Z końcem czerwca, dzięki uprzejmości organizatorów Festiwalu Kultury Żydowskiej, miałem okazję uczestniczyć w tegorocznej edycji jako akredytowany bloger.
O najciekawszych punktach muzycznego programu pisałem wtedy w dedykowanym poście. Udało mi się uczestniczyć w prawie wszystkich koncertach z tej listy. Poza jednym, który zastąpiłem innym wydarzeniem. I przyznam szczerze, że żaden z wykonawców nie zawiódł.
Czas na podsumowanie tego co miałem okazję zobaczyć, posłuchać i sfotografować. Przez najbliższe dni znajdziecie tu moje wspomnienia z tego wydarzenia wraz z fotodokumentacją.
Zaczynamy od reprezentantów Krakowa.
MLDVA
Kwartał bez wątpienia był w tym roku najciekawszym punktem festiwalu. A pierwszy kontakt miałem z nim już na starcie, za sprawą inaugurującego koncertowy program występu MLDVY.
Wspominałem już, że lubię projekty łączące instrumenty z maszynami do sampli. Kraków pod tym względem jest wyjątkowo płodny. Tutaj powstało Mako Boko, FORS i FLUE. I tutaj swoją działalność dwa lata wcześniej — przy okazji 23. edycji FKŻ — rozpoczęła również Moldova.
Trzonem projektu jest Funklore i Herbaciarz. W trakcie tegorocznego występu skład powiększony został dodatkowo o Szymona Piotrowskiego. Pierwszy z nich grał na baglamie i gitarze basowej, drugi obsługiwał gramofony i Abletona Push, trzeci — walił w bębny.
Ich występ był przepięknym muzycznym kolażem. Poskładany z dźwięków inspirowanych muzyką turecką, klezmerską i psychofolkiem. Przyprawiony soczystym funkowym groovem i elementami hip hopu. Pulsujący głębokim grooovem i potężną energią.
Występ Moldovy był fantastycznym wprowadzeniem w to, jak wyglądać będzie tegoroczna sekcja festiwalowego OFFu. Był zapowiedzią różnorodności, nowoczesności i potężnego potencjału tanecznego.
A sam projekt warto śledzić. Póki co na ich koncie na Soundcloudzie jedne numery znikają, kolejne się pojawiają, a ja wciąż czuję niedosyt. Mam nadzieję, że chłopaki będą kontynuować tą muzyczną przygodę.