Temat zamachów terrorystycznych powraca jak bumerang.
Ale pierwszy raz obserwuję w mediach społecznościowych taką falę nienawiści skierowaną w stronę osób, które solidaryzują się z ofiarami…
Francuskie awatary
W miniony piątek we Francji zginęło prawie 150 osób w skutek zamachów terrorystycznych.
Kilku oszołomów po raz kolejny postanowiło buldożerem rozjechać naszą strefę komfortu. Przenieśli swoje prawo pięści i swoje brudne bomby z przekazów telewizyjnych transmitowanych z odległych terenów w samo serce Europy.
Cywilizowany świat Zachodu po raz kolejny został wyrwany z codziennej szarości. Uderzeniem kolby w swój wygładzony botoksem ryj.
Ekipa Zuckerberga natychmiast udostępniła możliwość nałożenia barw narodowych Francji na swój awatar. Z opcji tej skorzystało całkiem sporo użytkowników.
Natychmiast zaczęła się pojawiać ofensywa w postaci oburzonych. Że to kolejna moda. Że to wina fali emigrantów. Że na święta polskie flagi polskiej w awatarach nie widzieli. Że w różnych częściach świata codziennie rozgrywają się gorsze dramaty. Ale przede wszystkim, że to o niczym nie świadczy, to nic nie znaczy.
Szczerze… zdziwiłbym się gdybym tylko potrafił się jeszcze zdziwić…
Nie ustawiłem
Nie ustawiłem, choć chciałem.
Na prawdę miałem szczery zamiar to zrobić. Nawet uruchomiłem kreator…
I gdy byłem już bliski kliknięcia w przycisk “Ustaw jako zdjęcie profilowe”, dostrzegłem przy napisie “Causes” ptaszka do rozwinięcia listy. I dowiedziałem się, że z tego poziomu mogę wstawić swój awatar dla przykładu w logo FC Barcelony:
… albo wesprzeć swoim awatarem którąś z drużyn NBA:
… lub też ozdobić się symbolem MLB (czymkolwiek by nie było):
I w tym momencie rzekłem: stop.
Ale nie powstrzymało mnie to w opublikowaniu genialnej pracy Jeana Julliena:
… albo dodania kilku innych oznak, że dramat tych ludzi nie jest mi obojętny.
Dlaczego?
Wirtualna żałoba
Pewna mądra osoba zwróciła mi kiedyś uwagę na jedną rzecz:
dziś tak rzadko można usłyszeć słowo “dziękuję” w ramach wdzięczności, nawet w prozaicznych, codziennych sytuacjach
I tak bardzo mi to brzmiało w głowie, gdy czytałem u Marty Henning między innymi takie słowa:
Gdzieś wśród tej całej dyskusji o atakach, ofiarach, terrorystach i uchodźcach, ludzie zgłupieli.
Zgłupieli i zapomnieli o takich podstawowych pojęciach jak współczucie, współodczuwanie, solidarność, kondolencje, wyrazy współczucia, żal.
Spędziłem w Paryżu sześć cudownych dni. Kolejna mądra osoba doradziła nam, żeby jadąc na okres dłuższy niż weekend wynająć mieszkanie zamiast miejsca w hostelu. Dzięki temu mieliśmy możliwość żyć przez krótką chwilę między lokalsami i trochę bardziej poczuć atmosferę miasta.
Przez ten czas zaglądaliśmy w różne zakamarki — od najbardziej turystycznych miejsc po uliczki czy bazary, na których tętniło codzienne życie.
Nie zdobyłem tam nowych przyjaciół. W zasadzie — nie mam chyba nikogo bliskiego w całej Francji, o kogo miałbym się martwić po usłyszeniu piątkowej wiadomości. Ale jest to miejsce dla mnie na wyciągnięcie ręki. Doświadczyłem go. Byłem tam i chcę tam wrócić. Nawiązałem bliską relację z tym miejscem.
A jeśli ktoś wyrządza krzywdę komuś lub czemuś co jest mi bliskie, to mam prawo odczuwać niepokój. Albo smutek. I chuj Wam do tego.
Nie usuwam Cię z Fejsbuka
Czytając niektóre komentarze moich bliższych lub dalszych znajomych na Fejsie jeży mi się włos. Zadziwia mnie z jak wieloma znajomi, z którymi w latach przeszłych miałem bliskie relacje, oddaliliśmy się tak bardzo w kwestiach społecznych czy kulturowych. Ale nadal chcę widzieć te komentarze. Chcę wiedzieć czyj światopogląd jest mi bliski, a z kim żyjemy w odległej galaktyce.
Choć media społecznościowe trochę do tego zachęcają — nie chcę tworzyć utopijnego świata. Czystego otoczenia i mieć wokół ludzi, z którymi przytakujemy sobie i poklepujemy się po plecach we wszystkich możliwych kwestiach.
Akceptuję Was z Waszym odmiennym zdaniem. Ale oczekuję i od Was, że zaakceptujcie fakt różnicy zdań w pewnych kwestiach. Bo czasem różnimy się bardzo.
Albo zróbcie sobie i mi przysługę i przetnijcie naszą wirtualną nić. Czyli wywalcie mnie z kontaktów. Niewiele na tym stracimy.