fbpx
Przejdź do treści

Dlaczego Pokemon Go opanowało świat?

Dziesięć dni. Tyle zajęło Poke­mon Go, by zrów­nać się w iloś­ci akty­wnych użytkown­ików z Twitterem.

Kil­ka dni temu zro­biłbym wielkie oczy, gdy­bym usłyszał, że ktoś musi roz­chodz­ić jajko. Dzisi­aj swo­bod­nie roz­maw­iam o rozstaw­ia­n­iu rozpy­lacza (lure mod­ule) i kadzideł (incense), żeby zwabić stwor­ki, czy o ich trans­ferze i ewoluowaniu.

Zami­ast hej­tować i wyśmiewać się z kole­jnych inter­ne­towych doniesień o ludzi­ach zamieni­a­ją­cych się, postanow­iłem sprawdz­ić o co tyle krzyku. I wsiąkłem.

- A wiesz, że jak pójdziesz nad Wisłę, to możesz zebrać poke­mo­ny wodne?
— I co mi to daje?
— No, to są takie tem­aty­czne. Koło fab­ryk możesz zbier­ać te elektryczne.
— I co w związku z tym?
— Jak dojdzie do wal­ki, to te elek­tryczne wygry­wa­ją z latającymi.

To jed­na z tych rozmów, których się zupełnie nie spodziewałem…

Ktoś gdzieś w internecie postaw­ił (teo­re­ty­cznie reto­ryczne) pytanie:

Kto nie chci­ał mieć nowego Game Boya, żeby móc pograć w najnowszą część Poké­monów i powymieni­ać się swoi­mi nabytka­mi ze zna­jomy­mi? Kto nie czekał na nowy odcinek anime?

Odpowiadam: ja.

Pamię­tam, że jakoś pod koniec pod­stawów­ki ludzie wymieniali się tazosa­mi, gdzieś w telewiz­ji leci­ała baj­ka… Ale przez te wszys­tkie lata prze­chodz­iłem obok tem­atu poke­monów zupełnie obok.

Ale z jakiegoś powodu zain­stalowałem tę app­kę. Z jakiegoś powodu odpalam ją wychodząc na spac­er z kundlem i z jakiegoś powodu zbier­am te pieprzone potworki.

Zacząłem się zas­tanaw­iać z czego wyni­ka fenomen Poke­mon Go. I kil­ka wniosków udało mi się wysnuć.

Sześć obszarów sukcesu

W 2012 roku miałem okazję uczest­niczyć w krakowskiej edy­cji kon­fer­encji Bit­Spi­ra­tion. Z tego wydarzenia utk­wiły mi w pamię­ci dwa wydarzenia.

Pier­wszą z nich było poz­nanie Johna Drapera, czyli leg­en­darnego hak­era — Kap­i­tana Crun­cha, z którym pogadal­iśmy trochę o współczes­nym biz­ne­sie internetowym.

470358_10151012403553638_1143590403_o

Drugim była mega wartoś­ciowa prezen­tac­ja “The Explo­sion of mobile” Dona Dodge’a — goś­cia odpowiada­jącego w Google za inwest­y­c­je w startupy.

Z tego wys­tąpi­enia najbardziej wrył mi się w pamięć frag­ment, w którym Dodge opowiadał o sześ­ciu obszarach, na których sku­pia swo­ją uwagę szuka­jąc pro­jek­tów do zain­west­owa­nia. Tymi obszara­mi były:

  • mobil­ność (mobile)
  • społeczność (social)
  • lokaliza­c­ja (loca­tion)
  • gry (games)
  • sys­te­my płat­noś­ci (pay­ments)
  • han­del (com­merce)

Powiedzi­ał wprost — twój pro­jekt musi pokry­wać dwa z tych obszarów jeśli chcesz w ogóle przetr­wać. Jeśli two­ja strate­gia pokry­wa trzy z nich — przykułeś moją uwagę i z chę­cią wysłucham Two­jej prezen­tacji. Jeśli zaj­mu­jesz się cztere­ma z nich — jestem żywo zain­tere­sowany zain­west­owaniem w Two­ją firmę.

Cztery lata później pojaw­ia się Poke­mon Go, czyli opar­ta o geolokaliza­cję społecznoś­ciowa gra na urządzenia mobilne… Czyż­by Dodge miał rację?

Aspekt popkulturowy

Ten wątek wałkowany jest we wszys­t­kich uza­sad­nieni­ach sukce­su Poke­mon Go, więc nie będę poświę­cał mu zbyt dużo miejsca.

Ale prawdą jest, że twór­cy gry sięgnęli po dobrze znany i rozpoz­nawal­ny pod każdą sze­rokoś­cią geograficzną sym­bol. Nigdy nie byłem fanem ani­me, nigdy nie intere­sowałem się poke­mon­a­mi, ale doskonale wiem co to jest i jak wyglą­da Pikaczu.

Poke­mo­ny funkcjonu­ją w pop­kul­turze od dwóch dekad. Najpierw jako gra na game­boy’a, potem jako kreskówka ani­me, gra kar­ciana czy żetony tazo zna­j­dowane w czip­sach. I gdy już mogło­by się wydawać, że ich czas się skończył, wkracza­ją w postaci app­ki na smart­fona roz­jeżdża­jąc wal­cem rynek gier mobilnych.

Doświadczenie

W 2012 pojaw­ił się Ingress.

Z początku, po zobacze­niu powyższego fil­mu, poślin­iłem ekran i wykrzyknąłem: “BĘDĘ GRAŁ W GRĘ!”. Szy­bko jed­nak okaza­ło się, że zupełnie jej nie ogarniam.

Ale kole­jne por­tale zdoby­wało na całym świecie około 7 mil­ionów ludzi. Pamię­tam, że wychodząc z kundlem do Parku Krakowskiego cza­sem mijałem grup­kę kilku­nas­tu osób wpa­tr­zonych w tele­fony. Po jakimś cza­sie okaza­ło się, że grali w Ingressa.

Poke­mon Go pow­stało na sil­niku tamtej gry. Bazu­jąc na całkiem niezłych doświad­czeni­ach Niantic (czyli twór­ca obu aplikacji) dodał kil­ka nowych ele­men­tów i wypuś­cił całkiem niezły produkt.

Pod wzglę­dem sta­bil­noś­ci nie jest to najlep­sza gra świa­ta. Częs­to zaw­iesza się i trze­ba ją restar­tować, a licznik metrów potrzeb­nych do wychodzenia jaj­ka żyje włas­nym życiem i nijak się nie ma do pokony­wa­nia rzeczy­wistych odległoś­ci. Ale, jak widać — zło­ta zasa­da done is bet­ter than per­fect sprawdz­iła się i w tym przypadku.

Freemium

Może w 2011, gdy zabier­al­iśmy się za tworze­nie Bridgy’ego mogło­by to dzi­wić. Dzisi­aj to abso­lut­ny standard.

Gra jest do pobra­nia całkowicie za dar­mo. Mało tego, jest w pełni gry­wal­na i pozwala na korzys­tanie z wszelkiego dobrodziejst­wa aplikacji. Oczy­wiś­cie korzys­tanie z wewnętrznej walu­ty pozwala na kupowanie różnych gadżetów, które z kolei wspo­ma­ga­ją rozwój postaci. Na wszys­tkie te rzeczy do moż­na natrafić również w trak­cie gry (otrzy­mu­je­my je jako nagrody za awans lub w poke­stopach). Zakupy po pros­tu przyspiesza­ją wskaki­wanie na kole­jne poziomy. Wewnętrzną walutę zysku­je­my wygry­wa­jąc wal­ki. Ale moż­na je również kupić za realne monety.

Dzię­ki temu Poke­mon Go trafił już po czter­nas­tu godz­i­nach od pre­miery na pier­wsze miejsce rankingu top gross­ing, czyli najlepiej zara­bi­a­ją­cych aplikacji. Ustanaw­ia­jąc tym samym nowy reko­rd wśród gier mobil­nych i skra­ca­jąc trzykrot­nie osiąg­nię­cie poprzed­ni­ka — Clash Royale zajęło praw­ie 60 godzin by trafić na szczyt tego zestawienia.

Od pewnego cza­su nieco się uspokoiłem i dziś bard­zo, na prawdę bard­zo rzad­ko korzys­tam z zakupów wewnątrz aplikacji. W przy­pad­ku Poke­mon Go po pier­wsze pięć zło­tych sięgnąłem do kieszeni już piątego dnia…

Grywalizacja

Ta część Poke­mon Go doprowad­zona jest tu do per­fekcji. Rywal­izu­je­my tu na dwóch płaszczyz­nach — z samym sobą oraz z inny­mi graczami.

Na pier­wszą z nich skła­da się kil­ka ele­men­tów. Przede wszys­tkim — budu­je­my kolekcję stworków. Część z nich jest dość pospoli­ta i moż­na je zbier­ać reg­u­larnie na każdym spac­erze, kole­jne pow­sta­ją poprzez ewolucję postaci, inne moż­na trafić tylko w konkret­nych obszarach (nad wodą, przy fab­rykach), a jeszcze następ­ne są ultra rzad­kie i natrafie­nie na nie jest powo­dem do radości.

Wraz ze zdoby­waniem kole­jnych zwierza­ków zdoby­wamy medale, czyli odblokowu­je­my kole­jne osiąg­nię­cia. Każdy achieve­ment skła­da się z trzech poziomów (brą­zowy, sre­brny i zło­ty) i mamy kole­jny powód od konkurowa­nia z samym sobą.

Kole­jnym ele­mentem gry­wal­iza­cji jest rozwój samej postaci tren­era poke­monów. Zbier­amy kole­jne stwor­ki, trans­fer­u­je­my je i ewolu­u­je­my po to, by otrzymy­wać kole­jne punk­ty doświad­czenia i awan­sować na kole­jne poziomy.

A i same stworkowy inwen­tarz moż­na rozwi­jać, zwięk­szać ich moc wal­ki, leczyć rany po bitwie i przy­wracać do żywych po prze­granej. Takie współczesne tamagochi.

W tema­cie rywal­iza­cji pomiędzy gracza­mi na ten moment możli­we jest wyłącznie tocze­nie walk o władanie nad siłow­n­i­a­mi. Prze­ję­cie takowej jest równoz­naczne z otrzy­maniem kilku mon­et walu­ty wewnętrznej (i jest to jedy­na możli­wość na jej pozyskanie bez koniecznoś­ci się­ga­nia do włas­nej kieszeni). Przy kole­jnych aktu­al­iza­c­jach gry ma dojść możli­wość toczenia walk z konkret­ny­mi użytkown­ika­mi oraz wymi­any poke­monów pomiędzy graczami.

Społeczność

A sko­ro o samych graczach mowa to przyz­nać trze­ba, że twór­com udało się zbu­dować bard­zo dużą i zaan­gażowaną społeczność wokół swo­jego tytułu.

Ludzie gada­ją między sobą na tem­at tej gry. Wymieni­amy się trika­mi, doświad­cze­niem i lokalizacjami.

Na fir­mowym slacku uru­chomil­iśmy osob­ny kanał, żeby nie naszy­mi roz­mowa­mi nie przeszkadzać tym, którzy tem­atem nie są zain­tere­sowani. Korzys­tamy z niego nawet po godz­i­nach pra­cy, co częs­to w przy­pad­ku naszego komu­nika­to­ra fir­mowego się nie zdarza.

pokemon-go-krakow

Na fejs­buku pojaw­ia­ją się grupy zrzesza­jące gra­ją­cych mieszkańców poszczegól­nych miast. Ludzie umaw­ia­ją się tu między inny­mi na wspólne spac­ery i polowanie na dzikie stworki.

A jeśli są zaan­gażowani fani, to nie może i zabraknąć ich adwersarzy.

Hejterzy

Za każdym razem, gdy wrzu­casz film z armią zom­bie rzu­ca­ją­cych się w pogoń za rzad­kim poke­monem, docierasz z infor­ma­cją o Poke­mon Go do kole­jnych osób, które jeszcze o nim nie słysza­ły. Sam o grze dowiedzi­ałem się właśnie w ten sposób.

Z początku miałem sko­jarze­nie z Ingressem i moi­mi doświad­czeni­a­mi z Parku Krakowskiego. Przy kole­jnym wyśmiewa­ją­cym mate­ri­ale z rzę­du postanow­iłem, że sam chcę zbu­dować własne zdanie o tej aplikacji.

Muszę więc Wam podz­iękować i przyz­nać, że robi­cie dobrą robotę!

Jak długo?

Spodziewam się, że przes­tanę w to grać za niecały miesiąc.

Nie mam poję­cia jak dłu­go glob­al­nie utrzymy­wać się będzie ten fenomen. Biorąc pod uwagę fakt, że ofic­jal­nie do europe­js­kich sklepów z aplikac­ja­mi Poke­mo­ny weszły dopiero w min­iony week­end, myślę że zostaną z nami jeszcze przez dłuższą chwilę.

A póki co — biorę kund­la na kole­jny spac­er i idziemy zro­bić obchód osied­la. Może tym razem uda mi się prze­jąć siłownię?