MENU: [A – B] [C – D] [E – F] [G – H] [I – J] [K – L]
[M – N] [O – P] [Q – R] [S – T] [U – V] [W – X] [Y – Z]
Gallant
“Ology”
Na debiutanckim LP amerykańskiemu wokaliście r&b udało się stworzyć klimat niezwykły. Bo z jednej strony album ten brzmi — zgodnie z obowiązującymi standardami — ejtisowo, z tymi swoimi przesterami, syntezatorami i wysoką barwą głosu wokalisty. Z drugiej jednak strony, w opozycji do do tychże nostalgicznych dźwięków stoją współczesne ozdobniki w postaci głębokiego, wibrującego basu i bardziej współczesnych, bliższych elektronicznym wykonawcom partii perkusyjnych.
Całość tworzy bardzo spójny i miły dla ucha album. Do którego pewnie jeszcze kilka razy wrócę.
Sprawdź na: YouTube | Spotify
Gallowstreet
“Battleplan”
Większość współczesnych brass bandów ma na koncie własne interpretacje utworów innych artystów. Część z nich w tenże sposób zbudowało swoją rozpoznawalność.Tak było z Hot 8 Brass Band, który wypłynął za sprawą „Sexual Healing”, tak było z The Apples i „The Killing” (choć to może nie klasyczny brass band), czy z Youngblood Brass Band, który wykonywał „Ain’t nobody”. Nie inaczej było z holenderskim Gallowstreet, który zwrócił uwagę słuchaczy dzięki ich wersji „Higher Ground” TNGHT czyli duetu Hudson Mohawke i Lunice.
Ale, ale… Niestety, przegapiłem tenże fakt. Szczęśliwie, okazuje się, że opłaca się trąbić dookoła jak bardzo lubię trąbki. Bo tak oto dzięki Panu Gitesowi w zeszłym roku trafiłem na wydany w 2016 „Battleplan”. I pokochałem.
Mam nadzieję, że dotrą kiedyś z koncertem do Krakowa. Bo z materiałów na jutubku wynika, że świetnie wypadają na żywo.
Sprawdź na: Spotify
the Gaslamp Killer
“Instrumentalepathy”
Powstawaniu tej płyty towarzyszyły ciężkie chwile w życiu Gaslamp Killera. Dla pozbawionego czucia w nogach, przykutego do łóżka i odurzonego morfiną artysty ucieczka w muzykę była swoistą terapią.
Powstały materiał stanowi z pozoru chaotyczną plątaninę dźwięków. Słychać tu inspiracje stoner rockiem, filmami science fiction klasy B, hinduskimi brzmieniami, jazzem czy IDM. Ciężko to zamknąć w jakiekolwiek ramy, ale im dłużej słucham tej surrealistycznej opowieści, tym bardziej dochodzę do wniosku, że w tym szaleństwie jest metoda.
Sprawdź na: Bandcamp | Spotify
GoGo Penguin
“Man Made Object”
To pierwszy z trzech zakontraktowanych albumów Pingwinów wydany pod szyldem legendarnego Blue Note Records. Podobno większość konceptów utworów z tego albumu zostało stworzonych przez perkusistę przy użyciu Abletona i Logica. I dopiero na bazie tych szkiców powstały instrumentalne partie na fortepian, bas i perkusję.
Przy takiej konfiguracji instrumentów mogłoby się wydawać, że klawisze będą tu wiodącym instrumentem, a pozostali dwaj muzycy stanowić będą jedynie sekcję rytmiczną. Nic bardziej mylnego. Kompozycje tworzą spójną całość, a członkowie GoGo Penguin idealnie się uzupełniają. Fajnie, że odkryłem ich przy okazji “Man Made Object”, bo przy okazji mogłem sięgnąć również do wcześniejszych nagrań. I z ciekawością będę wyczekiwał następnych.
Sprawdź na: Spotify
GosT
“Non Paradisi”
GosT, którego “Behemoth” był najciekawszym zjawiskiem dźwiękowym w 2015, w kolejnym roku wydał kolejny album.
Zaskoczenia nie było.
Znów zastałem solidną porcję metalowo — elektronicznej ośmiobitowej młócki. I fajnie. Bo czasem takiego wpierdolu potrzebuję.
Sprawdź na: Bandcamp | Spotify
Gregory Porter
“Take Me To The Alley”
Portera poznałem dzięki jego charakterystycznej, zabawnej czapce pilotce. A w zasadzie, dzięki plakatom koncertowym, o które potykałem się w 2013 w Krakowie. Niestety, po jego muzykę sięgnąłem już kilka chwil po tym wydarzeniu. I zapłakałem. Bo to musiał być bardzo dobry koncert.
Uwielbiam i szanuję jego “Liquid spirit” z 2014, a pochodzący z zeszłorocznej płyty Disclosure “Holding on” z jego wokalem jest jednym z najfajniejszych numerów na “Caracalu”. I jakież było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że utworem otwierającym “Take me to the alley” jest jego własna, jazzowa interpretacja tegoż numeru.
Ale zdecydowanie “Take Me To The Alley” nie jest albumem jednego utworu. Warto wspomnieć takie perełki jak “Don’t loose your steam”, “Consequence of love”, “French African queen” czy “Fan the flames” z fenomenalnymi solowymi partiami trąbki. W zasadzie, nie potrafię słuchać go wyrywkowo.
Sprawdź na: Spotify
Hypnotic Brass Ensamble
“Sound Rhythm & Form” / “Hyp Hop” w. Math Man
Koncert HBE w krakowskiej Alchemii był zdecydowanie najlepszym wydarzeniem muzycznym jakie dane mi było w ciągu minionych dwunastu miesięcy zobaczyć. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że mógłby znaleźć się w pierwszej dziesiątce najlepszych koncertów, jakie widziałem dotychczas w życiu.
Wydany przez nich w 2016 roku “Sound Rhythm & Form” to materiał zupełnie inny od tego z czym do tej pory przyszło mi się w ich wykonaniu zmierzyć.. Płytą tą próbują dać mi chyba do zrozumienia, że dorośli. Nie ma tu zbuntowanych, wiecznie imprezujących chłopaczków, którzy nowoorleańskie brzmienia rodem z serialu “Treme” podkręcają co rusz chwytając za mikrofon i wypluwając z siebie rapowane zwrotki.
Zamiast tworzyć kolejną oscylującą wokół hiphopu płytę, której wszyscy się po nich spodziewali, oni nagrali jazz. Klasyczny, dojrzały materiał na sekcję dętą. I wiecie co? Ja to szanuję. Na prawdę.
Co ciekawe, zarejestrowany wraz z pochodzącym z Dublina raperem i producetem Math Manem “Hyp hop” również jest niepodobny do pozostałych ich nagrań. Zamiast spotkać tu brzmienie instrumentów, dostajemy hiphopowe bity.
Podobne czy nie — na pewno obie płyty znać warto.
Sound Rhytm & Form: Youtube| Spotify
Hyp Hop: Spotify
Hot 8 Brass Band
“Can’t Nobody Get Down EP”
Skoro przy brass bandach jesteśmy, nie wypada mi nie wspomnieć, że mój ulubiony H8BB wydał epkę.
Znalazły się na niej dwa premierowe utwory — “Can’t Nobody Get Down” i “That Girl”, pochodzący z 2013 i odświeżony przy okazji zeszłorocznego dwudziestolecia orkiestry “Take It To The House” oraz dwa remiksy ich nieśmiertelnego hitu — autorskiej wersji “Sexual Healing”. Wszystko smaczne, piękne, cudne, fenomalne. OMNOMNOM!
Sprawdź na: Spotify
“The Hamilton Mixtape”
Nie będę się tu wymądrzał na temat musicalu, bo o jego istnieniu dowiedziałem się przy okazji tegoż mikstejpu. W każdym razie okazuje się, że opowiadający historię jednego z ojców założycieli US&A “Hamilton” z miejsca stał się objawieniem amerykańskiej sceny teatralnej. W ciągu kilku miesięcy od premiery w styczniu 2015 przeniesiono ją na Broadway, gdzie biła rekordy sprzedaży. Doczekała się 16 nominacji do nagrody Tony, ostatecznie zgarniając 11 z nich. Zgarnął również Grammy oraz… Pulitzera.
Tak, pisałem powyższą notkę bazując na wikipedii.
W każdym razie, autor sztuki — Lin-Manuel Miranda — postanowił zbratać się z Questlovem i na bazie utworów ze sztuki stworzyć… hiphopowy mikstejp. Frontman Rootsów odpowiadał za zebranie wykonawców na ów materiał, w efekcie czego otrzymaliśmy na prawdę świetny materiał.
Wspomniałbym ten mikstejp nawet gdyby chodziło tylko o The Roots (którzy pojawiają się tu cztery razy), bo każdy nowy utwór ich jest wart zaznaczenia. Ale swoje zwrotki położyli tu również Nas, Common, Chance The Rapper, Busta Rhymes czy J.Period. Poza raperami, pojawiają się tu również świetne wokale takich artystów jak Alicia Keys, Jill Scott, Ashanti czy John Legend.
Jestem pewien (z dość dużym prawdopodobieństwem), że przeszedłeś obok tego materiału obok. A nie powinieneś. Więc nadrób zaległości. O.
Sprawdź na: Spotify
Mayer Hawthorne
“Man About Town” / “Party of one” EP
Mayer nie lubi nudy.
Na kolejną po “Where Does This Door Go” solową płytę musiałem czekać trzy lata. Nie oznacza to jednak, że czas ten spędzał bezproduktywnie. Najpierw w 2014 roku zbratał się z producentem 14KT (którego swoją drogą miałem okazję poznać w Krakowie przy okazji koncertu The Black Opera) i wydali płytę pod szyldem Jaded Incorporated. Rok później, z kolejnym hiphopowym producentem, Jakiem One wydali fenomenalne “Tuxedo” jako Tuxedo. Ten ostatni projekt powinien Wam być znany z zeszłorocznego podsumowania.
W 2016 wrócił solowo. Najpierw z wyrywającym z butów “Man About Town”.
Przesiąknięta funkowym (momentami g‑funkowym) groovem pościelówa z wibrującym wokalem, stylistycznie nawiązuje do lat 80-tych, kiedy soul zaczynał romansować z wysmakowanym disco. Solowo (soulowo) gra muzykę mocno przewidywalną. Ale zupełnie nie przeszkadzało mi to śledzić z wypiekami na twarzy kolejne single.
I przyznam, że jednak udało mu się zaskoczyć mnie przynajmniej w dwóch miejscach. Otwierający album intro brzmi w iście Queenowskim stylu, a “Fancy Clothes” spokojnie mógłby posłużyć za reagge’owy riddim.
Hawthorne’owi udało się mnie zaskoczyć również pod koniec roku, gdy zupełnie niespodziewanie wydał epkę. Zawierająca trzy nowe kompozycje “Party of one” uposażone są w nieco bardziej współczesne brzmienia. Miły suplement dla pełnowymiarowego albumu.
Sprawdź “Man About Town” na: Spotify
Sprawdź “Party of one” na: Spotify
MENU: [A – B] [C – D] [E – F] [G – H] [I – J] [K – L]
[M – N] [O – P] [Q – R] [S – T] [U – V] [W – X] [Y – Z]