chederu udałem się na koncert Oriego Albohera.
Jego brzmienie doskonale zdefiniował jeden z fanów na BandCampie:
Mam nadzieję, że cała ta dziwność dzięku i wokalu nigdy się nie skończy. Ten gość jest pięknie dziwny (…) Jest jak przedziwny koliber, który trzepocząc na wietrze wytwarza bity i dźwięki…
Dla mnie Ori to taki Dub FX na prozaku.
Cała jego twórczość jest minimalistyczna, przepełniona melancholią i spokojem. Doskonale nadająca się do wyciszenia, zatrzymania się na chwilę i medytację.
Swoje sety buduje przede wszystkim w oparciu o tą samą technikę co Ben Stanford. Zamiast sięgać po gotowe sample, większość kreuje na miejscu, tu i teraz. Podstawową ścieżkę utworu tworzy w większości oparciu o zapętlone dźwięki wydawane przy użyciu głosu i rąk, dodając przy okazji różnego rodzaju odgłosy otoczenia. Tak stworzoną bazę uzupełnia partiami klawiszowymi i hipnotyzującym śpiewem.
Przez ponad godzinę pochodzący z Jerozolimy, a obecnie mieszkający i tworzący w Berlinie muzyk otworzył swój intymny świat i zaprosił do niego obecnych wypełnionego po brzegi Chederu. W tym występie było coś magicznego.
Dodatkowo daję wielkiego plusa za cover Burialowego Archangela.
Następna stacja: Buttering Trio.