Fejsbuk schował lajki na stronach. A konkretnie — ukrył informację ile osób śledzi dany fanpejdż.
Z mojego punktu widzenia byłaby to najlepsza decyzja, jaką Mark w ostatnim czasie wdrożył w serwisie. Gdyby tak się stało faktycznie.
Znikające lajki?
Dramat obwieszczony został przez redaktora Spider’s Web. Łukasz Kotkowski, autor wpisu “Twoje lajki na Facebooku nie mają już żadnego znaczenia. One… zniknęły” o całej sprawie donosi takimi słowami:
Z serwisu zniknął licznik polubień na stronach.
Nie ma go. Niezależnie od tego, czy oglądasz stronę na Facebooku jako gość czy jako admin, nie widzisz, ile osób polubiło stronę. Nie znajdziesz tego nawet w informacjach o stronie. Nie możesz wybrać sobie, czy ta informacja ma być widoczna, czy nie. Lajki zniknęły. Tak po prostu.
W kolejnych dwóch akapitach ten sam autor wskazuje trzy miejsca, gdzie jednak można te lajki zobaczyć… Po prostu trzeba było zrobić jeden klik więcej. A kilka godzin później temat się przeterminował, bo… liczba polubień strony wróciła na swoje miejsce. Cóż, niektórzy lubią w swoich serwisach uprawiać super-expressową stylistykę…
Czyli nie zniknęły. I przyznam szczerze, że to akurat mnie zmartwiło.
Uważam, że
Jeszcze jeden cytat:
Facebooku, skąd mam wiedzieć, dokąd trafiłem? Skąd mam wiedzieć, czy strona, którą właśnie przewijam, to duże, lubiane medium, któremu zaufało X osób, czy może jakiś totalny random, którego pies z kulawą nogą by nie trącił?
Hm, zastanówmy się chwilę… Bo mam rozum? Bo sam stwierdzam czy kontent, który przewijam ma sens czy też jest nic nie wart? Bo nie jestem baranem, który podąża za tłumem, ale potrafię samemu oceniać przydatność danej informacji lub nie?
Moim zdaniem to byłaby dobra zmiana. Liczy się jakość publikowanych treści, a nie wyścig na ilość lubisiów.
Stronę My Name is Aks na fejsie śledzi nieco ponad 600 osób. Inwestując niecałą stówkę w zakup fanów na Allegro mógłbym do tej liczby dodać jedno zero. Tylko po co mi to? Blisko 80% to śpiochy, które chyba nigdy nie weszły w żadną interakcję z publikowanymi treściami. Pozostali lajkują różnie.
Głupie zdjęcia potrafią zgarnąć po kilkanaście polubień. Ilość polubień udostępnionych postów z tego bloga oscyluje zazwyczaj wokół okrągłego zera. Co to mówi o moich “fanach”? Zupełnie nic. Dużo więcej mówi o samym Fejsbuku jako medium dystrybucji treści.
Kiedyś właśnie za to go szanowałem.
Trzy miesiące temu odlajkowałem wszystkie fanpejdże. Przeczyściło mi to newsfeeda w znacznym stopniu i funkcjonuję tak do dnia dzisiejszego. Czy mam wrażenie, że coś przegapiam? Nie.
Być może jestem idealistą, ale uważam że dobry kontent dotrze do odbiorcy sam. Na wybrane fanpejdże wchodzę świadomie, gdy chcę sprawdzić co mnie ominęło. Do pozostałych najciekawszych docieram dzięki Waszym udostępnieniom.
Nie będę uczestniczył w tej sztucznej pogoni za fejsbukową atencją. Ale nie zapominajcie też o mnie i podajcie czasem dalej jakiegoś mojego posta, okej?