Gdy chwilę temu usłyszałem, że ogłoszono konkurs Mall Wall Art na mural pokrywający jedną ze ścian Galerii Krakowskiej, przyjąłem tą informację z optymizmem. Po pierwsze, dlatego że ściana owa straszy od wielu lat swą brutalną szarością i smutkiem (celowo podkreślam, bo będzie to kluczowe w dalszej części), będąc równocześnie jednym z pierwszych widoków, jakimi miasto Kraków wita podróżników wysiadających na głównym dworcu kolejowym.
Po drugie, bo zazdroszczę Łodzi ichniejszej galerii murali ogarnianej przez Urban Forms, a w Grodzie Kraka poza kilkoma chlubnymi wyjątkami (Siataniści Twożywa czy Blu na Podgórzu) zbyt wielu wielkoformatowych prac nie znajdziesz.
Po trzecie, bo grono jurorskie składało się z na prawdę zacnych person, więc byłem pewien, że decyzję o wyborze finalnej pracy, która pokryje tę ścianę podejmować będą osoby kompetentne takie jak Mariusz Waras (M‑City, czyli nasz streetartowy produkt eksportowy) czy Michał Bieżyński (inicjator wspomnianej galerii w Łodzi i dyrektor Urban Forms), a nie Pani Ziutka z Panem Heńkiem, co to w galerii handlowej zajmują się markietingiem, a że street art ostatnio taki trendi i dżezi, to wybiorą sobie jakieś bazgroły, żeby młodzieżowo było…
Znana jest już zwycięska praca. I… jest mi smutno, bo miało być tak pięknie, a wyszło jak zawsze.
Konkurs ma charakter otwarty, a więc zaproszenie to jest skierowane zarówno do artystów z dorobkiem, jak i debiutantów. Międzynarodowa formuła ma zapewnić duże zróżnicowanie formalne zgłoszonych projektów i podnieść poprzeczkę współzawodnictwa. Organizatorzy nie określają szczegółowo tematyki, ani konwencji plastycznej projektu, wychodząc z założenia, iż decyzje te leżą w kompetencji artystów.
Tymi słowami na starcie konkursu Artur Wabik (dyrektor Mall Wall Art) rozpoczął swój list otwarty. Dopiero wczytując się w tenże list oraz regulamin, zrozumiałem dlaczego projekt od samego początku skazany był na porażkę… Ogłoszono konkurs, w którym główną nagrodą było 20k pln oraz realizacja zwycięskiej pracy na fasadzie budynku, jednocześnie obniżając próg wejścia do zerowego poziomu poprzez otwaracie zgłoszeń dla “debiutantów” oraz “nie określając szczegółowo tematyki, ani konwencji plastycznej”…
Zajrzałem do galerii konkursowej jeszcze w trakcie trwania przyjmowania zgłoszeń i… trochę się przeraziłem jakością prac, które tam zastałem. Dziś, już po ogłoszeniu wyników, przyjrzałem się temu zbiorowi potworków raz jeszcze i szczerze przyznam, że organizatorzy dostali to, na co sobie zasłużyli (znów odnosząc sie do regulaminu). Przebrnięcie przez ponad pięćset projektów było nie lada wyzwaniem (zwłaszcza, że i strona wyjątkowo przyjazna nie jest), a znalezienie prac, które byłyby warte realizacji graniczyło z cudem.
Tak wysoka nagroda finansowa musiała przyciągnąć różnego rodzaju domorosłych artystów przekonanych o zajebistości swego kunsztu lub ludzi, którzy mimo świadomości wartości swoich prac, wzięli udział wychodząć z założenia “co mi szkodzi spróbować”. O tym drugim podejściu coś wiem, bo sam kilka lat temu masowo zgłaszałem swoje foty do wszelkiej maści konkursów. Niektóre nawet wygrywając…
Kilka takich perełek, które szczególnie przykuły moją uwagę:
Sprawdźcie koniecznie resztę, dostępną w galerii na stronie Mall Wall Art.
W każdym razie — zbieranie zgłoszeń zakończono, jury się spotkało i w wyniku zapewne niezbyt przyjemnych i raczej długotrwałych obrad zwycięską pracę wybrało. W konkursie wygrała Absolwentka Wydziału Malarstwa gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych — Justyna Posiecz-Polkowska, która w swoim projekcie dokonała autorskiego remiksu “Kapliczki Bożego Narodzenia” Jana Szczepkowskiego.
I teraz wszystkich przyjezdnych zamiast witac pustą ścianą straszącą swą brutalną szarością i smutkiem, raczyć będziemy ścianą pokrytą zupełnie niezrozumiałą pracą, straszącą brutalną szarością i smutkiem. Na fejsbuku udało nam się odszyfrować, że to jednak swoisty hołd złożony Grodowi Kraka, bo projekt ów zawiera wiele krakowskich symboli: szary smog, metaliczność maczety, okrągłe jak ronda.
A przecież mogło być tak pięknie. Poziom prac nie powalał, ale — mimo wszystko — można było znaleźć tam kilka malowideł, które pokrywając tą wielką ścianę mogłyby wprowadzić trochę koloru i optymizmu. Jak chociażby w propozycji nadesłanej przez Aqualoopę:
… ProjektMleko:
… czy — w ostateczności — Roxi: