fbpx
Przejdź do treści

List motywacyjny

Wynik ostat­nich wyborów moc­no spo­lary­zował moje otoczenie.

Sto­ję z boku i przyglą­dam się temu wszys­tkiemu w umi­arkowanym mil­cze­niu. Czekam na infor­ma­cję, z której wynikać będzie, że Pol­s­ka w ruinie to efekt dobrej zmi­any. A może się tak nie stanie? Bo prze­cież min­is­terst­wa­mi zarządza­ją sami specjaliści.

Zacznijmy od…

Min­is­ter Rol­nict­wa na pytanie o to czy nie ma potrze­by, by zarząd­ca stad­niny znał się na hodowli koni odpowiedzi­ał tak:

- To nie jest tak. Ma wyk­sz­tałce­nie rol­nicze, cztero­let­nie. Wiem, mając pokrewne wyk­sz­tałce­nie, jeśli chodzi o rol­nict­wo na stu­di­ach. Uczyłem się gleb, hodowli koni, nawet na prak­tyce mieliśmy doje­nie krów — opisy­wał min­is­ter. — To wszys­tko moż­na zdobyć i nie musi to być spec­jal­ista pier­wszej klasy. Ma do hodowli fachow­ców, ale sam też jest fachow­cem w tym zakre­sie na tyle, na ile tam trze­ba, to jest moim zdaniem wystarczające

Więcej tutaj: [ KLIK KLIK ]

No więc… Ja właś­ci­wie… w tym tema­cie właśnie.

Bogate doświadczenie

Może się z Państ­wem nigdy tym nie dzieliłem, ale stu­diowałem dość dłu­go. Postaw­iłem na półce pięć indek­sów z czterech różnych uczel­ni. Trzy z nich udało mi się skończyć stosowny­mi dyplo­ma­mi — dwa z tytułem licenc­ja­ta, jeden — magistra.

Ukończyłem infor­matykę na Akademii Ped­a­gog­icznej, elek­tron­iczne przetwarzanie infor­ma­cji na Uni­w­er­syte­cie Jagiel­lońskim oraz zarządzanie z mar­ketingową spec­jal­noś­cią na Akademii Gór­nic­zo — Hut­niczej. W trak­cie studiów miałem sty­czność z wielo­ma przed­mio­ta­mi, w związku z czym chci­ałbym zgłosić swą kandy­daturę na min­is­te­ri­alne stanowiska.

Przede wszys­tkim, w związku z powyższym, najwięk­sze kwal­i­fikac­je posi­adam by objąć tekę min­is­tra nau­ki i szkol­nict­wa wyższego. No bo prze­cież… przez wiele lat zbier­ałem doświad­czenia związane ze szkol­nictwem wyższym. Ewen­tu­al­nie min­is­terst­wo edukacji by mogło być, bo i dyplom nauczy­ciela posi­adam. Więc wiecie. Fach mam.

Mogę też objąć min­is­terst­wo kul­tu­ry. Bo elek­tron­iczne przetwarzanie infor­ma­cji było spec­jal­iza­cją na kul­tur­oz­naw­st­wie. W pro­gramie — poza przed­mio­ta­mi z obszaru pro­gramowa­nia i inter­ne­tu — znaleźć moż­na m.in. wiedzę o lit­er­aturze, styl­istykę, poe­t­ykę, his­torię kul­tu­ry, przetwarzanie obrazu i dźwięku… Więc ekspertem jestem!

Miałem też na tym kierunku dwa semes­try prawa. Także fotel min­is­tra spraw­iedli­woś­ci również mógłbym zająć. Już o min­is­terst­wie cyfryza­cji wspom­i­nać nie będę. Bo prze­cież oczy­wiste, że sko­ro uczyłem się elek­tron­icznie przetwarzać infor­ma­c­je, to wiem jak to się robi, co nie?

W trak­cie zarządza­nia uczono mnie przed­siębior­c­zoś­ci, mikro- i makroekonomii, rachunkowoś­ci zarząd­czej, a nawet społecznej odpowiedzial­noś­ci biz­ne­su. Więc i min­istrem roz­wo­ju mógłbym być.

Wychowanie fizy­czne zal­ic­zone mam. Co praw­da byłem zwol­niony z uczest­nict­wa w nim z powodu kon­tuzji kolana, ale w pro­gramie studiów było. Więc wszys­tko prze­cież wyglą­da legit­nie. A i podróże lubię — trochę zwiedzać, poz­nawać obcą kul­turę, no i odpoczy­wać. To i min­is­terst­wo sportu i turysty­ki mógłbym poprowadzić.

Tyle w kwestii edukacji.

Gdy­by przyjrzeć się doświad­czeniom zawodowym i innym, to mogło­by się okazać, że nadawałbym się do poprowadzenia min­is­terst­wa środowiska — bo w pod­stawów­ce wygrałem ze dwa razy konkursy eko­log­iczne (i nawet w nagrodę do Bawarii pojechałem). Albo na min­is­tra rodziny i pra­cy, bo żonaty jestem od pon­ad 3 lat, a pracę mam od dziesięciu.

Patent żeglarza jach­towego posi­adam, a w liceum — choć niczego nie ślubowałem — należałem do wod­nej drużyny harcer­skiej. Bardziej było to szkolne koło sym­pa­tyków żeglarst­wa. Więc i teka od gospo­dar­ki wod­nej i żeglu­gi śródlą­dowej jest realna.

Jeśli wziąć pod uwagę fakt, że na dwa moje ostat­nie lata mieszka­nia z rodzi­ca­mi, tuż przed wyprowadzką na stu­dia, przeprowadzil­iśmy się na wieś, to… powiedzmy sobie wprost: rol­nict­wo i rozwój wsi jest mi pisane!

A gdy poz­nasz mnie bliżej, zobaczysz, że ener­giczny ze mnie gość. Więc i min­is­terst­wu energii dałbym radę.

Nieste­ty zdrowia ani finan­sów nie posi­adam, więc tu się wyry­wać nie będę.

Jeśli są Państ­wo zain­tere­sowani moją kandy­daturą, mógłbym przed­staw­ione tu kwest­ie omówić szerzej na roz­mowie kwal­i­fika­cyjnej. Mam nadzieję, że na pod­staw­ie zaprezen­towanych tu kwal­i­fikacji uzna­cie niezbęd­ność mojej oso­by w składzie rządu.

Mimo wszys­tko, gdy już to zrozu­miecie… nie dzwońcie.