Szósty koncert, który miałem okazję zobaczyć w ramach 25. Festiwalu Kultury Żydowskiej. I kolejna mocna pozycja w tegorocznym programie sekcji OFF.
Niezwykle barwny muzycznie projekt reprezentujący nowe brzmienia z Izraela, zestawiany wśród najciekawszych zespołów z Izraela wartych obserwowania w 2015. Smacznego.
Dioz
W dedykowanym Kwartałowi tekście wspominałem, że na jego terenie:
swoją pracę na wielgachnym papierze tworzy Dioz. Gdy skończy, całość zostanie pocięta na drobne części i rozdana wszystkim chętnym. Mam nadzieję, że uda mi się ogarnąć fragment.
I w dniu koncertu Garden City Movement nastąpił właśnie moment jej rozczłonkowania. I nie wróciłem do domu z pustymi rękoma.
Koncert
Pochodzące z Tel Avivu trio powstało w 2013. Od tego momentu wypuścili trzy EPki. Od samego początku zbierają pozytywne recenzje i uszanowanko od serwisów wspierających alternatywne brzmienia — jak The Fader, Stereogum czy Pitchfork.
I wciąż nie zwalniają tempa. W pierwszej połowie tego roku wydali “Modern West EP”, a kilka tygodni temu pojawił się kolejny nowy numer.
Ciężko ich jednoznacznie zaklasyfikować muzycznie i to czyni ich projekt najpięknięjszym. Wikipedia kategoryzuje ich jako elektroniczny indie pop (dafuq?), choć w sklepie z płytami równie dobrze można by ich umieścić w kracie z nowymi bitami. Ale po co przyczepiać łatki, skoro muzyka powinna się bronić sama?
Zestawiając ich z depresyjnym Orim oraz melancholijnym Buttering Trio, brzmienie Garden City Movement ma zdecydowanie największy potencjał taneczny. I tak też było.
Ich koncertem festiwalowicze żegnali się z Kwartałem, w związku z czym z pląsami nie czekano do ostatnich utworów (jak w przypadku Maślanej Trójki), ale uskuteczniono je w miarę od pierwszych utworów.
Aha, żeby nikt nie zarzucił mi nieścisłości — Garden City Movement to trio, choć wystąpili w czwórkę. Koncertowo wspomagał ich bębniarz. Ale personaliów nie znam.