fbpx
Przejdź do treści

I po winylach z Biedronki

Wos­ki w Biedronce zaskoczyły winy­lowych zbier­aczy pod­wójnie. Najpierw samym fak­tem pojaw­ienia się ich w ofer­cie. A chwilę potem tem­pem ich wyprzeda­nia się.

Czy na prawdę nie dało się tego przewidzieć?

W środę po pra­cy, kupu­jąc pro­duk­ty na obi­ad, zagad­nąłem sprzedawczynię:

- A winyle to u Was będą?
— No, będą. Jeszcze nie wiemy gdzie to wyłożyć. Panie, nawet pate­fony tam chy­ba są. Jak przy­jedzie Pan przed zamknię­ciem, to już powin­ny być na sklepie. Koło 20:30 powin­ny być wyłożone.

Zgadza­ło się to z infor­ma­c­ja­mi pojaw­ia­ją­cy­mi się na Grupie Winy­lowej, gdzie znaleźć moż­na było zdję­cia pier­wszych zdoby­czy. Wró­ciłem więc w okoli­cach 20:30. Nie było. Od pra­cown­i­ka wykłada­jącego towar na sklepie usłysza­łem “Prze­cież one od jutra w ofer­cie”. Zajrza­łem jeszcze do dwóch innych sklepów w moim region­ie, ale ostate­cznie wró­ciłem do domu z pusty­mi ręko­ma. Jak jutro, to jutro.

Wró­ciłem więc w to pier­wsze miejsce następ­nego dnia. Po szy­bkim oga­r­nię­ciu hali zori­en­towałem się, że dwadzieś­cia min­ut po otwar­ciu sklepu płyt nadal nie ma. Zagad­nąłem więc ochro­niarza o stan rzeczy. Po chwili wyniósł mi okle­jony jeszcze taśmą kar­ton, który ukry­wał pełen kom­plet płyt — dwadzieś­cia dwa tytuły, każdy po jed­nej sztuce. Mój towarzysz oparł się o zgrzew­ki wody, spodziewa­jąc się, że chwilę pos­to­ję, poprze­bier­am, poza­s­tanaw­iam się. A ja — cyk, cyk, cyk. I do kasy.

Kil­ka godzin później mój fejs­buk zaczął zapeł­ni­ać się post­a­mi, których autorzy w mniej lub bardziej kul­tur­al­ny sposób donosili, że w ich Biedronkach pusto.

A potem dotarłem do tek­stu Bombla, czyli Człowieka, który zgu­bił słuchaw­ki. I… ręce mi opadły. Jego tekst jest skrys­tal­i­zowaną for­mą wszys­t­kich negaty­wnych wypowiedzi, więc…  postanow­iłem się do tego ustosunkować.

Pozwólcie, że się odniosę…

Ponieważ w tekś­cie Bombel wspom­i­na mnie, poz­wolę sobie na lekką prywatę:

Mordeczko. Dzięku­ję za wzmi­ankę i lin­ka. Nie ma prob­le­mu — byłem na miejs­cu, mogłem sprawdz­ić. Na tym kończę czułe słówka i prze­chodzę do konkretów.

Dalej na CKZS przeczy­tałem to:

Gardzę tą akcją, i nie chodzi nawet o to, że winyli nie kupiłem, bo jakoś to przeżyję a mój port­fel jeszcze mi za to podz­ięku­je. Wkurza mnie fakt, że od kilku dni social media kip­ią infor­ma­c­ja­mi na ten tem­at. Moi zna­jo­mi się jara­ją, oce­ni­a­ją, dysku­tu­ją o możli­wej jakoś­ci owego pro­duk­tu, wymieni­a­ją się infor­ma­c­ja­mi na tem­at tego, które tytuły kupią. Ja sam, mimo, że do biedry mam nie po drodze, zajrza­łem. I co? I chujnia.

Ciskanie chu­ja­mi w kierunku sklepu, którego pod­sta­wowym asorty­mentem jest pieczy­wo, jaj­ka, boczek, mleko sojowe i tam­pony za to, że nie chci­ało się rano ruszyć dup­s­ka i sko­rzys­tać z wyjątkowo wyjątkowej okazji jest moim zdaniem moc­no nie na miejscu.

Bo…

Po pier­wsze — Biedron­ka nie tłoczy tych winyli. Co aku­rat jest w tym przy­pad­ku dużym plusem. Bo nie mamy tu do czynienia z dyskon­tową jakoś­cią. Wspom­i­nałem o tym wczo­raj — ten towar wszedł do ich ofer­ty w wyniku prze­ję­cia jakichś stanów mag­a­zynowych. Dogadali się z wytwórnią, której zale­gały pły­ty, wzięli tą ilość, która była dostęp­na. Oznacza­ło to, że wol­u­men towaru nie był z gumy. Nie mieli możli­woś­ci domówić kole­jnych sztuk. Wzięli to, co było.

Po drugie — pły­ty trafiły do sklepów zarówno w dużych mias­tach, jak i małych miasteczkach.

W dniu star­tu pro­mocji udało mi się dotrzeć do pewnej listy. Zna­j­dowało się na niej 250 sklepów, do których trafiła ta ofer­ta spec­jal­na. Były to częś­ciowe dane, bo zaw­ier­ały adresy m.in. z Łodzi, Krakowa i Wrocław­ia, ale nie było tam Warsza­wy, Śląs­ka czy Pomorza. Ale poza wspom­ni­any­mi lokaliza­c­ja­mi, znalazłem tam również takie miejs­cowoś­ci jak Brzeg (poz­dro Metrows­ki!), Lib­ertów, Wol­brom, Tułow­ice, Niemod­lin, Pieszyce czy Duszni­ki Zdrój… Więc ten towar o ogranic­zonej iloś­ci został rozpros­zony po całym kraju.

Po trze­cie — to nie Biedron­ka odpowia­da za hajp, który wygen­erował się wokół tej ofer­ty spec­jal­nej. Cała ich pro­moc­ja sprowadz­iła się do opub­likowa­nia w poniedzi­ałek gazet­ki pro­mo­cyjnej. Peł­na lista pro­duk­tów pojaw­iła się na stron­ie sieciów­ki w środowe popołud­nie… To fejs­buk to pod­ch­wycił tem­at i cała akc­ja zaczęła żyć włas­nym życiem. Mało tego. Z komen­tarzy jas­no wynikało, że duża gru­pa winy­lowych fanów zamierza w czwartek do koszy­ka z pro­duk­ta­mi dołożyć również wos­ki. Częs­to w iloś­ci więk­szej niż poje­dyncze sztu­ki. Do tego należało doliczyć hand­larzy, którzy za moment na gieł­dach czy ser­wisach auk­cyjnych gonić będą część tego asorty­men­tu z dwukrot­nym prze­bi­ciem. Więc jeszcze przed pojaw­ie­niem się ofer­ty moż­na było z dużą dozą pewnoś­ci założyć, że zniknie on z półek dosyć szybko.

I tylko jeden wniosek nasuwa mi się na koniec…

Podsumowując:
kto rano wstaje, ten ma płyty na półce.

biedronka

PS. Nie. Żaden z ostat­nich tek­stów nie był spon­sorowanym. Po pros­tu lubię chwal­ić tych, którzy robią coś dobrze. Tak samo jak dowalać tym, którzy robią coś źle.