To nie jest post o polityce. To nie jest post o aferze. To post o zdrowym rozsądku. Lub jego braku. Bo niektórzy ludzie jednak muszą być chyba kretynami.
Dziś o historii. Historii zbudowanej wokół jednego zdjęcia. Oraz historii innego zdjęcia.
Pewni ludzie
Pewien człowiek — nazwijmy go Głową Państwa — brał udział w premierze pewnego filmu. Filmu historycznego, opowiadającego o ważnej dla kraju bitwie. Więc jego obecność na tym wydarzeniu była jak najbardziej uzasadniona.
Pewien człowiek — nazwijmy go Przedsiębiorcą — również brał udział w tym wydarzeniu. Był tam, ponieważ firma którą kierował była jednym z partnerów produkcji. Więc jego obecność na tym wydarzeniu była również uzasadniona.
No i te dwie osoby uwiecznione zostały na jednym zdjęciu. Dziwnym nie jest. Jeśli jesteś związany z produkcją, której premiera się właśnie odbyła to dość uzasadnione jest, że masz prawo do wspólnej fotki z Głową Państwa. Fajnie to potem wygląda na kominku. Albo na Fejsie.
Pewien człowiek — nazwijmy go Posłem — po kilku latach wyciągnął to zdjęcie w kontekście aferki, która właśnie wybuchła, a której głównym bohaterem jest ów Przedsiębiorca. Bo i okazało się, że ów jegomość jest byłym członkiem służb — nazwijmy je — specjalnych. I ów Poseł na podstawie tego jednego zdjęcia, nie posługując się żadnymi innymi faktami, wysnuwa wnioski, jakoby Głowa Państwa roztaczała parasol ochronny nad owymi specjalnymi służbami.
Pewien człowiek — nazwijmy go Dziennikarzem — w pewnym porannym programie publicystycznym w radiu twierdził, że coś w tym być musi, bo przecież nie każdy może sobie zrobić zdjęcie z Głową Państwa.
Ot, historia…
Pewne zdjęcie
No więc… Ja właśnie w tej sprawie..
W związku z powyższym, na wypadek gdyby ktoś kiedyś trafił na załączone poniżej zdjęcie chciałbym wystosowac oficjalne oświadczenie.
No więc: oświadczam, że nie mam żadnych powiązań z tym Panem. Oświadczam, że nie czerpałem żadnych korzyści z tytułu tej znajomości. Oświadczam, że ów Pan nie roztacza nade mną żadnego parasola.
Nie robi tego, bo tak na prawdę się nie znamy.
Nasze drogi gdzieś kiedyś się skrzyżowały na 15 sekund i jeden uścisk dłoni.
I tylko zastanawiam się jakim strasznym kretynem trzeba być, żeby próbować na podstawie tego uścisku dłoni próbować zbudować jakąś historię… A przynajmniej — trzeba mieć bujną wyobraźnię. I książki pisać.